
Zaczytana Madusia: „Sekret mojej córki” Marcel Moss – recenzja przedpremierowa
To ostatni poniedziałek sierpnia i choć jestem na urlopie, nie zwalniam tempa i przychodzę z kolejną przedpremierową recenzją. W najbliższą środę pojawi się kolejna część mojej najulubieńszej serii Marcela Mossa, tej o przygodach uczniów Liceum Freuda. I chociaż zwykle te historie potrafią mocno siąść na psychice, poruszając najtrudniejsze tematy, to nie potrafię się im oprzeć. Nie inaczej było w przypadku najnowszej powieści, zatytułowanej „Sekret mojej córki”, która już samym opisem, mocno odstaje od swoich poprzedniczek. Zapraszam na recenzję, ale ostrzegam – łatwo nie będzie!

Zwykle książki o Liceum Freuda skupiały się na problemach nastolatków, czyniąc ich głównymi bohaterami praktycznie każdej opowieści. Stąd też moje wielkie zaskoczenie, gdy „Sekret mojej córki” przedstawia nam historię Grety – bądź co bądź ciągle młodej kobiety, ale pracującej w korpo mężatki z dziesięcioletnim synem. Coś mi tu zdecydowanie nie grało, ale i tak dałam się wciągnąć w jej świat. A niewiele w nim przyjemności – nieszanujący jej i wiecznie naburmuszony mąż, rozkapryszony synek i coraz trudniejsza atmosfera w pracy. Biedna Greta w końcu czuje, że świat ją przerasta, czuje się jednocześnie wykorzystywana i niepotrzebna, więc postanawia zmienić coś w swoim życiu. I to dość drastycznie.
Sporo mamy już w literaturze kobiet , które doprowadzone do ostateczności, znajdują w sobie siłę, by zawalczyć o siebie. Pamiętajmy jednak, że Moss nie tworzy prostych historii, u niego los się nie odmienia jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, która sprawia, że nagle wszystko odwraca się o sto osiemdziesiąt stopni i człowiek dostaje to, na co zasługuje. Nie, to zdecydowanie nie jest ta bajka, a Grecie daleko do księżniczki.
Mimo piętrzących się przed kobietą trudności, znajduje ona jeden promyczek nadziei, którego łapie się niczym tonący liny. Otóż przed szesnastoma laty została zmuszona przez swoją rodzinę do urodzenia i oddania do adopcji nieślubnego dziecka (to też wyjątkowo smutny wątek, acz zapewne tak boleśnie prawdziwy), które obecnie pragnie ze wszystkich sił odnaleźć. Okazuje się, że dla prywatnego detektywa nie jest to zbyt trudna sprawa i Greta szybko otrzymuje namiary na swoją Calineczkę, jak nazywała swoją córeczkę, zanim została jej odebrana. Liczy na to, że nawiązanie z nią kontaktu, pozwoli na naprawienie błędów przeszłości, aczkolwiek nie ma żadnej gwarancji, że tak będzie.
I tu właśnie pojawia się ten długo wyczekiwany wątek młodzieżowy, kiedy poznajemy Calineczkę, będącą jedną z uczennic Liceum Freuda. Zgłębianie jej losów, a szczególnie problemów i sposobów ich rozwiązywania, nie jest przyjemną lekturą. Moss często skupia się na zagadnieniach ciągle będących sporym tabu, o których głośno się nie mówi, a powinno się rozmawiać jak najczęściej. Szczególnie z młodzieżą, tak kruchą w obecnych czasach, gdy zewsząd napierają na nią idealne obrazki i filmiki.
„Sekret mojej córki” to prawdziwie przerażająca lektura, przepełniona smutkiem. Dojmujące poczucie beznadziei i bezradności, codzienna walka nieprzynosząca rezultatów czy zmian – wszystko to potrafi mocno siąść człowiekowi na serduszku. Ta książka krzyczy o przeróżnych problemach dotykających nie tylko nastolatków – to opowieść o presji towarzyszącej każdemu, a wynikających z przeróżnych społecznych nakazów czy też oczekiwań. Bo tak wypada, bo tak trzeba, bo tak powinno się… – trzeba być pierwszym, cisnąć aż do upadłego, żeby być najlepszym – myślę, że wszyscy to doskonale znamy. A „Sekret mojej córki” jest przykładem, do czego to wszystko może doprowadzić, chociaż wiadomo, że tym najjaskrawszym.
„Sekret mojej córki” to ważna książka, po którą warto sięgnąć bez wahania. Chwilami może przytłoczyć swoim bezbrzeżnym smutkiem, bo tutaj niewiele dobrego się dzieje, ale jej lektura może pomóc otworzyć oczy na czające się w ciszy problemy innych ludzi. A dodatkowo – ta historia wciąga, ciężko się od niej oderwać aż do ostatnich stron, które to strony są w stanie zmienić całą optykę tej powieści. Polecam!
Premiera w środę 27.08.2025
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Mroczna Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

One Comment
Wiktoria
Jest coś niepokojąco silnego w tej historii. Greta to nie postać „na pokaz”, tylko kobieta z krwi i kości — ta praca w korpo, napięta relacja z mężem, trudny nastoletni synek… i ten moment, kiedy wszystko się przewraca. A do tego ten ciężar z przeszłości: oddane dziecko, którego teraz szuka. To nie są łatwe tematy i wiem, że brzmi to ciężko, ale właśnie o to chodzi — książki, które nie pozwalają udawać, że nie ma problemu.