Książki

Zaczytana Madusia: „Ten drugi” Książę Harry – recenzja

Nie ma nudy! Weekend miałam wyjątkowo aktywny, więc musiałam zerwać ze zwyczajem pisania notek niedzielnymi wieczorami, ale w sumie przecież wtorkowe popołudnie to też zacny termin. I dzisiaj właśnie spieszę do Was z dawno obiecaną recenzją jednej z głośniejszych książek tego roku – wspomnieniami/ autobiografią księcia Harrego. Nie ukrywam, że temat korony brytyjskiej (angielskiej) kręci mnie od bardzo dawna i ta lektura wpisywała się w moją listę guilty pleasure. Czy jednak warto po nią sięgnąć? Czytajcie koniecznie dalej! Recenzja lekko spojlerowa.

Odkąd pojawiły się zapowiedzi, że taka pozycja ukaże się na rynku wydawniczym, wiedziałam, że po nią sięgnę. Przyznam szczerze, że śledzę od dawna losy angielskiej rodziny królewskiej, zwłaszcza ostatnio, gdy ich temat niemal nie schodzi z nagłówków gazet i tabloidów (mogę się Wam przyznać, że to jedne z moich ulubionych artykułów na Pudelku, które zawsze czytam, aczkolwiek bardziej dla rozrywki niż samej wiedzy, bo pewnie prawdy tam niewiele). Ostatnie lata obfitowały w przeróżne dramaty z Harrym w roli głównej, więc ciekawiło mnie, jak on sam to wszystko widzi. A widzi to ciekawie.

Książka rozpoczyna się w momencie śmierci księżnej Diany, co jest niezwykle istotne, bowiem pokazuje, jak mocno ten fakt wpłynął na młodego Harrego. W późniejszych fragmentach nie brakuje odniesień do tęsknoty za matką, pojawia się często we wspomnieniach, czuć, że pełni ona znaczącą rolę, mimo swojej przedwczesnej śmierci. To ona wyraźnie wpłynęła na Harrego, widać też po lekturze, że odziedziczył po niej sporo cech, w tym zamiłowanie do pomocy innym, bez nadmiernego afiszowania się tym faktem.

Interesującym fragmentem książki są wspomnienia z wojska, z udziału w szkoleniach i w wojnie. Doskonale zobrazowana jest także Afryka, która jest jego wielką miłością – czuć w tych opowieściach dużo ciepła, radości i spokoju. Ta część jest jak taki ciepły kocyk, sprawia, że czujemy się komfortowo podczas lektury.

Niestety takich momentów nie ma za wiele. W większości ta książka wypełniona jest żalem, mnóstwem pretensji i negatywnych emocji. Mam wrażenie, że bardzo dużo sytuacji zostało przedstawionych tylko pod tym złym kątem, że wybrane zostały tylko nieprzychylne kwestie dotyczące innych osób, sam Harry w większości jawi się jako skrzywdzony, kryształowy chłopiec. Już sam tytuł książki wskazuje na jakiej pozycji się znajduje, tylko on nic z tą pozycją nie robi, wręcz co chwilę podkreśla, że on jest nieważny, że jest tym zapasowym i jego rola w rodzinie nie ma żadnego znaczenia. Trochę tego nie rozumiem, w sumie powinien się przecież cieszyć, że ma większą swobodę, że może żyć nieco bardziej po swojemu, niż następca tronu, który od dziecka jest przygotowywany do swojej roli. Podobne podejście można było zauważyć u królowej Elżbiety i jej siostry Małgorzaty, której też ciężko było się pogodzić z faktem, że jest druga.

Mam wyjątkowo mieszane uczucia co do części, gdy na scenie pojawia się Meghan. Świeżo rodzące się uczucie jest czymś pięknym, ale nawet tutaj znajdzie się powód do marudzenia. Jeśli macie książkę, szczególnie mocno polecam lekturę od strony 418 – jest to dla mnie jej książki. Jeśli nie macie – poczytajcie sobie Pudelka, poziom jest ten sam.

Nie twierdzę, że prawda jest tylko po stronie Harrego czy reszty rodziny. Nie wiem jak było naprawdę i nie mnie to osądzać. Odnosząc się jednak do samej książki, to jawią się tutaj koszmarne niedopowiedzenia i brak wspólnej płaszczyzny porozumienia. Mam wrażenie, że każdy z nich rozmawia o czymś zupełnie innym i dlatego nie mogą się dogadać, co przecież zdarza się nawet w najlepszej rodzinie. Nie podoba mi się jednak sposób w jaki Harry przedstawia swoją rodzinę, która ma tylko jedno zadanie – zniszczyć jego związek z ukochaną kobietą, która jest totalnie bez wad, jego zdaniem. Nie schodzi mi się to, bo w życiu nie wszystko jest tylko białe i czarne. Życie to różne odcienie szarości i trzeba umieć z nimi żyć. Mam wrażenie, że Harry tego nie umie.

Podsumowując moje nieco rozwlekłe bajdurzenie – mnie książkę czytało się bardzo ciężko i przeczytałam ją tylko dlatego, że towarzyszyła mi w kilkunastogodzinnej podróży samochodem jako moja jedyna lektura. Jednak w przypadku tak głośnych książek, zawsze polecam ich lekturę, żeby móc samemu wyrobić sobie o niej zdanie. I tak samo jest z „Tym drugim”. Czytajcie na własną odpowiedzialność.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *