Książki

Zaczytana Madusia: „Wściekłość” Mareike Fallwickl – recenzja

Mimo upływu lat i równości wpisanej do konstytucji, kobiety niezmiennie mają pod górkę. Otrzymanie praw wyborczych ponad sto lat temu wydawało się być zwieńczeniem procesu oddawania nam głosu w życiu codziennym, ale każda z nas doskonale wie, że to tylko pozory. Ciągle musimy odgrywać przypisane od wieków role społeczne, w których mężczyzna pełni jedynie funkcje pomocnicze czy wręcz dekoracyjne, co potrafi zrodzić w nas prawdziwą wściekłość. Co się jednak stanie, gdy będzie jej za dużo i zacznie szukać swojego ujścia? O tym traktuje właśnie „Wściekłość” Mareike Falwickl, na recenzję której Was zapraszam.

„Sól się skończyła”. Czy to zdanie budzi w Was niepokój? Pewnie nie, na pozór przecież nie kryje się w nim nic znaczącego. Jednak to właśnie stwierdzenie stało się kroplą, która przeważyła czarę goryczy. Helen, przykładna matki trójki dzieci, usłyszawszy je od swojego męża przy obiedzie, po prostu wstała od stołu, wyszła na balkon i zrobiła ten jeden jedyny krok dalej niż zwykle. Ten krok sprawił, że ciało kobiety runęło z dwunastu metrów na chodnik, pozostawiając zaszokowaną rodzinę przy stole.

Ile takich pozornie idealnych kobiet, dla których rola matki i żony jest tą jedyną w życiu, czasem ma ochotę zrobić ten jeden krok więcej. Jak to jest, że ciągle społeczny podział ról narzuca nam określone zadania, które mamy wypełniać bez skarg i zbędnego marudzenia. Czemu na matce opiera się cały ciężar rodziny, czemu to ona musi poświęcić siebie, żeby móc zaopiekować się potomstwem, które przecież ma dwoje rodziców. Dlaczego rola ojca sprowadzana jest tylko do funkcji zaspokajania potrzeb bytowych. I dlaczego też jest tak, że to kobieta zwykle musi ciągnąć dwa etaty, jeden w pracy, a drugi w domu, podczas gdy mężczyzna z łaskawości swojego serduszka czasem jej pomagając, staje się prawdziwym bohaterem. Oj, ciągle kiepsko to działa.

„Wściekłość” jest właśnie głośno wyrażonym sprzeciwem, brakiem zgody na taką sytuację. Nie powiem jednak, aby rozwiązania, które stosuje Lola, najstarsza córka zmarłej Helene, znalazły moje uznanie. Wiem, że jest to mocno przejaskrawione, ale ten jej młodzieńczy bunt nie rozwiąże żadnych problemów, a nawet pogłębi już istniejące. Podoba mi się to jej poszukiwanie własnej drogi, radzenie sobie z sytuacjami kryzysowymi, aczkolwiek mój punkt widzenia wygląda inaczej. Nie zważając na społeczne oczekiwania, oparte mocno o patriarchalny system, można wyrazić swój sprzeciw w inny sposób. Tak to sobie teraz piszę, brzmię mądrze, ale jak tak się zastanawiam nad tym wszystkim na spokojnie, to w sumie nie mam pomysłu, w jaki sposób można ruszyć tą skostniałą bryłę wielowiekowych poglądów i sprawić, żeby zaczęto nas, kobiety, postrzegać w inny sposób. To trudny temat, nie da się ukryć.

Największe wrażenie na mnie zrobiła nie historia Loli, tylko Sarah, będącej najlepszą przyjaciółką Helene. Zawsze zazdrościła jej rodzinnego życia, tak innego od tego samotnego, które wiedzie, mimo zmieniających się partnerów. Zachowanie Sarah po śmierci przyjaciółki było dla mnie sporym zaskoczeniem, nie byłam w stanie zrozumieć, dlaczego tak łatwo oddała swoją tożsamość, przejmując opiekę nad dziećmi, które przecież miały ojca! Jego w tej historii jest zdecydowanie zbyt mało, brakowało mi jego pogłębionej analizy, bo został przedstawiony w sposób wyjątkowo niekorzystny. Nie lubię tak jednostronnego podania historii, uknutej pod jedną, założoną tezę.

„Wściekłość” może stać się prawdziwym manifestem naszych czasów, chociaż wydaje mi się, że są na to niewielkie szanse. Cala ta historia jest dla mnie zbyt przerysowana, żebym mogła się w niej odnaleźć. Fakt, bliżej mi już do Sarah niż do Loli, więc pewnie stąd też wynika moje częściowe niezrozumienie opowieści. Na pewno książka zostawia mnie ze sporym materiałem do przemyśleń, podrzucając kilka ważnych tematów dotyczących przypisanych nam ról społecznych. Nie jest to łatwe ani przyjemne, ale lubię, gdy przeczytana lektura budzi we mnie tyle różnych emocji.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Muza./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *