Książki

Zaczytana Madusia: „Dzieci Świętej Małgorzaty” Ante Tomić – recenzja

Lato dobiegło końca, przechodząc niezwykle płynnie w szarą i chłodnawą już z lekka jesień. Żeby jednak rozstanie nie było zbyt bolesne, zapraszam na recenzję niezwykłej książki. Towarzyszyła mi w trakcie powrotu z mojego krótkiego urlopu w Chorwacji i dostarczyła mi wiele śmiechu, dzięki czemu czas minął zdecydowanie szybciej. Jeśli jeszcze literatura chorwacka nie znalazła się w kręgu Waszych zainteresowań, to ta książka jest idealna na pierwsze spotkanie. Już teraz polecam z całego serduszka, a po więcej argumentów – odsyłam poniżej do recenzji.

Nikt z nas nie wyobrażał sobie połączenia kultu Świętej Małgorzaty, syryjskiego imigranta, pobożnego małżeństwa usilnie starającego się o dziecko, osła pana Mikuli (to ważne!), słynnych ćevapów, orkiestry dętej i bankrutującego biznesmana, który obawia się, że zostanie impotentem, ale gdy już powstało – okazało się czymś najpyszniejszym na świecie.

Historia zaczyna się od wielkiego bum, kiedy na Morzu Śródziemnym, w trakcie burzy, tonie statek z imigrantami. Szczęśliwie ocalały Selim zostaje wyrzucony na dalmatyński brzeg, pewnego wyspiarskiego miasteczka, w którym mieszkańcy przygotowują się do dorocznych obchodów dnia swojej świętej patronki. Tytułowa Małgorzata odgrywa tu znaczącą rolę, bowiem to właśnie dla niej zjeżdżają się liczne pary starające się o potomstwo. I tu pojawia się osioł pana Mikuli, które to zwierzę bezbłędnie swoim instynktem wyczuwa, kiedy ktoś w wiosce oddaje się uciechom cielesnym, wydając przeciągły okrzyk „iiiiiiiihaaaaa!”. Prowadzi to do ciekawych sytuacji, które u jednych budzą śmiech, u innych zazdrość, a u niektórych frustrację.

Początkowo może być trudno połapać się w ilości bohaterów, jest ich naprawdę sporo, ale absolutnie każdy z nich ma znaczenie i odgrywa niepomierną rolą, bez której ta zakręcona historia byłaby niepełna. Serio, różnorodność wątków może wydawać się przytłaczająca, ale wszystkie z nich oddają niezwykły koloryt dalmatyńskiej kultury i zwyczajów. Ta książka jest jak promyk słońca, rozgrzane kamienie na plaży i szum fal zamknięte między stronami – ma się wrażenie, że te wszystkie perypetie dzieją się blisko nas, a zapachy jedzenia sprawiają, że człowiek od razu robi się głodny. Niezwykle plastyczny język sprawia, że całą tą historię odczuwamy bardziej, a że problemy bohaterów nie odbiegają znacząco od tych, które znamy z własnego życia, to o wiele łatwiej jest nam ich zrozumieć i współodczuwać z nimi. To właśnie wielość bohaterów sprawia, że absolutnie każdy znajdzie w tej książce coś znajomego, a i może znajdzie też rozwiązanie własnych problemów. Wszystko jest możliwe, szczególnie przy tak dobrej literaturze, jaką zaprezentowały „Dzieci Świętej Małgorzaty”.

Nie spotkałam w tym roku zabawniejszej lektury, która pomimo swojej lekkości, zarówno tematycznie, jak i objętościowo, była tak dosadnie życiowa i prawdziwa. To niesamowity talent w tak prostych historiach oddać całą paletę emocji i ludzkich charakterów, skupiając się na sprawach naprawdę istotnych, ale bez niepotrzebnego zadęcia i powagi, która czasem sprawia, że zatracamy tę dziecięcą lekkość pojmowania świata. „Dzieci Świętej Małgorzaty” przedstawiają nam realia obecnego świata w sposób wyjątkowo przystępny, który tylko podkreśla, że czasem niepotrzebnie komplikujemy sobie sami pewne sprawy. Autor przypomina nam, jak potężną bronią jest humor i że to dzięki niemu łatwiej możemy znaleźć rozwiązanie piętrzących się problemów. I taka właśnie jest ta książka – pełna humoru, pozornie lekka, ale mocno dająca do myślenia. Polecam zapoznać się z nią bliżej. Naprawdę warto!

/*współpraca barterowa z oficyną Noir sur Blanc/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *