Książki

Zaczytana Madusia: „Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta” Iwona Szelezińska – recenzja

Czytaliście „Shantaram” Gregory’ego Davida Robertsa? Przyznam się Wam szczerze, że ja nie dałam się wciągnąć w szaleństwo, które panowało podczas premiery tej niezwykle opasłej lektury. Indyjskie klimaty nie są dla mnie komfortowe, nie przepadam za nimi, a mimo to nie mogłam odmówić sobie przyjemności sięgnięcia po książkę, która doskonale spaja ze sobą te dwa tematy. A dodatkowo Iwona Szelezińska stworzyła tak niepowtarzalnie zachęcającą książkę, która sprawiło, że po lekturze wrzuciłam „Shantaram” do koszyka w księgarni i zaczęłam szukać biletów lotniczych do Mumbaju… Zapraszam na recenzję!

Już sam wstęp mnie ujął, gdy autorka wspomina swoją pierwszą indyjską wyprawę. W tych pierwszych zdaniach wyczułam dokładnie te same przeżycia, które i mną samą targają, gdy dzieje się coś nowego i ważnego. Wyprawa do Indii, do gwarnego wtedy jeszcze Bombaju, przemienionego obecnie w Mumbaj (który osobiście zupełnie mi nie podchodzi językowo i najchętniej zostałabym przy tej pierwszej nazwie) była dla niej wielkim wyzwaniem i początkiem jedynej w swoim rodzaju miłości. Często tak bywa w przypadku miast, że ma tylko jedną szansę, żeby wywrzeć na nas pozytywne pierwsze wrażenie. I mnie ten Bombaj ukazany w oczach autorki również kupił.

Podszepty miasta w przypadku tak wielkiej metropolii są raczej nieprzerwanym gwarem, który stanowi jej nieodłączny element. Chyba tylko pandemia i zamknięcie miasta mogło sprawić, żeby choć nieco ucichło. O tym też wspomina autorka, ale bardziej w swej opowieści skupia się na tych nieco lepszych czasach. Dzięki niej poznajemy zwyczaje miasta – mnie szczególnie mocno urzekła opowieść o dostarczycielach jedzenia, jest to niesamowicie działająca machina, która działać w ogóle nie powinna. Jestem pod dużym wrażeniem tego fragmentu. I jeszcze opowieść o pociągach kursujących po mieście – to dopiero jest przygoda, bez zamykanych drzwi, z zakratowanymi oknami, z wyznaczonymi przedziałami dla kobiet czy niepełnosprawnych. Jest to tak nieporównywalne z naszymi doświadczeniami, że trzeba to przeżyć na własnej skórze. Może kiedyś.

Motywem przewodnim książki jest jednak „Shantaram” i to zarówno sama książka, jak i postać autora. Nie miałam pojęcia, że był z niego taki gagatek. Coś czuję, że jego biografia to byłaby wprost pasjonująca lektura, chociaż jego największe dzieło dość mocno czerpie z jego życiowych doświadczeń.

Bardzo podobały mi się wyprawy autorki, spacery i spotkania z osobami i miejscami ukazanymi w książce. Oczami mojej wyobraźni widziałam te niezwykłe slumsy, które kojarzą się mocno negatywnie, a w Mumbaju znajdziemy również i takie, które są wyjątkowo zadbane i bezpieczne. Ten rozdział o nich czytałam naprawdę z zapartym tchem, bowiem były to dla mnie zupełnie nowe wiadomości i podejście do tematu. A to niezwykle wysoko cenię w książkach.

„Bombaj/Mumbaj. Podszepty miasta” to wyjątkowo ciepła książka (i to nie tylko dlatego, że Indie kojarzymy z wysoką temperaturą), napisana bardzo lekkim i gawędziarskim tonem, zapraszająca wręcz do dyskusji. Totalnie mnie wciągnęła, urzekła swym klimatem, tak niepowtarzalnym jak tylko może panować w mieście, które zostało wydarte morzu i stało się domem dla kilkunastu milionów ludzi. Polecam ją nie tylko fanom tamtejszych stron, spodoba się nawet takim jak ja, których przed lekturą zupełnie nie ciągnęło w tym kierunku. A teraz bardzo chcę. I przeczytać „Shantaram” i pojechać do Indii. 🙂

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Marginesy/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *