
Zaczytana Madusia: „Morderca w gumiakach” Maciej Kuciel – recenzja
Ależ z przytupem weszłam w ten tydzień! Jak inaczej można bowiem określić fakt, że zaplątałam się w obszerne nogawki swoich spodni i zaliczyłam bliskie spotkanie trzeciego stopnia z kostką brukową. Taka z niej prowokatorka, a ze mnie ofiara mody (i losy), która przez najbliższy czas będzie świecić trzecim podbródkiem i straszyć strupami na kolanach. Ach, aż młodo bym się poczuła, gdyby mnie tak w plecach nie strzykało. I w tym wyjątkowym nastroju zapraszam Was na recenzję niezwykłego reportażu – „Morderca w gumiakach. Historia największego polskiego seryjnego zabójcy”, o którego to bohaterze nigdy wcześniej nie słyszałam.

„Morderca w gumiakach. Historia największego polskiego seryjnego zabójcy” wzbudził moje ogromne zainteresowanie już na etapie wyszukiwania najciekawszych lipcowych zapowiedzi. Moja wiedza w temacie rodzimych kryminalistów wydawała mi się być dość szeroką, stąd też zdziwiłam się mocno, że Tadeusz Grzesik jest mi postacią absolutnie nieznaną. I to tak kompletnie, co jest szczególnie dziwne, bo jego historia rozciąga się na kilkanaście ładnych lat – począwszy od szalonych lat dziewięćdziesiątych, gdy państwo przechodziło transformację ustrojową, sprzyjającą mocno nielegalnym działaniom i innym złym uczynkom. Nigdy jednak nie spodziewałabym się, że aż takim wytrawnym graczem w bezwzględnym półświatku może okazać się pozornie zwyczajny plantator truskawek.
Lata dziewięćdziesiąte kojarzą się z głośnymi porachunkami gangsterskimi, kradzionymi wozami, mężczyznami w rozmiarach dwa na dwa, obwieszonymi złotymi łańcuchami i pięknymi kobietami. Najbardziej brutalne gangi z wielkich miast zdominowały polską scenę kryminalną, dostarczając wielkich emocji, brutalnych zabójstw czy brawurowych akcji, o których czytaliśmy w gazetach. Nic więc dziwnego, że postać Tadeusza Grzesika nie przebijała się do mediów głównego nurtu, bowiem mężczyzna trzymał się na uboczu. I to dosłownie, bo mieszkając w obecnym województwie świętokrzyskim, polował na ofiary na swoim terenie, ewentualnie zapuszczając się w rejony podkarpackie. Wiódł proste, spokojne życie, bez nałogów, oddany rodzinie, nie wyróżniający się za bardzo na tle pozostałych. Zwyczajny człowiek.
Aż trudno było uwierzyć, że ten niczym niewyróżniający się Tadeusz skrywał drugie, bezwzględne oblicze – szefa gangów zabójców kantorowców, bowiem to ich obrał sobie za cel swojej niecnej działalności. Przy czym Tadeusz nie był głupi, nie brudził sobie niepotrzebnie rączek, miał od tego pomagierów. Mężczyzna był mózgiem, zajmował się głównie planowaniem i przygotowaniem, w tym zdobywaniem broni. Znał się jednak dobrze na robocie, bo gdy ktoś w trakcie akcji zawodził, sam potrafił jednym precyzyjnym strzałem doprowadzić sprawę do końca.
Jego tak zaskakująco długa działalność przestępcza była splotem wielu czynników, jak to zwykle bywa. Począwszy od braku środków w policji (już przy pierwszej sprawie mógł zostać zatrzymany, ale zbyt małe fundusze nie pozwoliły na przeprowadzenie badań, które obecnie są standardowym postępowaniem), poprzez chaos przy budowaniu nowych struktur państwa aż po wszechobecne układy i układziki, chroniące swoich. Muszę jednak przyznać, że Tadeusz podchodził wyjątkowo inteligentnie do gangsterki – precyzyjnie planował kolejne ofiary, przeprowadzał dokładny research, działał na sporym terenie, dzięki czemu powiązanie poszczególnych zbrodni nie było takie proste. I co najważniejsze, a jednocześnie najtrudniejsze – mężczyzna nie prowadził wykwintnie ostentacyjnego życia i nie obnosił się ze swoim bogactwem, co sprawiało, że nie budził żadnych podejrzeń. Chociaż nie jest też tak, że nikt o jego działalności nie wiedział. Ale swój swego przecież nie wyda.
„Morderca w gumiakach. Historia największego polskiego seryjnego zabójcy” to wyjątkowo skrupulatny reportaż, za co autorowi Maciejowi Kucielowi należą się ogromne brawa i podziękowania. Przestudiowanie materiałów czterech (!!!) procesów Tadeusza Grzesika, mnóstwo rozmów z osobami związanymi z tymi sprawach, to prawdziwie tytaniczna praca, z której powstała świetna książka. Chwilami może wydawać się nieco chaotyczna, skaczemy czasem od jednego wątku do drugiego, by później znów powrócić do już rozpoczętego, ale ma to koniec końców głębszy sens. Jest to zdecydowanie lektura warta poświęconego jej czasu! Polecam się z nią zapoznać samemu!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Otwarte/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
