Zaczytana Madusia: „Kolekcjoner lalek” Katarzyna Bonda – recenzja przedpremierowa
W drugiej tegorocznej recenzji zmieniamy klimat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie ma już pięknych wnętrz, lśniących okładek czy też misternej biżuterii. Z pałacowych zakątów przenosimy się na warszawskie osiedla, gdzie najprawdopodobniej grasuje seryjny morderca, okrzyknięty przez media Nocnym Łowcą. Katarzyna Bonda w swojej najnowszej powieści „Kolekcjoner lalek” zabiera nas w mroczną podróż, przepełnioną lękiem i zaskakującymi zwrotami akcji. Szykuje się prawdziwa jazda bez trzymanki! Zapraszam na recenzję przedpremierową!
Każdy z nas ma swoim życiu jakieś hobby – jedni czytają i zbierają namiętnie książki, inni magnesy z podróży czy też pocztówki. Nocny Łowca zaś kolekcjonuje lalki. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że tymi lalkami są dla niego kobiety, na które napada. Początkowo wystarczało mu tylko ich okaleczanie i znęcanie się, ale jego chory umysł zawsze szeptał, że to za mało. Aż w końcu zaczął zabijać – na pozór kobiety zupełnie przypadkowe i niepowiązane z sobą. Były to jednak brutalne zbrodnie, które ktoś zaczął ze sobą łączyć. I sprawa nabrała tempa.
Naszą główną bohaterką jest młoda policjantka, Lena Silewicz, działająca w sekcji wsparcia ofiar i świadków, ale z aspiracjami na zostanie prawdziwą śledczą. Cała jej rodzina jest również związana ze służbami, dlatego też dzięki pomocy starszego brata udaje się jej wkręcić do ekipy dochodzeniowej zajmującej się sprawą brutalnego morderstwa młodej kobiety w warszawskiej willi. Lena jest przekonana, że wiąże się ona z innym zdarzeniem, w której poszkodowanej udało się przeżyć i z tego powodu trafiła pod opiekę Leny, która z czasem zaczęła być jej największym wsparciem i sojusznikiem. Daria ostatnio miała wrażenie, że jest obserwowana, że jej oprawca nie odpuszcza, ale nikt nie chciał jej wierzyć. Nawet Lena, która później, napędzana wyrzutami sumienia, dąży do jak najszybszego rozwiązania sprawy, nie bacząc na działania nieco wybiegające poza granice prawa. Aż dojdziemy do momentu, gdy sama z łowcy stanie się ofiarą…
„Kolekcjoner lalek” to wyjątkowo dynamiczna powieść, dużo się dzieje, akcja cały czas gna naprzód, pojawiają się coraz to nowe wątki, które tylko pozornie wydają się być kompletnie niepotrzebne. Chwilami miałam wrażenie chaosu, brakowało mi pewnych rzeczy, innych zaś było zdecydowanie za wiele i brałam je za takie zwyczajne zapychacze czasu. A tu jednak okazuje się, że to tylko autorka tak z nami igra i całość jest naprawdę zgrabnie przemyślana. Kupuję ten pomysł i tę historię!
Cieszę się również, że na polskiej scenie kryminalnej pojawia się kolejna kobieta. Lena Silewicz, zwana Małą Sielą, to inteligentna, nieco narwana babka, mająca duże oparcie w rodzinie, co nie zdarza się zbyt często. Nie jest wolna od traum, niektóre dźwiga od dzieciństwa, które także odegra tutaj zaskakująco ważną rolę. Doceniam także fakt, że nie jest to następna anielsko piękna kobieta, nad którą mężczyźni jedynie rozpływają się w zachwytach nad jej fizycznymi przymiotami. Ma swoje wady, dzięki którym jest po prostu normalną kobietą. Takie bohaterki cenię najbardziej. Pojawia się tutaj także dość przyjemny podkaster, który jest postacią wyjątkowo niejednoznaczną, budzącą w nas, czytelnikach, skrajne emocje – raz się ma wrażenie, że jest taki do serduszka przytul, ale częściej chce się go palnąć w łeb. Nie ma nudy! Tego w tej książce na pewno nie spotkacie!
„Kolekcjoner lalek” to mocne zaznaczenie przez Katarzynę Bondę swojej wysokiej pozycji jako twórczyni doskonałych powieści. Jestem pod naprawdę dużym wrażeniem, bo wydawać by się mogło, że praktycznie wszystkie schematy kryminalne są już mocno ograne, a jednak Katarzyna Bonda stworzyła coś oryginalnego, co czyta się z prawdziwą przyjemnością i wypiekami na twarzy. Zdecydowanie czekam na kolejne przygody Leny, a Was szczerze zachęcam do zapoznania się z „Kolekcjonerem lalek”. Premiera już jutro!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Muza./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.