Książki

Zaczytana Madusia: „Preludium. Pani na wrzosowisku. Tom 1” Lucyna Olejniczak – recenzja przedpremierowa

Twórczość Lucyny Olejniczak poznałam i polubiłam dzięki świetnie napisanej sadze „Lilie królowej”. To właśnie wtedy doceniłam kunszt autorki, dbającej bardzo o zachowanie realiów historycznych, a jednocześnie tworzącej bohaterki, które dają się polubić. Nie jest to wcale taka oczywista sprawa, na szczęście Lucyna Olejniczak ma do tego talent i potrafi go doskonale wykorzystać. Gdy tylko przeczytałam, że pojawi się nowa seria jej autorstwa, od razu wiedziałam, że sięgnę po nią w ciemno. I dlatego już dziś przychodzę do Was z przedpremierową recenzją pierwszego tomu „Pani na wrzosowisku” ukrytej pod dźwięczną nazwą „Preludium”. Zapraszam do lektury!

Jak sama nazwa wskazuje – „Preludium” to dopiero początek, ale jakże doskonały. W sumie niczego innego po autorce się nie spodziewałam, więc nie jestem zaskoczona. Historia rodzeństwa Bielskich kupiła mnie w całości, pewnie dlatego jestem tak rozczarowana zakończeniem, które niewiele wyjaśniło i sprawiło, że od razu chce się sięgnąć po drugi tom. A tu trzeba trwać w niepewności, niestety!

Rodzeństwo Bielskich poznajemy kilka dni po wybuchu powstania listopadowego, gdy emocje i nadzieje buzują w całej Warszawie. Szczególnie młodzież jest pełna entuzjazmu i pali się do walki, początkowo jednak ograniczającej się wyłącznie do zamieszek. Stanisław, jako młodszy syn zaniedbywany przez ojca, czuje potrzebę spełnienia się i udowodnienia, że nie jest tylko niechcianym dzieckiem, które przyczyniło się do śmierci matki w trakcie jego narodzin. Stąd też wynika niechęć ojca, który zupełnie się synem nie przejmuje, co sprawia, że Staś żyje sobie dość mocno samopas. I właśnie przez ten brak zainteresowania chłopak wpada w tarapaty, gdy chcąc pomóc ojczyźnie, trafia na niewłaściwych ludzi.

Jego starsza siostra, Eliza, jest dorastającą panienką, która powinna zacząć rozglądać się za mężem, jednak większość swojego czasu poświęca grze na fortepianie. Pragnie zostać wielką artystką i w ten sposób zarabiać na życie, co w tamtejszych czasach jest rzeczą dość niespotykaną. W tym gorącym powstańczym czasie Eliza pozna smak pierwszego zauroczenia i idącego za nim rozczarowania, a także stanie w obliczu śmierci jej chorej kuzynki Julii. Ach, jakiż to był strasznie smutny wątek z tą Julką, najbardziej poruszył moje serduszko.

Ze splotu różnych wydarzeń, zarówno powstańczych jak i kryminalno-miejskich, rodzeństwo Bielskich jest zmuszone do porzucenia swojego dotychczasowego życia. Staś trafia do wojska, które pozwoli mu dorosnąć, a Eliza w poszukiwaniu bezpiecznej przystani zostanie wysłana przez ojca aż do Londynu, gdzie zamieszka u rodziny.

I tak minie siedem lat, po których nasi bohaterowie znajdują się już w zupełnie innych miejscach. Te, dorosłe już, przygody Elizy i Stanisława są zdecydowanie ciekawsze. Każdy z nich dojrzał, każdy z nich kształtuje swoje życie po swojemu i musi ponosić za nie odpowiedzialność. Doświadczenia rodzeństwa różnią się znacznie między sobą, ale przyznam szczerze, że ciężko mi wybrać mojego ulubieńca. Każdy z nich ma swoje rozterki i dylematy, a każdemu z nich kibicuje się w trakcie lektury, żeby wreszcie spotkało ich zasłużone szczęście.

„Preludium” to powieść, która wciąga – przeczytałam ją w jeden wieczór, mimo całkiem sporej objętości. Postacie są wyraziste, dają się lubić, chociaż niektórzy nie od razu, doświadczają różnych problemów, począwszy od porywów niesfornego serca, a kończąc na walce o życie. Swoje i innych. Ta książka to doskonały prezent dla każdego fana pięknych, acz życiowych historii. Polecam z całego serduszka i czekam na więcej!

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński. / dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *