
Zaczytana Madusia: „Stracona” Kate Foster – recenzja przedpremierowa
Książki utkane na kanwie prawdziwych wydarzeń zawsze o wiele intensywniej działają na moją wyobraźnię. Szczególnie mocno doceniam te pozycje, w których autor wyjaśnia, skąd czerpał inspiracje, co wydarzyło się naprawdę, a co wymyślił sam, by stworzyć zgrabną i wiarygodną historię. Tak właśnie jest w przypadku książki „Stracona” autorstwa Kate Foster, która ma swoją premierę w najbliższą środę. Autorka przywraca do pamięć o głośnej sprawie z XVII-wiecznego Edynburga, gdy Lady Christian Nimmo zostaje aresztowana pod zarzutem zamordowania swojego kochanka, lorda Forrestera. Co kryje w sobie ta pozornie banalna historia? Zapraszam na recenzję!

To nie jest kolejna książka o miłości. Nie jest to także żaden kryminał. To trzymająca w napięciu, brutalnie prawdziwa i bezwzględna opowieść o wpływach, wielkich namiętnościach i świecie zdominowanym przez mężczyzn, w którym kobieta ma milczeć i dawać się wykorzystywać. To historia pełna sprzeczności, zderzenia dwóch światów, w których to zdanie kobiety jest niczym, gdzie najważniejsze znaczenie mają pozory, a całe zło można przykryć odpowiednio dobrze kreśloną narracją w połączeniu oczywiście z nimbem chrześcijańskiej poprawności, wynikającej wyłącznie z widzimisię kościelnego przewodnika stada. Jest to również przejmująca historia o samotności, o braku akceptacji i szukaniu jej za wszelką cenę i o pozorach, których zachowanie jest najważniejsze. Bez względu na to, co się pod nimi kryje. I chociaż od tych wydarzeń minęło ponad trzysta pięćdziesiąt lat, ciągle nie straciły na swojej aktualności.
Powieść historyczna inspirowana prawdziwymi aktami sądowymi sprzed wieków to idealna gratka dla każdego czytelnika rozkochanego w tym temacie. Nie inaczej było ze mną, stąd też pochłonęłam książkę błyskawicznie, niemalże tradycyjnie już w jeden wieczór. I mimo iż temat jest wprost stworzony dla mnie, to wyjątkowo mocno złorzeczyłam tej historii – z wielu różnych powodów. Mamy tu do czynienia z niezwykłym trójkątem miłosnym, w którym główną rolę odgrywa ON – lord James Forrester, postrach Edynburga i jego okolic. Mężczyzna co się zowie, bogaty, przystojny, z niedomagającą żoną, której już jest wszystko jedno, bliżej jej bowiem do grobu niż do życia. Filar społeczności, wielki pan i władca, taki, któremu nikt nie podskoczy, więc wszystko może. No i oczywiście posiadacz wyjątkowo rozbuchanego ego i męskich potrzeb, niekoniecznie z gatunku tych zwyczajnych.
One są dwie – nasza nieszczęsna bohaterka lady Christian Nimmo, acz to nazwisko po mężu – wielkim kupcu, którego bardziej interesują zamorskie podróże niż młoda czarująca żona. Tak się składa, że lady Nimmo jest siostrzenicą żony lorda Forrestera, który już od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie jej osobą. Nie da się odmówić naszemu lordowi pewnego czaru i talentu, na który łapią się wszystkie nieszczęsne i niepewne siebie dojrzewające panienki z dobrego domu. Lord Forrester bywa czarujący i potrafi zawrócić w głowie, czego świadkami będziemy wyjątkowo często. W trakcie lektury wielokrotnie zastanawiałam się, czy faktycznie można winić Christian, że straciła dla wuja (aczkolwiek nie są spokrewnieni, więc ten wuj wyjątkowo kiepsko mi leżał) głowę i inne części ciała.
Tą trzecią, aczkolwiek to odniesienie nie pasuje tu w klasycznie ujmowanym rozumieniu tego pojęcia, jest Violet. To jest dopiero ciekawa postać, różniąca się od szlachcianki właściwie pod każdym względem – od wyglądu poprzez zachowanie, kończąc na doświadczeniach życiowych i sytuacji życiowej. Żadnej z nich nie można jednak odmówić charakterku, chociaż każda musi maskować go zachowaniem, którego się od nich oczekuje. Ich konfrontacja będzie niezwykle interesująca, aczkolwiek do łatwych nie będzie należała. I nie będzie wcale końcem tej historii, nie, to od niej wszystko się zacznie. A później to dopiero będzie się działo.
„Stracona” to arcydzieło! Ta historia żyje, działa na wyobraźnię, budzi emocje! Mam wrażenie, że każdy czytelnik wyniesie z niej zupełnie coś innego – tak bardzo wieloaspektowa jest. Nie ma tu absolutnie żadnego słabszego fragmentu, akcja jest dynamiczna, bohaterowie tak bardzo prawdziwi, a jednocześnie tak różni od siebie, że wszystko gra tu doskonale od pierwszej do ostatniej strony. To prawdziwa symfonia doskonałości i piszę te słowa z pełną powagą. Bierzcie i czytajcie, niech postać lady Nimmo pozostanie w naszej pamięci, bo w pełni na to zasługuje. Ciekawe jak wy ją ocenicie – bo jest tak idealnie niedoskonała i niejednoznaczna, że ocena jej jest wyjątkowo trudna.
Premiera w środę 04.06.2025
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Kobiece/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
