
Zaczytana Madusia: „Rewolwer obok Biblii. W co wierzy Ameryka” Maciej Jarkowiec – recenzja przedpremierowa
Dzień po urodzinach. To zawsze dla mnie taka graniczna data, po której zawsze mówię, że wezmę się w garść i zacznę robić to wszystko, co od dawna odkładałam. To trochę jak z nauką w trakcie sesji, że zaczynam już cisnąć od pełnej godziny, ale jak ją przegapię, to czekam na następną. I tak jak za każdym razem, teraz też mam nadzieję, że teraz to już będzie TA pora. Wiem jednak na pewno, że jutro swoją recenzję będzie miał świetny reportaż Macieja Jarkowca „Rewolwer obok Biblii. W co wierzy Ameryka”, a ja właśnie zapraszam na jego recenzję!

Reporterska opowieść drogi – te trzy słowa na okładce wystarczyły, żebym poczuła się zaintrygowana. Na początku dwa wstępy, bo okazuje się, że to już drugie wydanie tej niezwykłej książki. Wyjątkowo mocno doceniam fakt uaktualnienia książki i zatrzymania obu przedmów – daje to całkiem zgrabną perspektywę wprowadzającą do lektury całości. Inaczej się wtedy patrzy na pryzmat opisywanych wydarzeń, które momentami mogą jednak tracić na aktualności. Już na wstępie duże brawa ode mnie.
A później było już tylko lepiej – gawędziarski i przez to niezwykle lekki styl autora porwał mnie całkowicie i podbił moje serduszko. Zupełnie jak Jarkowiec Amerykę i tu niekoniecznie mam na myśli samego Macieja. To książka tak bardzo jego, że bardziej się już nie da – połączenie rodzinnych wspomnień i opowieści z kilku pokoleń, historycznych wątków i postaci z własnym odkrywaniem amerykańskich bezdroży. Te historie czytają się same, tworząc barwną mozaikę tego najpotężniejszego kraju na świecie. Autor nie popada w zachwyt, wprost przeciwnie – wyciąga Ameryce jej najciemniejsze karty, które przypominają, że ten amerykański sen o potędze powstał w sporej mierze na ludzkiej krzywdzie. I o tym nie wolno zapomnieć.
Podoba mi się również fakt, że Jarkowiec nie skupia się na tych najbardziej znanych miejscach, wędruje głównie po bezdrożach, opisując ich bezmiar i osady pobudowane według jednego schematu, w których ludzie jednoczą się wokół sklepu, stacji benzynowej i kościoła. I to też ma swój klimat, który odmalowany został w sposób tak intrygujący, że chętnie sama wybrałabym się na taką włóczęgę po rozległych amerykańskich przestrzeniach. Ten bezmiar wybrzmiewa w książce na wielu płaszczyznach i dotyczy nie tylko samych terytoriów, ale też (a może i przede wszystkim) samych możliwości, których w Stanach jest naprawdę dużo. Chociaż chwilami (a ostatnio możemy mieć wrażenie, że coraz częściej) amerykański sen często przemienia się w amerykański obłęd. I ciężko go zatrzymać.
„Rewolwer obok Biblii. W co wierzy Ameryka” to książka nieodkładalna. Autor z niezwykłą swadą snuje swoją opowieść i nie pozwalając nabrać czytelnikowi tchu, biegnie poprzez czasy i miejsca, by tylko móc przekazać nam jak najwięcej. Myślę, że reportaż spokojnie mógłby być i dwa razy grubszy, a i tak przeczytałabym go za jednym razem. I chociaż nie brak tu wielu gorzkich słów, to jednak marzenie o amerykańskim śnie mamy tak głęboko osadzone w pamięci, że dla wielu ciągle będzie ono tym najważniejszym w życiu. Zdecydowanie polecam zatopić się w lekturze tej książki – premiera już jutro!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Literacka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
