
Zaczytana Madusia: „Siostry Blue” Coco Mellors – recenzja
Siostrzeństwo to niezwykłe słowo, oddające jedyną w swoich rodzaju więź. Często się mówi, że przyjaciółka jest jak siostra, ale pod względem emocjonalnym jest to zupełnie inna bajka. Przyjaźń to wybór, zaś siostrzeństwo to przeznaczenie. „Siostry Blue” Coco Mellors to pełna emocji powieść o czterech kobietach, różniących się od siebie jak cztery żywioły oraz o łączących je skomplikowanych relacjach, które wreszcie doszły do głosu po śmierci jednej z nich. Zapraszam na recenzję!

Cztery siostry Blue, połączone więzami krwi, różnią się od siebie pod praktycznie każdym względem. Najstarsza Avery od samego początku czuła się odpowiedzialna za młodsze rodzeństwo, matkując im bardziej niż rodzona matka – wycofana emocjonalnie kobieta stwarzająca pozory idealnego domu. Bonnie, druga z kolei, określana jest mianem stoickiej, zaś Nicky to ta wrażliwa. Pupilkiem całej rodziny jest oczywiście najmłodsza Lucky, którą wszyscy traktują jak dziecko. I nagle to dziecko, u progu dorosłości, niespodziewanie umiera, a siostry oddalają się od siebie, nie mogąc poradzić sobie z bolesną nieobecnością.
I nagle, w pierwszą rocznicę śmierci, siostry dowiadują się, że rodzice chcą sprzedać mieszkanie i żeby temu zapobiec, muszą wrócić wszystkie do Nowego Jorku. Dla każdej z nich ten powrót oznacza zupełnie coś innego, wiąże się z zupełnie innymi emocjami i bolesnymi doświadczeniami. Avery, Bonnie i Nicky muszą poradzić sobie z koszmarem własnym uzależnień i słabości, muszą też w końcu dorosnąć do przeżycia żałoby po ukochanej siostrze, która była spoiwem ich rodziny.
Książka nie stroni od trudnych tematów – uzależnień, braku akceptacji, tożsamości płciowej czy skomplikowanych relacji międzyludzkich. Każda z sióstr ma swoje własne tajemnice, dźwigają własny bagaż niełatwych doświadczeń, które je ukształtowały. Duży wpływ na ich obecne zachowania miało dzieciństwo – pozornie doskonałe, ale tylko dla osób trzecich. Dziewczętom brakowało rodzinnego ciepła i miłości, którą czerpały wyłącznie od siebie, a szczególnie od najstarszej z sióstr. Stąd też wynikają ich obecne problemy z nawiązywaniem relacji z innymi ludźmi, umniejszanie własnej wartości czy też ciągła potrzeba akceptacji. Z nieodpowiednio zaopiekowanych dzieci wyrastają emocjonalnie poranione kobiety i dopiero śmierć jednej z nich staje się punktem zwrotnym w życiu pozostałych.
„Siostry Blue” to nie jest łatwa lektura, to książka, która emocjonalnie przeczołga nawet najbardziej zrównoważonego czytelnika. Dzięki temu, że poznajemy tę historię z punktu widzenia trzech sióstr, odbieramy ją zdecydowanie głębiej. Towarzyszymy bohaterkom podczas ich najtrudniejszych chwil, współodczuwamy ich emocje, a mimo iż często się z nimi nie zgadzamy, to jednak zmuszają nas one do refleksji. Potrójna narracja sprawia, że historia staje się bardziej autentyczna i pełna głębi, a w miarę rozwoju akcji, gdy coraz bardziej rozumiemy zachowanie sióstr, nie oceniamy ich już zbyt krytycznie. To w końcu też opowieść o wybaczeniu, na które każdy zasługuje, szczególnie gdy musimy przebaczyć samemu sobie. I chociaż w wielu sprawach siostry Blue nie mogą być stawiane za przykład, tak są rzeczy, których możemy się od nich nauczyć. I zdecydowanie warto to zrobić.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Świat Książki/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
