Książki

Zaczytana Madusia: „Skrzywdzona” Max Czornyj – recenzja przedpremierowa

Sierpień zakończy się z przytupem, bo w ostatnią środę tego miesiąca, dokładnie za tydzień, nastąpi prawdziwy wysyp fantastycznych premier książkowych. Od pewnego czasu spędzam z nimi coraz dłuższe wieczory i dzisiaj nadeszła pora, aby podzielić się wrażeniami z pierwszej z nich. „Skrzywdzona” to nowa propozycja Maxa Czornyja, z którym ciągle mam takie niejednoznaczne doświadczenia, ale jego powieści inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, zwykle biorę w ciemno. Czy faktycznie przyprawił mnie o dreszcze, jak obiecuje głośne hasło na okładce? Zapraszam na recenzję!

Dwie kobiety, dwa różne światy i jeden mężczyzna. Brzmi jak doskonale ograny schemat, a jednak Czornyj w swojej nowej książce odświeżył go wyjątkowo zgrabnie. Przyznam, że nie zgłębiałam tematu, którymi prawdziwymi wydarzeniami inspirował się przy pisaniu, ale zrobiłam to z pełną premedytacją, chociaż zwykle mnie to intryguje. W przypadku „Skrzywdzonej” historia jest jednak tak pokręcona, że wolę pozostać w sferze domysłów, co wydarzyło się naprawdę, a co jest wyobraźnią autora. A wszyscy czytelnicy Maxa doskonale wiedzą, że co jak co, ale wyobraźnię to ma potężną, szczególnie jeśli chodzi o zakamarki ludzkiego mózgu. Mnie na prawie tego nie uczyli, ale może on wyciągnął ze studiów coś więcej.

„Skrzywdzona” skupia się na historiach dwóch matek. Jedna z nich, okrzyknięta przez wszystkich mianem dzieciobójczyni, opuszcza areszt, gdy sąd orzekła jej niewinność – nie zwróci jej to jednak przesiedzianego w nim czasu, a bolesne doświadczenia, które towarzyszyły jej pobytowi, zostaną z nią na zawsze. Wszyscy wiemy, jak nisko w hierarchii więziennej stoją kobiety, którym zarzuca się zamordowanie własnego dziecka. Nasza bohaterka, Kinga, na wolności nie wie, co ze sobą począć. Od ojca dziecka odsunęła się dawno przed porodem, jej najlepsza przyjaciółka stała się jedną z oskarżycielek na procesie, a dodatkowo drugie dziecko, które przeżyło, zostało oddane do adopcji. Kobieta ma tylko dwa pragnienia – dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się rok temu, gdy jedno z jej dzieci zostało znalezione martwe w kołysce i odzyskać drugie. I jest gotowa zrobić wszystko, żeby przekuć je w rzeczywistość.

Drugą matką, której historię poznajemy, jest właśnie najlepsza przyjaciółka Kingi – Lola. Osobiście to imię, a właściwie przezwisko, kobieta naprawdę to Apolonia, od razu zwiastuje kłopoty i nie inaczej jest i tym razem. Lola od początku mi nie podeszła, chociaż określanie własnej córeczki mianem „Małej Terrorystki” budzi u mnie spory entuzjazm. Pewnie dlatego, że sama nie mam dzieci i mogę tylko pobłażającym uśmiechem skwitować matczyne doświadczenia kobiety. Faktycznie są ciężkie, to muszę jednak przyznać, żeby zachować obiektywizm.

Relacje między kobietami są dominującym wątkiem książki, co sprawia, że staje się ona mocno psychologiczna, chociaż akcji i przede wszystkim, jej dynamicznych zwrotów, nie brakuje. Stopniowe odkrywanie zależności bohaterek od siebie i mistrzowskich wręcz poziomów manipulacji jest niesamowitą przygodą. Może i obiecywanych na okładce dreszczy nie czułam, ale momentami łapałam się za głowę, co tam się działo. Między tymi dwoma silnymi kobietami krąży on – mężczyzna, który łączy i dzieli, zupełnie nie zdając sobie sprawy, będąc tak mocno zmanipulowanym, że chwilami naprawdę było mi go żal. Ale tylko chwilami, bowiem ogólnie mam wrażenie, że wszyscy w tej historii są siebie warci. Tylko dzieci żal.

„Skrzywdzona” to wyjątkowo wieloznaczny tytuł, można go odnieść praktycznie do każdej z bohaterek tego thrillera. Odkrywanie tajemnic ich wszystkich sprawia niezwykłą satysfakcję, chociaż będąc szczerą, ciągle nie do końca mam wrażenie, czy da się jednoznacznie określić, która była zła, a która dobra. Te pojęcia są bardzo relatywne, a Max Czornyj lubi przemieszczać się na różnych płaszczyznach ludzkiej szarości, co doskonale widać po jego bohaterkach.

„Skrzywdzona” nie jest lekką lekturą, nie jest też ani łatwa ani zbyt przyjemna, ale dokładnie czegoś takiego się spodziewałam. Przeczytałam ją z zapartym tchem, nie mogąc się oderwać, bo każdy kolejny rozdział zmieniał tak znaczenie i rozumienie całej historii, że koniecznie musiałam się dowiedzieć, jak będzie naprawdę i jak to się kończy. I myślę, że Was też tak wciągnie, szczerze polecam się nad nią zastanowić. Na pewno nie będziecie żałować, chociaż podkreślam ponownie, brykających jednorożców się tu nie spodziewajcie.

Premiera w środę 27.08.2025

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Mroczna Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *