Książki

Zaczytana Madusia: „Strażnik jeziora” Michał Zgajewski – recenzja przedpremierowa

Od zawsze uwielbiam kryminały i dlatego też, gdy na naszym rynku wydawniczym pojawia się nowe nazwisko, to daję mu szansę. I nie inaczej jest w przypadku Michała Zgajewskiego, którego debiut „Strażnik jeziora” miałam okazję przeczytać przedpremierowo. Już na okładce dowiadujemy się, że jest to pierwszy tom serii, więc jak dla mnie duży plus. A co dalej, skoro w zapowiedzi mamy słowiańską mitologię i detektywa o ciętym języku? Czy jest to bohater, którego nam jeszcze brakowało? Czytajcie dalej!

Norbert Krzyż, bo tak właśnie nazywa się nasz nowy bohater, to taki średnio sympatyczny facet. Pracuje jako prywatny detektyw, co jest bardzo miłą odmianą, bo ileż można ciągle czytać o policjantach obojga płci. Po bliższym zapoznaniu z postacią Norberta zauważam pewne wzorowanie się na Cormoranie Strike’u (ciekawe czy faktycznie tak było czy to już wyostrzone oko książkary wszędzie szuka podobieństw), ale moim zdaniem, to bardzo dobry wzór. Takich facetów właśnie lubimy – nieco szorstkich w obejściu, mających jednak w gruncie dobre serduszko i o nich czyta nam się wyjątkowo dobrze. A Norbert właśnie taki jest i taka też jest ta książka – wyjątkowo dobrze się ją czyta.

Baaaaardzo podoba mi się miejsce akcji – są to bowiem okolice jeziora Żywieckiego, czyli mamy tu trochę klimat górski (chociaż nie do końca, wszakże nie są to Tatry), ale przede wszystkim mocno małomiasteczkowy. Jest to ciekawe połączenie, a jak dodamy do tego jeszcze fascynujące historie mające miejsce w przeszłości, to już w ogóle zyskujemy świetne combo. Zdecydowanie na plus poczytuję dobrze wplecione okoliczności powstania jeziora Żywieckiego, bo przyznam szczerze, nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, a okazało się to być niezwykle ciekawą kwestią. I jest to jednocześnie bardzo dobre tło pod dziejące się w powieści wydarzenia. Lubię jak książka prócz rozrywki, dostarcza mi także nowej wiedzy i pobudza do jej pogłębiania. „Strażnik jeziora” taki jest.

Żeby jednak nie było tak różowo, jest jeden aspekt, który nieco mnie rozczarował. Wspominałam już, że na samej okładce podkreślony zostaje motyw mitologii słowiańskiej, ale moim zdaniem jego potencjał nie został wykorzystany. Trochę pojawił się na początku, niby coś tam gdzieś dalej się przewijał, ale jak dla mnie został za słabo zakotwiczony w całej historii. Brakowało mi jakiegoś sensownego i szerszego powiązania, wydawały mi się te wierzenia nieco wciśnięte na siłę. Trochę tego szkoda, bo jest to temat zyskujący na popularności, mający wielu fanów i można było nieco wyraźniej podkreślić jego obecność w fabule „Strażnika”.

Nie jest to jednak aspekt, który jakoś znacząco wpłynął na całość historii. Jest to bowiem debiut dobrze przemyślany, z naprawdę ciekawie rozpisanym głównym bohaterem, który ma bardzo duży potencjał na rozwinięcie się w kolejnych częściach, na które bardzo liczę. Z racji tego, że jest to debiut, można mu trochę niedociągnięć wybaczyć, bowiem autor i tak prezentuje wysoki poziom lektury. To naprawdę czytało się bardzo przyjemnie, a i zakończenie nie daje się tak łatwo przewidzieć. A to przecież w kryminale najważniejsza zagadka.

Michał Zgajewski swoim „Strażnikiem jeziora” robi mocne wejście na polskie kryminalistyczne podwórko i myślę, że jak Norbert Krzyż trochę popracuje łokciami, to wymości sobie wygodne miejsce dla siebie na tej scenie. Ja na pewno dam mu szansę i mam przeczucie, że nie zawiedzie pokładanych w nim nadziei. Bierzcie i czytajcie. Warto!

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Agora/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *