Zaczytana Madusia: „Tajemnica lekarki” Leslie Wolfe – recenzja
Kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę lata – taką ostatnio zwariowaną pogodę mamy, ale w końcu taki urok wiosny. To powiedzenie pasuje też poniekąd do definicji idealnej thrillera – trochę intrygi, trochę obyczajówki, trochę zawirowań, trochę mroku i trochę słońca. A dokładnie tymi słowami mogłabym określić książkę „Tajemnica lekarki” Leslie Wolfe, która miała swoją premierę w tym miesiącu. Jest to thriller perfekcyjny – ma w sobie wszystko co powinno się w nim znaleźć, a także dużo, dużo więcej! Koniecznie czytajcie dalej!
Do thrillerów medycznych podchodzę z dużą dozą niepewności, zwykle irytują mnie nadmiernymi opisami wszelkich zabiegów, a przede wszystkim ich szczegółowością. Zwykle motyw przewodni jest dość prosty i przewidywalny, jednak zupełnie co innego znalazłam w „Tajemnicy lekarki”. Owszem, procedur medycznych nie brakuje, specjalistyczne słownictwo też występuje, ale jakoś to nie przeszkadza w odbiorze całości, bo to ma sens. Serio, cała ta historia naprawdę spina się w niezwykle intrygującą całość.
Główną bohaterką jest Anne, kardiochirurżka, która po raz pierwszy w swojej karierze traci pacjenta podczas operacji. Właśnie to wydarzenie jest osią całej książki, wokół niego kręci się wszystko. W trudnych chwilach wspiera ją mąż Derreck (skojarzenie z serialem „Chirurdzy” aż huczało mi w głowie), będący dość nieoczekiwanie prawnikiem. Sama bohaterka podkreśla, że to niecodzienny wybór, ale cóż – miłość. Jest też trzecia bohaterka – Paula – prokurator śledcza z biura prokuratora stanowego, która wyjątkowo mocno interesuje się Anne i sprawą zgonu jej pacjenta. Wokół nich tworzy się specyficzny trójkąt, który z każdą kolejną stroną zdaje się zaciskać, co powoduje mnóstwo komplikacji.
Dodatkowo Anne ciążą bolesne wspomnienia z przeszłości, związane z jej młodszą siostrą – Melanie. Okazuje się bowiem, że przeszłość rzuca długie cienie i może o sobie przypomnieć w najbardziej niespodziewanych momentach.
Ciężko jest opowiedzieć fabułę tego thrillera, żeby nie wyjawić za wiele i odebrać radość z okrywania tytułowej tajemnicy. Chociaż bywa to dość mylące, bowiem nie jest to tylko jedna tajemnica i nie tylko Anne coś ukrywa – praktycznie każdy kolejny rozdział wywraca nam całe spojrzenie na historię do góry nogami. W pewnym momencie jeden plot twist goni za drugim, a my tylko otwieramy oczy ze zdziwienia, co tu się podziało. Serio, przez większość lektury miałam szeroko otwarte oczy i buzię, bo momentami wgniatało mnie w kanapę. A o wysokim poziomie książki niech świadczy fakt, że przeczytałam ją za jednym zamachem, siadłam z nią na kanapie i wstałam dopiero jak skończyłam. To mi się zdarza tylko przy naprawdę zacnych lekturach.
„Tajemnica lekarki” to świetnie dopracowany thriller medyczny, z wyrazistymi bohaterami i mnóstwem zaskakujących intryg. Książka jest niebanalna i wnosi powiew świeżości do tego nieco skostniałego gatunku. Czyta się ją z zapartym tchem, a zakończenia absolutnie nie ma szansy się domyślić. A cóż więcej można wymagać od thrillera – cokolwiek Wam przyjdzie do głowy, „Tajemnica lekarki” na pewno ma to w sobie.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Mando/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.