Zaczytana Madusia: „Obrona” Remigiusz Mróz – recenzja
Cieszę się, że w trudnych chwilach, gdy tyle okropnych rzeczy dzieje się wokół mnie, mogę skryć się na pewien czas w różnych książkowych światach i odetchnąć. Takim pewniakiem, które zawsze poprawia mi nastrój jest cykl o Chyłce i Zordonie autorstwa mojego rówieśnika – Remigiusza Mroza. W tym miesiącu okazał się już nasty tom z serii – „Obrona”. Jest grubo, zarówno pod względem objętości jak i wydarzeń. Co tym razem spotkało moich ulubionych bohaterów? Koniecznie czytajcie dalej!
Jak bardzo tęskniłam za Chyłką, jej ciętym językiem i charakterystycznym poczuciem humoru, uświadomiłam sobie już po kilkunastu stronach lektury. Bardzo cieszy mnie fakt, że mimo zaawansowanej ciąży, Joanna niewiele się zmieniła. Ciągle najważniejsza jest praca, która cały czas wiedzie prym, mimo iż chyłkowy organizm wyraźnie daje znać, że powinna zwolnić. Ma to oczywiście taki sam skutek, gdyby powiedzieć Ziemi, żeby przestała się kręcić.
Muszę przyznać, że Remigiusz Mróz zafundował dwójce bohaterów już tyle przygód, że czekam na moment, aż będą mogli sobie trochę odpocząć. Podejrzewam jednak, że może on nigdy nie nastąpić, ten typ tak ma, że ciągle musi się coś dziać, a Mróz nie lubi ich oszczędzać. Tym razem zafundował im wyjątkową sprawę – otóż do kancelarii zgłasza się deweloperka milionerka z propozycją obrony mężczyzny skazanego za zabójstwo, który od dwudziestu lat siedzi w więzieniu. Kobieta ma przeczucie, że jest niewinny, ale na tym koniec. Dodatkowo okazuje się, że mężczyzna wcale nie chce, żeby ktoś go bronił, bo już pogodził się ze swoim losem. Brzmi jak przegrana sprawa na starcie, ale przecież dla Chyłki nie ma rzeczy niemożliwych. Mimo bliskiego terminu rozwiązania, daje się wciągnąć w wir nowej sprawy, która okazuje się być niezwykle tajemniczą.
Zaangażowanie prawniczego tandemu rośnie coraz bardziej, gdy okazuje się, że ktoś rzuca im kłody pod nogi, utrudniając dostęp do jakichkolwiek informacji. Przy tej okazji poznajemy emerytowaną prokuratorkę i od razu się szeroko uśmiechamy, bowiem jest to Chyłka-bis. A właściwie to w drugą stronę – to od niej Joanna wiele się nauczyła. Ich konfrontacje, zarówno na stopie prywatnej, jak i na sali sądowej, na którą w końcu obie trafią po przeciwnych stronach barykady, są jednymi z barwniejszych fragmentów całej prawniczej serii. Uśmiałam się na nich zdrowo.
Tematem dominującym jednak w „Obronie” jest ciąża, okoliczności z nią związane i oczywiście jej zaskakujące rozwiązanie. Przyznam szczerze, że jak osobiście nie przepadam za takimi wstawkami, to nawet tutaj Chyłka dała radę – są to naprawdę interesujące fragmenty. W niektórych książkach zdarza mi się pomijać te ciążowo-macierzyńskie rozkminy, bo zwykle mnie nudzą, ale podejście głównych bohaterów do tematu jest takie „ich”, co sprawiło, że czytałam je z zaskakującą przyjemnością. Oczywiście, jak to u Mroza, nie brakuje niespodzianek, nieoczekiwanych zmian akcji, dzieje się, oj dzieje. I dobrze.
Joanna Chyłka to postać, za którą przepadam już od pierwszego tomu. Ta seria to moja guilty pleasure, bo każdy nowy tom wciągam zaraz po premierze i to najczęściej w ciągu jednego dnia. Doskonale się przy niej odprężam, wszystkie zmartwienia odchodzą w dal, a ja z wypiekami na twarzy pochłaniam stronę za stroną, by dowiedzieć się, czym tym razem Mróz nas zaskoczy. Tak było i tym razem i tak na pewno będzie przy kolejnym tomie. Zdecydowanie polecam jako lekturę odprężającą, która pozwoli na kilka godzin oderwać się od problemów.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.