Podróże

Mój własny Kraków: szukanie wiosny na Zakrzówku. :)

       Drugi miesiąc 2017 roku zleciał mi w niesamowitym tempie. Dawno nie działo się aż tyle w tak krótkim czasie, o czym już pisałam Wam w poprzednim poście. Dalej jest nam szalenie smutno bez Nataszki, Kluska zaczyna wariować z samotności (podejrzewamy, że zajada smutek, bo ciągle domaga się jedzenia), więc coraz poważniej zabieramy się za szukanie odpowiedniej towarzyszki dla niej. 😉 Powoli też porządkujemy mieszkanie po przeprowadzce, ale ciągle jeszcze nierozpakowane torby straszą nas po kątach. 😉 W weekendy zaś zamiast się nimi zajmować wolimy się przejść na pobliski Zakrzówek (o którym już kiedyś Wam pisałam) i poszukać wiosny. 😉 I rezultaty tych poszukiwań chciałabym teraz właśnie pokazać. 😉

z widokiem na Wawel. 😉
       
     Pogoda ostatnio nas nie rozpieszcza, powiedziałabym, że jest jak typowa kobieta – zmienna jak cholera. W ciągu kilku godzin potrafi pokazać swoje możliwości w całej okazałości – deszcz, śnieg, słońce i wiatr. W zeszły weekend jeszcze było dość chłodno i dość pochmurno, ale nie chciało nam się siedzieć w domu, więc opakowaliśmy się ciepło i ruszyliśmy na Zakrzówek. Teraz, po przeprowadzce, mamy tam jeszcze bliżej niż wcześniej, więc podejrzewam, że będzie to nasza stała miejscówka na weekendowe spacery (przynajmniej do momentu, gdy nie zaczniemy hasać po górach).

         Jak widać na zdjęciach wiosny jeszcze ani widu ani słychu. Zalew skuty lodem, szare powietrze (bo przecież smog to problem teoretyczny i wcale go nie ma ;p) i ogólnie mało fajna aura. Jedyną rozrywką podczas zeszłotygodniowego spaceru było oglądanie nurków, którzy na tafli zalewu trenowali nurkowanie pod lodem. 😉

          Dzisiaj zaś po śniadaniu, gdy mieliśmy się zabierać za sprzątanie, stwierdziliśmy jednak, że fajna pogoda i można się przejść. Oczywiście po tych słowach zaraz zaczął padać śnieg, ale na szczęście szybko przestał i można było rozkoszować się słoneczkiem. Tak! Słoneczkiem! Wreszcie zaczęło ładnie świecić i chwilami nawet opady śniegu mu nie przeszkadzają. I powietrze ciut lepsze niż zwykle, co jest zasługą okropniastego wiatru, który chwilami chciał nam urwać głowę. 😉 Ale i tak warto było wyjść z domu. 🙂

          W tym tygodniu już powoli można zacząć dostrzegać pierwsze oznaki wiosny. Zdecydowanie ładniej się zrobiło, lód powoli puszcza na zalewie i ogólnie świat jakiś piękniejszy dzisiaj się wydaje. Ale jeszcze trochę trzeba zaczekać, aż świat się zazieleni, na co przyznam szczerze, czekam z ogromnym utęsknieniem. 😉 A teraz zmykam sprzątać wreszcie, bo jutro mamy mieć gości i trochę głupio ich przyjmować, gdy w mieszkaniu króluje chaos. 😉

zdecydowanie moje najulubieńsze zdjęcie ostatniego tygodnia. <3
~~Madusia.

No Comments

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *