
Zaczytana Madusia: „Bajtel” Magdalena Majcher – recenzja
Bardzo się cieszę, że Magdalena Majcher postanowiła wrócić na Śląsk. Po lekturze jej genialnej „Doktórki od familoków” czułam pewien niedosyt, który zaspokoiła dopiero wiadomość, że autorka ma w planach nową kryminalną serię poświęconą właśnie tamtejszym regionom. I tak oto, niecałe trzy tygodnie temu, w naszych biblioteczkach pojawił się pierwszym tom Kryminalnego Śląska – „Bajtel”. Czy Magdalenie Majcher udało się odtworzyć klimat i charakter Katowic sprzed lat, gdy tuż przed końcem wieku zaczęły tam znikać dzieci? Zapraszam na recenzję!

Miejscem akcji pierwszego tomu Kryminalnego Śląska zostały katowickie Szopienice. Myślę, że był to wybór nieprzypadkowy, bowiem to ta dzielnica, pod koniec zeszłego stulecia, uważana była za jedną z najbardziej zaniedbanych, a przez to i patologicznych. Wychowywanie dzieci w tamtejszych warunkach było prawdziwym wyzwaniem, z którego niewielu wywiązywało się poprawnie. Zresztą było wtedy duże przyzwolenie na fakt, że młodszymi dziećmi opiekują się te niewiele starsze, a dorośli mają swoje sprawy. Często na barkach nastolatków opierało się dbanie o rodzeństwo, zwykle bardzo liczne.
Tajemnicze zniknięcie dziewczynki i późniejsze odnalezienie jej ciała w stawie staje się początkiem większej sprawy. Borys Dyrda, dziennikarz zaangażowany w śledztwo szybko odkrywa, że nie jest to pierwsze zaginięcie dziecka w tej okolicy. Krok po kroku dochodzi do wniosku, że zaginione nastolatki sporo ze sobą łączyło – pochodzenie z ubogiej dzielnicy, zniknięcie zimą lub jesienią i przede wszystkim – brak odnalezionych ciał. To ostatnie ciągle daje nadzieję na szczęśliwe rozwiązanie, aczkolwiek poznając bliżej rodziny dziewcząt nasz dziennikarz dochodzi do wniosku, że chyba tylko on tego pragnie. Z jednym wyjątkiem, ale akurat ta dziewczynka zupełnie nie pasuje do schematu – jej rodzina jest ciągle bardzo zaangażowana w sprawę.
Wśród sporego grona polskich autorek twórczość Magdaleny Majcher wyróżnia się na pewno ogromną wrażliwością i delikatnością w opowiadaniu o trudnych sprawach. Odmalowanie z niezwykłą precyzją realiów życia w dzielnicach z góry pozbawionych perspektyw musiało być wyjątkowo trudne, ale myślę, że wyszło perfekcyjnie. Przemoc, alkoholizm i brak możliwości wyrwania się z schematu ubóstwa przekazywanych z pokolenia na pokolenie to ogromny problem, który nie da się naprawić w prosty sposób. Nie ma jednej recepty, jednego rozwiązania, które jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki rozwiązałoby wszystkie problemy. Przerażająca jest obojętność wyzierająca niemal z każdej strony książki i pogodzenie się ze swoim losem, bez podjęcia próby, by coś zmienić. Tak było od pokoleń i tak ma być.
„Bajtel” zdecydowanie wygrywa dla mnie warstwą obyczajową, bo w stosunku do Borysa Dyrdy mam na razie mieszane odczucia. Na pewno na plus można zapisać mu zaangażowanie się w sprawy uznane za beznadziejne, w których sam dążył do znalezienia odpowiedzi. Nie kupił mnie jednak wątek kryminalny, ale po przeczytaniu Posłowia nie skreślam go ostatecznie. Doceniam wysiłek autorki i siłę jej wyobraźni, gdy z fragmentów prawdziwych wydarzeń tkała całą historię. Liczę jednak na to, że drugi tom Kryminalnego Śląska zdecydowanie bardziej przypadnie mi do gustu. „Bajtla” traktuję jako niezłe wprowadzenie do większej historii i w tej roli spisał się doskonale.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem W.A.B. / dziękuję za egzemplarz do recenzji.
