
Zaczytana Madusia: „Batycka. Gorzki smak sukcesu” Bożena Batycka, Magdalena Kuszewska – recenzja
W sieci możemy znaleźć mnóstwo przeróżnych kursów dotyczących marki osobistej. Wszystkie guru z internetów zarzucają nas z każdej strony krzykliwymi komunikatami, co musimy, co trzeba koniecznie zrobić i jak się dobrze promować, a co najważniejsze – jak się dobrze sprzedać. I naszą historię. Obecnie sukces można osiągnąć jednym filmikiem, który nagle wpadnie w viral albo występem w kontrowersyjnym reality show. W kontrze zaś do takich historii, stoi bohaterka książki „Batycka. Gorzki smak sukcesu”, na której recenzję zapraszam!

Marka „Batycki” na przełomie wieków była synonimem luksusu. Większość kobiet marzyła wtedy o doskonale skrojonej torebce, z dyskretnym bursztynem jako znakiem rozpoznawczym. A Bożena Batycka stała się symbolem sukcesu – piękna kobieta u sterów rodzinnej firmy (aczkolwiek weszła do niej przez małżeństwo), obracająca się w najwyższych kręgach polskiej (i nie tylko) elity, pozbawiona jednak jakiejkolwiek wyższości czy wyniosłości. Historia jej życia nadaje się idealnie na film, ale na razie musimy zadowolić się książką – szczerą, trudną i niezwykle emocjonującą.
Kiedy osiągnie się szczyty, ciężko jest odnaleźć się na dole, gdy nastąpi gwałtowny i zupełnie niespodziewany upadek. Mimo takich właśnie przeżyć, Bożena Batycka nie straciła swojego wrodzonego optymizmu i ufności, która stała się przyczyną wszystkich jej problemów. Najbardziej przygnębiający w jej opowieści jest fakt, że to właśnie jej zaufanie i pewnego rodzaju naiwność z niego płynąca, doprowadziły ją do miejsca, w którym obecnie się znajduje. Nie wiedzie już beztroskiego życia w ogromnym domu, zamieniając go na skromne dwupokojowe mieszkanie, w którym oprócz niej mieszka także jej syn, wymagający stałej opieki. Nie jest już właścicielką prężnie działającej firmy pod własnym nazwiskiem – aby ratować ją przed upadkiem, przepisała znak i całe know-how na współpracowniczki, ale tylko na chwilę. Oczywiście, ta chwila trwa do dzisiaj.
Ile trzeba mieć wiary w drugiego człowieka, żeby oddać mu (a dokładniej im) dorobek całego życia mając nadzieję, że zostanie on zwrócony, gdy tylko miną problemy. Dla większości z nas wydaje się to czymś nieprawdopodobnym, ale to doskonale definiuje naturę Bożeny Batyckiej – jej prostolinijność pomimo życia w blasku fleszy, które dla wielu skończyło się uderzeniem wody sodowej do głowy. I pewna też naiwność, niestety. Czy jednak można ją winić za to, że mierzyła ludzi swoją miarą, tak zupełnie nieprzystosowaną do bezwzględnych czasów, w których przyszło nam żyć.
„Batycka. Gorzki smak sukcesu” to świadectwo niezwykłej kobiety, będące prawdziwą spowiedzią jej całego życia. Mam też wrażenie, że to wyraz całkowitej bezradności, ostatnia nitka ratunku podjęta z nadzieją, że może coś jeszcze uda się zmienić. Mimo naprawdę ciężkiej sytuacji, w której wielu by się załamało, Batycka ciągle pozostaje sobą, czerpiąc radość z prostych chwil, których piękno zawsze doceniała. Nieprzypadkowo to bursztyn stał się jej znakiem rozpoznawczym (obok czerwonej szminki na ustach), bowiem taka właśnie jest nasza bohaterka – promienna i pełna wewnętrznego światła. I pomimo tak wielu problemów, to światło ciągle w niej jest, czego doskonałym przykładem jest ta książka. Z całego serduszka polecam po nią sięgnąć – warto, z wielu różnych powodów!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Otwarte/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
