Zaczytana Madusia: „Co wiedzą umarli” Barbara Butcher – recenzja
Wyjątkowo w tym roku nie mam co narzekać na sierpień, jest zaskakująco udany. Zarówno pogodowo, życiowo jak i książkowo. Mam szczęście, że trafiają mi się naprawdę dobre książki, którymi później mogę się z czystym sumieniem dzielić z Wami na blogasku. Dzisiaj przychodzę z tytułem, który zrobił na mnie spore wrażenie, jednak zupełnie inne niż się spodziewałam. To też niecodzienne uczucie, bowiem zwykle jest odwrotnie. Co takie ma w sobie książka Barbary Butcher „Co wiedzą umarli”? Koniecznie czytajcie dalej!
Po tytule zakładałam, że dostaniemy sporo soczystych opowieści z pracy medyków sądowych w Nowym Jorku, bowiem autorka była jednym z nich. Nie spodziewałam się jednak (chociaż z opisu z tyłu okładki pewne rzeczy można było wywnioskować) tak trudnej opowieści – głównie o walce z nałogiem. Barbara Butcher, zanim została postacią doskonale znaną w kręgach kryminalnych, tak naprawdę była nikim i nikim też chciała zostać, pogrążając się w otchłani alkoholizmu. Na szczęście los na jej drodze postawił mądrych ludzi, a ona dała się przekonać, że warto o siebie zawalczyć. I w ten sposób z jednego nałogu wpadła w drugi. Praca stała się jej całym życiem i poświęciła się jej w całości.
Wyszło jej to oczywiście na dobre, choć praktycznie nie miała życia prywatnego, o czym też co nieco się dowiadujemy. Barbara w swojej książce dzieli się z czytelnikami sekretami i tajnikami swojej pracy. To są zdecydowanie te najciekawsze fragmenty, bo naprawdę możemy dowiedzieć się sporo przydatnych rzeczy, na które sami możemy zwracać uwagę w codziennym życiu. Widać, że miała doskonałe oko do szczegółów, a także sporą intuicję, ale to nie jest opowieść o wrodzonych zdolnościach. Butcher jest przykładem, że perfekcję osiąga się ciężką pracą i żeby zostać najlepszą w swojej dziedzinie trzeba przejść długą i krętą drogą. Na pewno nie na skróty.
Największe wrażenie zrobiły na mnie fragmenty dotyczące 11.09 i tych pierwszych dni/tygodni szaleństwa i chaosu, które zapanowało wtedy w Nowym Jorku. Butcher nie była wtedy w ogniu wydarzeń zaraz po katastrofie, ale szybko przybyła na miejsce i zabrała się do ciężkiej, żmudnej i niezwykle bolesnej pracy, która spadła na wszystkich. Ogrom nieszczęścia, wszystkie opisy tego, co się działo, jak ta tragedia wyglądała z bliska – to zawsze mnie wzrusza – jestem z tego pokolenia, że wystarczy powiedzieć „jedenasty września” i od razu wiem o co chodzi i doskonale wiem, co wtedy robiłam (wróciłam ze szkoły i chciałam oglądać bajkę, ale zamiast niej wszędzie były zapętlone ujęcia samolotu wbijającego się w wieżę i późniejszych ich upadek).
Po jedenastym września historia Barbary się zmienia i robi się spokojniejsza. Możemy się z nią spokojnie rozstać, bo jesteśmy pewni, jako czytelnicy, że wszystko już z nią będzie dobrze, że jej życiem nie rządzi żaden z nałogów – ani alkohol ani praca. Jest to radosne zakończenie, dające nadzieję, że nawet najtrudniejsze burze i sytuacje bez wyjścia można przeżyć i dać radę być człowiekiem. „Co wiedzą umarli” to tak naprawdę piękna opowieść o człowieczeństwie i o szukaniu swojego miejsca w świecie. To opowieść o nadziei i o wygranej walce, a przecież historie z happy endem wszyscy lubimy. Także polecam, chociaż niekoniecznie nastawiajcie się na krwawe historie. To trochę inny kaliber. 😉
/*współpraca barterowa z Wydawnictwem Literackim/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.