Zaczytana Madusia: „Krzyże z popiołu” Antoine Sénanque – recenzja
Mam ogromną słabość do najsłynniejszej książki Umberto Eco „Imię róży”, więc kiedy wyczytałam, że „Krzyże z popiołu” są do niej podobne, nie wahałam się ani chwili. Jest to jednak moim zdaniem opinia nieco przesadzona, bo takiego klimatu i takiej jakości nie da się łatwo powtórzyć, ale i tak „Krzyże z popiołu” czytało mi się bardzo dobrze. Średniowieczna Francja, niesnaski między zakonami i między papieżami, do tego rozpychający się łokciami inkwizytorzy to tło niezwykle wzruszającej historii przyjaźni. Serdecznie zapraszam na recenzję!
Zawsze się śmieję, że urodziłam się w nieodpowiednich czasach, bo widzę się w średniowiecznym skryptorium, przepisując dzień za dniem kolejne strony mądrych ksiąg, mimo iż było to typowo męskie zajęcie. Bohaterom książki „Krzyże z popiołu” rzadko kiedy mają powody do śmiechu. Europa powoli podnosi się po epidemii czarnej śmierci, która spustoszyła ją prawie do cna. Zajmuje ona ważne miejsce w tej historii, stając się niemalże jedną z pełnoprawnych bohaterek, której to losy na pewno mocno Was zaskoczą.
Głównym wątkiem jest jednak spowiedź przeora klasztoru dominikanów, który postanawia w końcówce swojego życia, przenieść ją na papier. W grę wchodzi jednak welin, niezwykle drogi rodzaj pergaminu, ponieważ przeor utrzymuje, że zwykłe arkusze nie zniosą wagi tej opowieści. I w związku z tych dwóch młodych mnichów, będących zarazem przyjaciółmi, wyrusza w misję zdobycia welinu, jednak kończy się ona połowicznym sukcesem. Tylko jeden z nich wraca, Antonin, drugi zaś – Robert, zostaje uwięziony przez inkwizytora. Biedny Antonin staje przed wyjątkowo ciężkim wyborem – albo dostarczy manuskrypt przeora albo jego przyjaciel spłonie na stosie za herezję.
Stary przeor ma jednak głowę na karku, więc za wszelką cenę usiłuje wydostać Roberta z karceru, jednocześnie pracując niemal bez przerwy z Antoninem nad przelaniem swoich wspomnień na welin. Historią jego życia to doskonały materiał na film, uczestniczył on bowiem w wielu wydarzeniach, które miały wielkie znaczenie dla historii świata. Właśnie dzięki niemu dowiadujemy się o początkach dżumy, przeżywamy oblężenie Kaffy i poznajemy historię niemieckich beginaży, o których do tej pory nie miałam pojęcia, a to niezwykle ciekawe miejsca, bo były swoistym azylem dla kobiet, co wyraźnie nie podobało się inkwizytorom.
Spowiedź przeora jest jednak w dużej mierze historią życia tajemniczego mistrza Eckharta, któremu towarzyszył jako młody mnich. Ich losy były mocno ze sobą splecione przez pewien czas, bowiem mistrz pełnił rolę mentora, który wprowadzał swojego ucznia w arkany wiedzy, głosząc teorie, uznane w końcu za herezję. Nie były to proste czasy, zwłaszcza w klasztorach i zgromadzeniach, które tak naprawdę miały ogromną władzę i wpływ na ludzi, jak również państwo i narodów. Mistrz Eckhart jest tego doskonałym przykładem.
Książka nie jest najsubtelniejszą lekturą, często się przewijają opisy tortur, które w średniowieczu były na porządku dziennych, stając się jednocześnie wielką rozrywką dla gawiedzi. Mimo iż do „Imienia Róży” jej daleko, to autorowi udało się oddać mrocznego ducha tamtych czasów i stworzyć bohaterów, których lubimy i którym kibicujemy w trakcie lektury. Szczególnie biedny Robert budzi w nas tą delikatniejszą stronę duszy, gdy współczujemy mu wszystkich tych okropieństw, na które zostaje skazany, mimo iż nie usłyszał żadnego wyroku. Akcja rozwija się dość powoli, ale dzięki temu możemy skupić się mocniej na treści, bo chwilami mamy tu do czynienia z prawdziwymi traktatami religijnymi. Niektóre dość ciężko zrozumieć, ale i tak nie można się od nich oderwać.
Tytułowe „Krzyże z popiołu” urzekły mnie najbardziej – mnisi rysowali je na dostępnym w danym momencie podłożu, by wspomnieć tych zmarłych, których ciała nie zostały pogrzebane w ziemi. Często bowiem ludzie ginęli bez śladu, ewentualnie w boleśnie okrutnym spaleniu na stosie, gdy został tylko po nich popiół i to właśnie nim mnisi czcili ich pamięć. Jest to wzruszający wątek, przypominający, że jesteśmy tak naprawdę niczym więcej niż takim popiołem na wietrze, a pamięć o nas jest ulotna. Stąd właśnie welin, który miał za zadanie zatrzymać spowiedź przeora dla przyszłych pokoleń. Ale czy tak się stało – to już musicie sprawdzić sami. Na pewno nie pożałujecie!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Znak Horyzont/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.