Zaczytana Madusia: „Zabawa w chowanego” Soren Sveistrup – recenzja
Targi Książki w Krakowie trwają w najlepsze – jest ciut lepiej niż w poprzednich latach, ale ciągle to zdecydowanie zbyt małe miejsce na takie tłumy. Jak na naród, który nie czyta prawie nic, taka frekwencja na pewno cieszy. Teraz pewnie kilka dni będę odchorowywała to przebodźcowanie, ale mam tyle do czytania, że nudzić się nie będę. Zanim jednak zasiądę do mojego ogromnego stosu, zapraszam na recenzję wyczekiwanego thrillera od autora doskonałego „Kasztanowego Ludzika”. Czy „Zabawa w chowanego” trzyma równie dobry poziom – zapraszam do czytania!

Kryminały skandynawskie mają w sobie coś niepokojąco wciągającego, co sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. Tak właśnie było też w przypadku „Zabawy w chowanego”, która pochłonęła mnie od pierwszej do ostatniej strony. Już sam początek jest przerażający, chociaż pozornie dostajemy prawie sielankowy opis szkolnej wyprawy, mający na celu podziwianie ptaków. Sytuacja zmienia się szybko, gdy zwyczajna zabawa w chowanego kończy się odnalezieniem ciała przez beztrosko bawiące się dzieci.
Ta dramatyczna zabawa jest zaledwie wprowadzeniem; zarysowaniem akcji. Gdy przenosimy się do czasów współczesnych, znany z wcześniejszej książki duet detektywów – Mark Hess i Naia Thulin – zostają zaangażowani w rozwiązanie sprawy brutalnego morderstwa. Początkowo wydaje się, że to tylko pojedyncza zbrodnia, ale gdy zaczyna się zarysowywać niebezpieczny schemat, sprawy nabierają tempa, bo niewinna dziecięca zabawa służy tu wyjątkowo złym celom. A czas biegnie coraz szybciej, bo kiedy na jaw wychodzą kolejne wersy rymowanki, może być już za późno.
„Zabawa w chowanego” podobała mi się bardziej niż „Kasztanowy Ludzik”. Jak na skandynawski kryminał, książka ma zaskakująco szybką akcję i dzięki temu, mimo swojej potężnej objętości, zupełnie się nie dłuży. Oprócz samej kryminalnej intrygi, doskonale zarysowana jest warstwa psychologiczna, skupiająca się na motywacjach bohaterów. Zgłębianie tematu traumy i zemsty sprawia, że zastanawiamy się, jak cienka jest granica między oprawcą, a ofiarą. Świat nigdy nie jest biało-czarny, przez co niełatwo jest jednoznacznie zakwalifikować pewne zachowania i postawy.
Zestawienie beztroskich czasów dzieciństwa, tej całej naiwności i radości ze zwykłych zabaw niewymagających niczego więcej niż tylko wyobraźnia, z brutalnymi morderstwami i ofiarami, których pozornie nic ze sobą nie łączy to naprawdę genialna zagrywka. Wyszło z tego połączenia coś naprawdę mrocznego, pozornie wyzutego z emocji, które jednak mocno buzują pod powierzchnią. Autor nie unika trudnych tematów, tworząc z nich prawdziwą mozaikę ludzkich charakterów, dramatycznych wyborów i prawdziwego okrucieństwa ukrytego zza ścianą pozorów.
„Zabawa w chowanego” to kryminał obok którego nie można przejść obojętnie. Ta historia mocno rezonuje w czytelniku, roztaczając swój mroczny klimat jak prawdziwa skandynawska mgła. Ciężko się od niej wyzwolić, dopóki nie pozna się zakończenia. A później i tak ciągle się myślami do niej wraca i wraca, zastanawiając się, co tak naprawdę może tkwić w człowieku, czego na pierwszy rzut oka nie widać. I dlaczego to może być aż tak przerażające. Polecam, idealnie siądzie teraz, w tym jesiennym czasie!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem W.A.B./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.



