Książki

Zaczytana Madusia: „Śmierć i inni święci” Tomasz Pindel – recenzja

Kwestia wiary to temat dla mnie tak osobisty, że z zasady o nim nie dyskutuję. To bardzo osobista sprawa i przekonywanie kogokolwiek do swojej racji, nie ma dla mnie żadnego sensu. Lubię jednak czytać i poznawać inne religie i wierzenia niż te, w duchu których sama zostałam wychowana. Tomasz Pindel w swojej niesamowitej książce „Śmierć i inni święci” przenosząc nas do Ameryki Łacińskiej z polotem snuje gawędę o tamtejszych kultach. Serdecznie zapraszam na recenzję – naprawdę warto!

Ameryka Łacińska to prawdziwa mozaika wierzeń, wyznań i kultów, tworzących niesamowicie barwny krajobraz tamtejszych społeczeństw. Książka jest zapisem podróży i przeżyć samego autora, który w iście reporterskim stylu odkrywa przed czytelnikiem bogactwo i niesamowity synkretyzm religijny tamtejszych obszarów. To niemalże magiczna kraina, w której splotły się ze sobą tradycje rdzenne, afrykańskie i europejskie, tworząc niepowtarzalne praktyki duchowe. I muszę przyznać, że wyszły z tego naprawdę unikalne rzeczy, chociaż nie wszystkie przypadły mi do gustu.

Zdecydowanie nie polubiłam się z rozdziałem o wierzeniach peruwiańskich, w których znaczącą rolę odgrywają świnki morskie. Autor skupia się na zaprezentowaniu nam szerokiego wachlarza leczniczych rytuałów, chwilami budzących moją własną grozę. Ja wiem, że w Peru świnka morska jest normalnym zwierzęciem hodowlanym i przeznaczonym do konsumpcji, ale nie wyobrażałam sobie, że za jej pomocą można również „leczyć”. A dokładniej nacierać ciało nieszczęśnika, z którego wypędza się w ten sposób wszelkie problemy. Bardzo często taka świnka nie dożywa końca rytuały i wówczas należy ją rozciąć i sprawdzić w środku, co poszło nie tak. Makabrycznie to brzmi. Na mały plus można zaliczyć fakt, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, to taka świnka jest wypuszczana na wolność i może sobie radośnie brykać po zielonych łąkach. Staje się nietykalna, bo przecież nikt nie chce, aby to na niego przeszły problemy, które ta świnka właśnie wyciągnęła z innego człowieka. Aż słabo mi się robi.

Szeroki uśmiech towarzyszył mi w trakcie poznawania meksykańskich wierzeń, gdzie dominuje, znany chyba wszystkim, kult Santa Muerte (czyli Świętej Śmierci). Ta radośnie kolorowa, uśmiechnięta kostucha stała się patronką tych żyjących na skraju moralności – stąd często widujemy ją w różnych filmach i serialach opowiadających o kartelach narkotykowych. W Meksyku nie brakuje ulicznych kapliczek jej poświęconych, przy których gromadzą się ludzie, dbając o dobre stosunki z bóstwem. Jest to jeden ze sposobów oswajania się ze śmiercią, która w Meksyku może przyjść nagle i praktycznie wszędzie. Autor porusza także kwestie meksykańskiego społeczeństwa i terroru panującego w stolicy, gdzie wykrywalność sprawców przestępstw nie sięga nawet jednego procenta. Nic dziwnego, że w takich warunkach ludzie szukają wytchnienia w religii.

„Śmierć i inni święci” to wyjątkowa pozycja w mojej biblioteczce. Tomasz Pindel nie wyśmiewa ani też nie ocenia praktyk religijnych. Widać w sposobie jego opowieści wiele szacunku, gdy relacjonuje czytelnikom znaczenie rytuałów w życiu codziennym mieszkańców Ameryki Łacińskiej. Książka jest niezwykle przesycona magią i wierzeniami, a my w trakcie lektury usiłujemy uchylić nieco rąbka tajemnicy i poznać ich sekrety. Wniosek zaś nasuwa się prosty – niezależnie od kultury, pytania o śmierć i życie są uniwersalne i każdy chce poznać na nie odpowiedzi. Zdecydowanie polecam lekturę tej niepozornej lektury, z kolorowym kościotrupem na okładce – jeśli tylko szukacie fascynujących opowieści, to ten tytuł jest dla Was. Na pewno nie będziecie zawiedzeni. Ja tylko na koniec żałowałam, że tak krótko było, bo spokojnie mogłabym czytać dalej, wsiąkając w fantastyczny klimat całej książki.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem W.A.B./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *