Książki

Zaczytana Madusia: „Rodzinny interes” Wojciech Chmielarz – recenzja

Postać Bezimiennego w twórczości Wojciecha Chmielarza była dla mnie nieznana. Wcześniejszych trzech powieści z nim w roli głównej nie przeczytałam, więc trochę obawiałam się pierwszego spotkania w czwartej części jego przygód. Chwilami pewne fragmenty nie były dla mnie jasne, ale zupełnie nie przeszkodziło mi to w odbiorze całej powieści. A jak ją oceniam? Czy Wojciech Chmielarz po raz kolejny stworzył książkę w swoim niepowtarzalnym, chmielarzowym stylu? Koniecznie czytajcie dalej.

Wojciech Chmielarz jest dla mnie autorem, którego niepowtarzalny styl jestem w stanie rozpoznać po kilku stronach lektury. Nie inaczej było w przypadku „Rodzinnego interesu”. Mimo iż historia Bezimiennego jest dla mnie całkowicie nowa, to szybko dałam się jej wciągnąć. To jest właśnie ta wspomniana powyżej cecha twórczości Chmielarza – jak tylko zacznę czytać, to wciągam się tak bardzo, że książkę odkładam dopiero w momencie, gdy ją skończę. Tak było i tym razem.

„Rodzinny interes” zaskakująco zaczyna się w Ugandzie, by po kilku stronach błyskawicznie przeskoczyć nad styczniowy Bałtyk. Nasz bohater przebywa w Międzyzdrojach poszukując zaginionego pięć lat wcześniej chłopaka, ale praca bardziej przypomina wakacje, ponieważ nikt go nie kojarzy. No dobra, nie przesadzajmy z tymi wakacjami, styczeń nad polskim morzem nie jest najpiękniejszy, wszędzie dominują pustki, brak turystów – ogólnie posezonowa nuda. Nic się nie dzieje, cisza i spokój.

Jednak nie do końca, bowiem nasz Bezimienny przypadkiem poznaje Wikta, który następnego dnia znika w tajemniczych okolicznościach. A że naszemu bohaterowi się nudzi, to postanawia przeprowadzić małe śledztwo i dowiedzieć się co stało z chłopakiem i jego kolegami. I tu sprawa się zagęszcza, bowiem do gry wchodzi wspólnota ojca Barabasza – ukryty ośrodek w Wolińskim Parku Narodowym, będący zarazem trochę sektą jak i placówką odwykową. To w nim przebywa Sis – młoda dziewczyna, której jedynym celem jest ucieczka z tego miejsca. Jej losy w zaskakujący sposób również połączą się z Bezimiennym i poszukiwaniami Wikta. I nagle okaże się, że nad morzem zimą też może się sporo dziać. Oj może!

„Rodzinny interes” to prawdziwie sensacyjna historia, pełna zaskakujących zwrotów akcji, które chwilami burzą cały obraz sytuacji. Kilka razy w trakcie lektury wydaje się, że wszystko już jest jasne i znamy rozwiązanie wszystkich zagadek, a tu nagle bum – pojawiają się nowe, a stare gmatwają się jeszcze bardziej. Lubię to. Nie będą jednak całkowicie bezkrytyczna – mam wrażenie, że chwilami aż wyobraźnia ponosiła autora, niektóre wydarzenia są tak nieprawdopodobne, że budzą wyłącznie uśmiech na twarzy. Nie jest to jakaś wielka przeszkoda, skoro całość historii wciąga.

Po lekturze jestem na tyle wkręcona w historię Bezimiennego, że chętnie nadrobię zaległości i sięgnę po pierwsze trzy tomy jego przygód. Książka kończy się bowiem w taki sposób, że najchętniej byśmy od razu czytali kolejną część. A skoro jeszcze jej nie ma, to trzeba cofnąć się i poznać losy głównego bohatera od początku. Myślę, że nie będzie to czas stracony. Ten, który spędziłam razem z „Rodzinnym interesem” zdecydowanie do takich nie należał. Polecam sprawdzić jak będzie w Waszym przypadku.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Marginesy / dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *