Książki

Zaczytana Madusia: „Wydeptane ścieżki. Wiatr nadziei” Agnieszka Stec- Kotasińska – recenzja przedpremierowa

Mam w tym tygodniu szczęście do przedpremierowych drugich tomów, bowiem dzisiaj przychodzę z recenzją nowej książki Agnieszki Stec-Kotasińskiej z cyklu „Wydeptane ścieżki”. Po przepięknych „Wichrach losu” nadszedł czas na nieco bardziej stonowany „Wiatr nadziei”, który starym bohaterom był niezwykle potrzebny, a nowych natchnął do działania. To kolejny przykład mądrej literatury kobiecej, gdzie przesłanie wybrzmiewa wyraźnie, a samą książkę czyta się z niekłamanym wzruszeniem.

Niedopowiedziane zakończenie pierwszego tomu wyjątkowo mocno oddziałuje na wydarzenia drugiej części. Mimo iż minęło kilkanaście lat od tamtych wydarzeń, ich echo ciągle tkwi głęboko w Weronice, głównej bohaterce „Wichrów losu”. Wreszcie jednak czuje, że dojrzała do ostatecznego zamknięcia tego rozdziału swojego życia, które na przestrzeni lat mocno się zmieniło. Kobieta bowiem ma kochającego męża, dwójkę dzieci i świetną pracę, ale nadal w serduszku (i w głowie też) pielęgnuje obraz dawnego ukochanego Filipa. Aby definitywnie rozstać się z przeszłością, postanawia polecieć do Stanów Zjednoczonych. Uważa, że taka konfrontacja na miejscu jest jej niezbędna do dalszego funkcjonowania.

W swoich szalonych planach wymarzyła sobie wizytę z matką Filipa, do której zwraca się po wielu latach ciszy. Po prostu nagle postanawia stanąć w progu jej mieszkania i zakomunikować kobiecie plan wspólnej podróży. Jest to dość zaskakujące, żeby wyrywać się z taką propozycją, więc nic dziwnego, że matka Filipa – Elżbieta – stanowczo odmawia. Ale los chciał, że akurat świadkiem tej wizyty był młodszy brat chłopaka, Damian żyjący w spektrum autyzmu oraz ich przybrana siostra Łucja, którzy zaskakująco dla wszystkich wyrazili chęć udziału w takiej eskapadzie. Na pewno będzie to wyjątkowo oryginalna wyprawa, szczególnie że mają się zatrzymać u dawnej amerykańskiej narzeczonej Filipa Olivii. Tak wiem, dużo imion, ale w książce są wprowadzani po kolei (a poza tym jeśli znacie pierwszy tom, to sporo z tych bohaterów kojarzycie).

„Wiatr nadziei” oddaje narracyjną pałeczkę młodszemu pokoleniu. Na Amerykę patrzymy najczęściej oczami Łucji, która jest na etapie szukania swojego miejsca i roli w życiu, ponieważ przed wyjazdem rozstała się ze swoim prawie narzeczonym Rafałem i rzuciła pracę w marketingu. Razem z nią odkrywamy jej zaskakujące przeznaczenie, a także znajdujemy wytłumaczenie irracjonalnego momentami zachowania Olivii oraz dowiadujemy się jak wygląda codzienna egzystencja Damiana – dorosłego mężczyzny, którego wszyscy traktują jak dziecko. Szczególnie ten ostatni wątek zasługuje na wyróżnienie, jest poprowadzony wyjątkowo delikatnie i subtelnie, bez oceniających słów ani różnicujących określeń. Autorka przedstawia Damiana w naprawdę ciepłym świetle i bardzo cieszy mnie sposób poprowadzenia jego wątku. Oby więcej takich pięknych historii w literaturze się pojawiało.

Oprócz Łucji, ogromną rolę w książce odgrywa jej najlepsza przyjaciółka od czasów dzieciństwa. Amelia jest uroczą, acz wycofaną dziewczyną, która marzy o życiu bez ograniczeń i oddychaniu pełną piersią. Jest to jednak niemożliwe, ponieważ cierpi na nieuleczalną wadę serca i uratować ją może jedynie przeszczep. Ta historia wydawać by się mogła mocno naciągana, szczególnie jeśli dorzucimy do niej absolutnie niespodziewany wątek miłosny, który mocno zaskoczy wszystkich – zarówno bohaterów jak i czytelników. I mimo iż w trakcie czytania miałam pewność jak ta historia się zakończy, to wzruszyłam się okrutnie. Agnieszka Stec-Kotasińska ma w sobie niepowtarzalne pokłady czułości, bo stworzenie takiej historii wymaga niezwykłej subtelności i wyczucia. Każde słowo, każda scena są idealnie wpasowane, a ostatnich kilkanaście stron tego wątku to prawdziwy majstersztyk, który doceniam za wyjątkowe tempo akcji i sposób poprowadzenia kolejnych wydarzeń. Jestem nimi oczarowana i bardzo się cieszę, że ta historia wpadła w moje ręce. Obudziła bowiem we mnie ducha tej malutkiej naiwnej dziewczynki skrycie marzącej o księciu na białym koniu i magicznym „żyli długo i szczęśliwie”. Ale o tym zakończeniu musicie koniecznie przeczytać sami. Premiera jutro, 13.08 – szczerze polecam oba tomy z całego mojego dziewczęcego serduszka.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Replika/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *