Książki

Zaczytana Madusia: „Morderstwo w Lakeview Hall” Lynn Messina – recenzja

W pierwszą niedzielę tego lata przychodzę z książką, która powinna stać się takim must read wakacyjnych lektur. Jest to przecież czas, w którym sięgamy po zdecydowanie lżejsze pozycje, a wbrew swojemu tytułowi „Morderstwo w Lakeview Hall” idealnie wpasowuje się w ten klimat. Jest to bowiem tzw. cosy crime, czyli taki przytulny kryminał, który pochłania się jednym tchem. A dodatkowo opis, że bohaterka Jane Austen spotyka świat kryminalnych zagadek Agathy Christie sprawia, że można ją brać w ciemno i wiedzieć, że przed nami naprawdę doskonała rozrywka. Czy tak jednak było? Czytajcie koniecznie dalej!

Co może wyjść z połączenia światów Jane Austen i Agathy Christie? Wydawać by się mogło, że jest to dość abstrakcyjne połączenie, ale zupełnie tak nie jest. Świat wykreowany przez Lynn Messinę zapiera dech w piersiach i zachwyca od pierwszych stron. Szczególnie gdy jest prawie jak u Hitchcocka i niemal na samym początku pojawia się trup. I dwójka podejrzanych, który na pierwszy (drugi i trzeci też) rzut oka nie pałają do siebie sympatią.

Główna bohaterka Beatrice powinna być już stateczną starą panną, gdyż w wieku dwudziestu sześciu lat dalej jest niezamężna i dodatkowo ciągle żyje na utrzymaniu bogatych krewnych. Jej jedynym życiowym zadaniem jest bycie miłą, uprzejmą i posłuszną (zwłaszcza to ostatnie!), takie bowiem jest los każdej dobrze wychowanej młodej damy. Bea żyje w marazmie, który przerywa wizyta w rezydencji Lakeview Hall, gdzie poznaje księcia Damiena, irytującego ją od samego początku. Uwielbiam fragmenty, w których wyobraża sobie, jak rzuca w niego różnego rodzaju jedzenie, budziło to u mnie wielkie rozbawienie. U niej samej zresztą też.

Cały pech tej historii polega na tym, że znudzona Bea w środku nocy wyrusza do biblioteki w poszukiwaniu książki do czytania (jest to jedno z jej ulubionych zajęć, nie mogło być inaczej), gdzie zamiast niej znajduje zwłoki jednego z gości rezydencji, nad którym pochyla się właśnie książkę Damien. Ich pojedynki słowne przy każdej okazji, to prawdziwa rozrywka, nawet stojąc nad stygnącym ciałem. W końcu dziewczyna daje się przekonać, że książę zajmie się zgłoszeniem znaleziska, a gdy rano dowiaduje się, że ów mężczyzna znaleziony z rozwaloną głową popełnił samobójstwo za pomocą świecznika, nie może w to uwierzyć. Żeby wyjaśnić całą sytuację, Bea jest zmuszona pójść na współpracę z księciem. A to dopiero da początek prawdziwej przygodzie.

Totalnie kupił mnie klimat tej książki, uwielbiam te angielskie zwyczaje, czasem śmieszne, czasem napuszone, tę całą ceremonialność, która prowadzi arystokrację przez całe życie. Beatrice jest bohaterką, która wnosi powiew świeżości w ten skostniały system, obserwujemy jej powolne wychodzenie z kokonu narzucanych ograniczeń, by wreszcie móc żyć po swojemu. Wiadomo, że nie jest to taka swoboda o jakiej teraz myślimy, ale i tak powoli pozwala, aby jej osobowości wyszła z cienia. Bardzo ją polubiłam i już nie mogę doczekać się jej wspólnych przygód z księciem.

Przyznam szczerze, że rozwiązanie zagadki kryminalnej mnie zaskoczyło, nie obstawiałam takiego zakończenia. Podoba mi się też wykorzystanie formatu zamkniętego pokoju, gdzie wszyscy są podejrzani, a nasi bohaterowie po kolei eliminują podejrzanych. Mimo iż koncept jest już mocno ograny, to „Morderstwo w Lakeview Hall” całkiem nieźle sobie z nim poradziło. Jest to na pewno książka, którą będę polecała z całego serduszka, bo ma w sobie to wszystko, co uwielbiam w dobrych powieściach. Jest zagadka, jest humor, jest ironia, są bohaterowie, których idzie lubić i im kibicować, między którymi jest fantastyczna chemia – no po prostu miodzio! Nic, tylko brać i czytać!

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Znak Koncept/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *