Zaczytana Madusia: „Czas krwawego księżyca” David Grann – recenzja przedpremierowa
Historia Stanów Zjednoczonych pełna jest krwawych i bolesnych kart. Niektóre z nich, jak niewolnictwo, są dobrze znane, zdarzają się jednak takie, które giną w mroku zapomnienia, o których nikt nie chce mówić ani wspominać. Taką właśnie historię opowiada David Grann w rewelacyjnej książce „Czas krwawego księżyca”, którą miałam zaszczyt zrecenzować przedpremierowo, chociaż jest to wznowienie, spowodowane pojawieniem się filmu Scorsese powstałego właśnie na jej podstawie. Opowiada o pierwszych latach funkcjonowania FBI, ale przede wszystkim o plemieniu Osagów z Oklahomy, o ropie naftowej, bogactwach i cierpieniach z niej wynikających. Grann w brawurowym stylu ujawnia ciemne strony traktowania rdzennej ludności Stanów Zjednoczonych i robi to tak, że książka aż sama się czyta.
Nie jest to łatwa książka ani tym bardziej lekka lektura. Autor w reporterskim stylu opowiada nam nieprawdopodobną historię, w którą aż ciężko uwierzyć, że mogła wydarzyć się (ba! przecież ona się wydarzyła!) naprawdę. Jest to historia pełna okrucieństwa ukazująca rasizm w swej najgorszej postaci. Otóż gdzieś w latach 20. zeszłego stulecia okazało się, że na terenach Oklahomy plemię Osagów (Indian północnoamerykańskich) znalazło źródła ropy naftowej. I niemalże z dnia na dzień stali się oni niesamowicie bogaci – zostali takimi trochę celebrytami z dzisiejszych czasów. Najlepsze samochody, domy, ubrania, wykształcenie – nagle to wszystko znalazło się w zasięgu ich rąk. I nagle, zaczęli ginąć w niekoniecznie jasnych okolicznościach. Najczęściej zaginięcia (a później też i zgony) dotyczyły osób, po których udziały dziedziczyli prawdziwi biali Amerykanie.
Historia zaczęła się komplikować, gdy ginąć zaczęły także osoby wyjaśniające tę sprawę – a gdy łączna liczba ofiar przekroczyła dwadzieścia – do akcji wkroczyło świeżo powołane FBI. Co ciekawe, na jego czele od 1924 stał John Edgar Hoover (którego postać w niezbyt dobrym świetle wiedzieliśmy w historii Oppenheimera), który miał ogromny wpływ na całą sprawę jak i na Biuro Śledcze (na FBI zmieniło nazwę dopiero w 1935 roku).
I to właśnie sprawa tajemniczych zgonów w plemieniu Osagów była kanwą, na której rodziło się Biuro Śledcze. Odkrywanie jednego z najmroczniejszych spisków w historii Stanów Zjednoczonych nie było prostą sprawą, zwłaszcza w tamtejszych realiach. David Grann krok po kroku przeprowadza nas przez cały proces (chociaż nie sądowy), dodatkowo odkrywając samodzielnie nowe szczegóły sprawy. Ciężko jednak po latach coś udowodnić opierając się wyłącznie na zasłyszanych historiach, mimo to wywierają one ogromne wrażenie na czytelnikach (zwłaszcza na mnie!).
„Czas krwawego księżyca” to historia ludzkiej chciwości i tego, do czego potrafi ona zaprowadzić. To historia o rasizmie połączonym z chęcią wzbogacenia się, który prowadzi prosto do zbrodni. To także opowieść o braku nadziei, gdy państwo, które powinno cię chronić, staje po stronie krzywdzącego. Prawda wykuwa się powoli, w bólach i cierpieniu niewinnych ofiar. To również opowieść o tym, co człowiek jest zdolny wyrządzić drugiemu, gdy wydaje mu się, że jest od niego lepszy. Jednak to przede wszystkim opowieść, z której powinniśmy wyciągnąć wnioski na przyszłość, że nigdy nie wolno człowiekowi uważa się za lepszego tylko dlatego, że ma jaśniejszy kolor skóry czy z jakiegokolwiek innego powodu. I że wobec prawa wszyscy powinniśmy być równi.