Zaczytana Madusia: „Najmilsi” Wojciech Chmielarz, Jakub Ćwiek – recenzja
Przyznam się szczerze, że czasem zdarza mi się specjalnie wybrać tańszy pociąg, który jedzie dłużej, żeby sobie spokojnie poczytać. A odkąd pojawiła się strefa ciszy, to już w ogóle jestem ukontentowana i mogę podróżować godzinami w takich warunkach. Chociaż ostatnio ta strefa ciszy stała się prawdziwym wyzwaniem, bowiem przy czytaniu książki duetu Chmielarz & Ćwiek ciężko było momentami utrzymać powagę i nie roześmiać się w głos. „Najmilsi” dzisiaj polecają się do przeczytania!

Kiedy były korespondent wojenny Marcin Lorenc marzy już tylko o ciszy i spokoju, wydaje mu się, że biuro w starej bytomskiej kamienicy stanie się idealnym azylem, by napisać własną książkę. Nie spodziewa się jednak, że czeka go tutaj zamieszanie większe niż to, które przeżywał w strefach konfliktu, licząc w to nawet przeżycie zamachu. Bo Marcin Lorenc jest jak kot, ma dziewięć żyć, dzięki czemu szczęście do tej pory mu sprzyjało. Nie spodziewał się, że Bytom, będący przecież najmilszym miastem w Polsce, dostarczy mu tylu emocji.
Siłą opowieści są ludzie i duet Chmielarz & Ćwiek wie o tym doskonale. W „Najmilszych” nie brakuje interesujących bohaterów, cała kamienica jest nimi wypełniona po brzegi, na każdym piętrze można spotkać prawdziwych dziwaków, tworzących ten niepowtarzalny koloryt, który wciąga jak szalony. To zdecydowanie jedna z tych książek, od których nie można się oderwać, bo cały czas coś się dzieje, tempo jest naprawdę wartkie i ciągle chce się wiedzieć, co się zaraz wydarzy. „Może się wydarzyć wszystko, bo wszystko się wydarza” Świetlicki nie kłamał – dostajemy tu absolutnie wszystko.
I ja to wszystko kupuję, nawet jeśli chwilami mocno ocieramy się o granice absurdu, czasem nawet świadomie je przekraczając. Wszystko to składa się w niezwykle intrygującą całość, tworząc zgrabną historię kryminalną. Bowiem naszym narratorem jest duch jednego z lokatorów kamienicy, który głośno i wyraźnie domaga się odkrycia, kto pozbawił go życia. Ciekawy zabieg, nie powiem, zyskujemy dzięki temu wgląd w rzeczy, których Marcin Lorenc, jako opowiadający nam tę historię, nie mógłby wiedzieć. Podoba się dla mnie! Zdecydowanie!
„Najmilsi” to idealna książka na długi jesienny wieczór – grzeje jak kocyk, dostarczając emocjonujących przeżyć (ten Bytom może i miły jest, ale dzieje się w nim tyle, że hohoho!), a towarzyszący jej szczery śmiech funduje nam stały dopływ endorfinek, których w listopadzie zwykle nam brakuje. A gdybym miała spotkać się twarzą w twarz z jednym z bohaterów, to zdecydowanie wybrałabym gangstera (tak, Bytom takowych też ma), który doskonale sprawdza się w roli życiowego coacha. I jak nie znoszę takich osób (coachów, ale w sumie gangsterów też ;p), to metody tego są jedyne w swoim rodzaju i sprawdzają się bezbłędnie. Chociaż chwilami można przeżyć szok, który będzie także udziałem naszego nieszczęsnego korespondenta wojennego. Ale o tym to już koniecznie musicie sami przeczytać. Polecam z całego serduszka!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem W.A.B./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.



