Książki

Zaczytana Madusia: „Afryka to nie państwo” Dipo Faloyin – recenzja premierowa

Ależ ja ostatnio mam szczęście do absolutnie genialnych reportaży. Nie tak dawno zachwycałam się świetną biografią Jerozolimy, a dzisiaj znów przychodzę z książką, która oczarowała moje serduszko. Mam tu na myśli dzisiejszą premierę od Wydawnictwa Literackiego „Afryka to nie państwo. Pora przełamać stereotypy”, będącą absolutnie rewolucyjnym spojrzeniem na ten drugi co do wielkości kontynent świata. A co w nim takiego niezwykłego? Koniecznie czytajcie dalej i dajcie się porwać tej historii.

Ręka w górę komu Afryka kojarzy się jako kontynent będący jednym państwem? W naszym europejskim myśleniu utrwaliło się, że Afryka to Afryka i tyle. Jest to jedna zbiorcza nazwa na całą niezwykłą mozaikę tego lądu, zwanego kiedyś czarnym. Niestety kolonializm ciągle odgrywa znaczącą rolę w odbiorze Afryki. Bo cóż tak naprawdę o niej wiemy? Skąd czerpiemy informacje? No właśnie z kolonializmu poprzednich dwóch wieków, gdy biały człowiek wyruszył na podbój nieznanych krain. Problem polegał tylko na tym, że były one nieznane wyłącznie dla nas, bowiem tam ciągle toczyło się życie. Inne niż nasze, ale jednak.

„Afryka to nie państwo” otwiera oczy na totalnie nowy świat, zupełnie nam nieznany. Nagle okazuje się, że w Afryce (ciężko przejść z kategorii kontynentu na pojedyncze państwa, gdy całe życie utrwala nam się jeden przekaz) są prawdziwe metropolie, że jest elektryczność, są biblioteki. Typowe obrazki drewnianych szałasów, braku wody i wydętych brzuszków nie są codziennością ani czymś zwyczajnym, tutaj ludzie żyją podobnie do nas.

Autor z niezwykłym luzem i przymrużeniem oka rozprawia się ze stereotypami mocno osadzonymi w kulturze europejskiej i amerykańskiej. W trakcie lektury sama się śmiałam z jego dystansu do wielu spraw, przynajmniej dopóki nie zdawałam sobie sprawy, że przecież sama też tak uważam. Niektóre schematy są w nas mocno zakorzenione i ciężko się ich pozbyć z głowy.

Dipo Faloyin zmusza nam do rozliczenia się z nagromadzonymi przez lata uprzedzeniami, ale czyni to w niezwykle subtelny sposób. Nie oskarża, ale daje dużo materiału do przemyśleń, chociażby na prostym przykładzie hollywoodzkich filmów. Kojarzycie film „Książę w Nowym Jorku”? O nim też będzie kilka słów i to zaskakująco pozytywnych.

Po lekturze tej książki zmienicie swoje spojrzenie na Afrykę. Odkryjecie w niej prawdziwe bogactwo kulturowe, chociaż zupełne inne niż nasze. Razem z Autorem będziecie cierpieć czytając rozdział o najbardziej znanych muzeach świata i zrabowanych afrykańskich dziełach sztuki, która są tam na wiecznym wypożyczeniu. Dowiecie się, że tamtejsze kraje to nie tylko krwawe reżimy i dyktatorzy, chociaż takich w historii nie brakowało. Nie jest to jednak wyjątek typowy dla tamtego kontynentu, ileż u nas w Europie było takich przypadków. W pewnym momencie Autor mruga do nas niezwykle wyraźnie, przemycając wątek pewnego charakterystycznego amerykańskiego prezydenta, chociaż nie nazywa go wprost. To ciekawy eksperyment z jego strony.

Afryka to wyjątkowy kontynent o niezwykle barwnej historii, która w końcu zostaje opowiedziana przez kogoś kto się tam narodził i spędził życie. Zachwycicie się różnorodnością państw, poczujecie klimat najszybciej rozwijającej się metropolii świata – Lagos w Nigerii, gdzie żyje ponad piętnaście milionów ludzi. Gdzie tam nasza Warszawa czy Kraków – zginęłyby w jednej dzielnicy. Zapragniecie spróbować oryginalnego jollof, dania z ryżu, które nie ma jednego przepisu. A nade wszystko – odkryjecie Afrykę na nowo i być może pokochacie – tak jak ja! „Afryka to nie państwo. Pora przełamać stereotypy” to jedna z tych książek, która powinna wejść do kanonu lektury i absolutnie każdy powinien ją przeczytać. Bez dwóch zdań, nie ma się co wahać, tylko od razu po nią sięgać!

/ książkę wygrałam w konkursie zorganizowanym przez Wydawnictwo Literackie

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *