Książki

Zaczytana Madusia: „Zapach czerwcowych burz” Joanna Nowak – recenzja

Rozpoczynanie serii książek od innego tomu niż pierwszy zdecydowanie nie ma sensu. Chociaż pisze to osoba, która myślała, że „Harry Potter i Komnata Tajemnic” jest częścią pierwszą opowieści o młodym czarodzieju. Tak było, nie ściemniam. I dlatego też, zanim dotarłam do „Zapachu czerwcowych burz”, musiałam przysiąść nad wcześniejszymi powieściami. Dzisiaj w końcu, dokładnie dwa miesiące po premierze, zapraszam Was na recenzję trzeciego tomu Podróży wołyńskiej autorstwa Joanny Nowak.

Sama nazwa sagi „Podróż wołyńska” dość wyraźnie naprowadza nas na główny kierunek opowieści. Fabuła dwóch pierwszych tomów toczy się na Wołyniu, gdzie poznajemy losy rodziny Stawińskich i wszelkie etniczne zaszłości czasu drugiej wojny światowej i okresu tuż po niej. Są to bardzo trudne i bolesne historie i przyznaję szczerze, że zwykle unikam tych tematów w czytanych przeze mnie książkach – chyba że chodzi o pozycje stricte historyczne. Przerażają mnie tamtejsze wydarzenia i podobne odczucia miałam w trakcie tej lektury. Musiałam jednak poznać historię rodziny, żeby w ogóle być w stanie zrozumieć o co chodzi w „Zapachu czerwcowych burz”.

Pewnie, że można je czytać osobno, ale ja osobiście tak nie umiem, mam wrażenie, że wchodzę wtedy z butami w czyjeś życie, którego kompletnie nie rozumiem. I tak właśnie było w przypadku tej książki – bohaterowie znajdują się już w Poznaniu, powoli zaczynają się lata pięćdziesiąte dwudziestego wieku, wydawać by się mogło, że wszystko się zmieniło i życie idzie naprzód, ale tak nie jest! Za bohaterami jak długie cienie ciągną się jeszcze historie z Wołynia, ich przeżycia rzutują na obecne wydarzenia i pozwalają (bądź nie) odnaleźć się w nowych warunkach. Przeprowadzka w nowe miejsce, bez historii i obciążeń, nie sprawia, że rodzina Stawińskich się do siebie zbliży, a nawet wręcz przeciwnie.

Mimo iż bohaterów łączą więzy rodzinne, oddalają się od siebie każdego dnia. Jest to niezwykle smutny tom, gdy nastały spokojniejsze czasy, a mimo to ludzie cierpią. Sporym problemem jest jak zwykle niezrozumienie i brak komunikacji, bo tylko w amerykańskich filmach familijnych rodziny ze sobą rozmawiają o każdej głupocie, w prawdziwym życiu lepiej wszystko przemilczeć. I na tym milczeniu wyrastają bolesne mury dzielące rodzinę.

Mam wrażenie, że nikt w tej książce nie jest szczęśliwy, bowiem przeszłość nie pozwala im cieszyć się teraźniejszością, co pokazuje, jak wyjątkowo okropne były doświadczenia tamtych wołyńskich czasów. I nawet jeśli ktoś zdoła odnaleźć miłość, to będzie się czuł winny z tego powodu. Mam nadzieję, że czwarty tom, który ma się pojawić w niedługim czasie, będzie dla bohaterów łaskawszy, bo naprawdę zasługują oni na szczęście i spokojne życie.

„Zapach czerwcowych burz” wziął swój tytuł od pierwszych wielkich strajków w 1956 roku w Poznaniu, gdzie w zakładach Cegielskiego robotnicy wystąpili przeciwko władzy. Bardzo mi się podoba, że akurat na tym fragmencie historii skupiła się Autorka, bowiem niewiele książek zostało osadzonych w tych czasach, niezwykle barwnych przecież, mimo szarości PRLu. Poczytuję to za zdecydowany plus książki i ten wątek zdecydowanie podbija moją ocenę całej sagi. Polecam sięgnąć po „Zapach czerwcowych burz”, ale wyłącznie jako trzeci tom podróży wołyńskiej, a nie jako osobną powieść. Wtedy będziecie mieli spory niedosyt, że nie do końca wiecie o co chodzi. Po lekturze wszystkich trzech tomów odbiór jest o wiele lepszy. 🙂

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Replika/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *