Książki

Zaczytana Madusia: „Zła krew” Maciej Rożen – recenzja

Oceniacie książki po okładce? Mnie się zdarza to dość często, ale nie jest to jedyne kryterium wyboru, bo w przeciwnym razie przepuściłabym wiele naprawdę dobrych lektur. Na pewno miałoby to miejsce w przypadku kryminału „Zła krew”, której autorem jest debiutujący w kategorii książek dla dorosłych czytelników – Maciej Rożen. Okładka zupełnie mi się nie podoba, ale to co się za nią kryje już o wiele bardziej, rzekłabym nawet, że trafił mi się kolejny wyjątkowo dobry debiut. A cóż takiego w sobie ma? Czytajcie koniecznie dalej!

Jak przystało na rasowy kryminał, akcja Złej krwi przesiąknięta jest małomiasteczkowym klimatem, podupadających Topic roku 1998. Dbałość o detale jest tu naprawdę świetnie zachowana, końcówka lat dziewięćdziesiątych i ich niepowtarzalna atmosfera, te wszystkie popowe piosenki, walkmany, różowy fiat Cinquecento jako symbol luksusu sprawiają, że miło można uśmiechnąć się do wspomnień. Mieszkańcy Topic nie wiodą jednak zbyt szczęśliwego życia, ich nastroje zdominowane są przez strach, ponieważ ostatni wielki pracodawca w regionie powoli chyli się ku upadłości, a miasteczko nie oferuje zbyt wielu perspektyw na rozwój.

I właśnie do takiego świata przybywa z Warszawy podkomisarz Ada Heldisz, uciekająca przed własnymi traumami i długimi cieniami przeszłości. Przed niektórymi jednak nie ma ucieczki, powracają co noc w snach i utrudniają codzienne życie nagłymi atakami paniki. Ten wątek poczytuję za zdecydowany plus, pozwala się oswoić z tym problemem, pokazując jak ten mechanizm działa i co wtedy czuje osoba przechodząca taki atak.

Małomiasteczkowy marazm przerywa znalezienie ciała Julii – córki właściciela podupadającej fabryki, który trzęsie całą okolicą. Domaga się on jak najszybszego osądzenia sprawcy, który skrzywdził jego córeczkę i to w sposób wyjątkowo brutalny. Na jaw wychodzą, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, głęboko skrywane tajemnice, atmosfera się zagęszcza, emocje buzują w miasteczku, czekając tylko na moment, gdy eksplodują z ogromną siłą. Ada szybko odkrywa jakie zależności rządzą miastem, że najbardziej znaczący ludzie są ze sobą mocno powiązani i nie chcą sobie nastąpić na odciski. Pokazana jest wyraźnie silna usłużność władzy w stosunku do tych najbardziej wypływowych, która jest w stanie ustawić śledztwo pod odpowiednią tezę, nawet gdy zebrane dowody jej przeczą.

Sprawę komplikuje jednak fakt, że Julia nie jest jedyną ofiarą, zaczynają pojawiać się kolejne i wydaje się, że absolutnie nic ich nie łączy. Z odsieczą rusza Stołeczny – były szef Ady (Stołeczny z Warszawy, taki śmieszek), a wraz z nim odżywają wspomnienia u naszej bohaterki. Nie ma jednak czasu, aby czuć się nimi przytłoczona, bowiem nagle sama staje się częścią wydarzeń w Topicach, nie tylko obserwatorką, ale i uczestniczką. Zupełnie niespodziewaną.

„Zła krew” ma w sobie wszystko to, czego wymagam od dobrego kryminału (poza okładką, chociaż trzeba przyznać, że na pewno wyróżnia się ona na tle pozostałych jakie ostatnio widziałam) – jest tu przede wszystkim świetnie rozpisana głównie bohaterka, którą da się lubić. Czasy idealnych bohaterów przeminęły, teraz oczekujemy, że będą podobni do nas i w przypadku Ady tak właśnie jest, sama czasem miewam takie ataki paniki. Jest mroczny, duszny klimat, osadzony w dobrze znanych realiach. Jest zbrodnia, dostatecznie upiorna, żeby działała na wyobraźnię, ale jednak nie wywoływała sennych koszmarów. I jest zakończenie, które zaskakuje! Trochę się, co prawda, spodziewałam w jakim kierunku może ono pójść, ale i tak wywarło na mnie wrażenie. No i co najważniejsze – jest to zakończenie, które sugeruje, że Ada Heldisz jeszcze powróci. I oby jak najszybciej!

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Znak Crime / dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *