Zaczytana Madusia: „Nasze drzewa są jeszcze młode” Wioletta Sawicka – recenzja
W to ciepłe marcowe popołudnie, gdy akurat wypada Dzień Kobiet, przychodzę do Was z recenzją trzeciego tomu Opowieści warmińskiej – „Nasze drzewa są jeszcze młode” autorstwa Wioletty Sawickiej. Jak już doskonale wiecie, nie potrafię wejść w historię od środka, więc oczywiście moją przygodę z Warmią rozpoczęłam od pierwszej części. I bardzo się cieszę, że tak właśnie mam, bo dzięki temu mogłam zrozumieć postępowanie bohaterów, a także przeżyć z nimi dobre i złe chwile. Emocji i przeżyć tu nie brakuje i przyznam się od razu szczerze – jedna scena wywarła na mnie takie wrażenie, że rozpłakałam się potężnie ze wzruszenia. O co chodziło? Czytajcie koniecznie dalej!
Trzeci tom skupia się na trwającej już drugiej wojnie światowej i jest bezpośrednią kontynuacją zdarzeń z poprzedniej część (po tomie pierwszym jest przerwa kilkunastu lat, stąd jest to ważna informacja), dzięki czemu, czytając je od razu po sobie, nie wychodzimy z tego strasznego klimatu, panującego wtedy w Prusach Wschodnich. Główna bohaterka, Elżbieta zwana z warmińska Lizką, jest Polską pochodzenia warmińskiego, ale zamieszkuje terytorium niemieckich Prus Wschodnich (pierwszy tom jest poświęconych zawirowaniom traktatowym i plebiscytowym po zakończeniu pierwszej wojny światowej, które decydowały o losach tej krainy). W trzecim tomie Lizka nadal w przymusowym obozie pracy, gdzie wykonuje najcięższe roboty, przeznaczone tylko dla najbardziej prześladowanych grup społecznych.
Piekło obozowe dominuje w książce, opisy okrucieństw i bestialstwa przerażają tak bardzo, że starałam się nie dopuszczać ich do mojej wyobraźni, żeby przypadkiem nie utkwiły w nich na dłużej. Jednak i w tym niesprawiedliwym i odczłowieczonym świecie niektórzy starają się zachować ludzkie odruchy i pomagać sobie w każdy możliwy sposób, choć może to grozić nawet śmiercią. I często grozi, o czym też przekonujemy się kilkukrotnie.
UWAGA! TERAZ BĘDZIE SPOILER! ALERT!!! JEŚLI NIE CHCESZ SIĘ DOWIEDZIEĆ, OMIŃ TEN AKAPIT I PRZEJDŹ OD RAZU DO KOLEJNEGO!
Jest jednak jedna taka scena, która potrafi wzruszyć nawet skałę. Ja naprawdę płakałam na niej rzewnymi łzami i zupełnie nie było mi wstyd z tego powodu. To scena obozowego porodu, gdy jedna z więźniarek ukrywająca ciążę, z wycieńczenia dostaje przedwczesnych skurczy. I tu, w tym całym nieludzkim okrucieństwie panoszącym się wtedy w Europie, kobiety jednoczą siły, by dać szansę na narodziny dziecka, by to nowe, bezbronne życie mogło zaistnieć. Nawet teraz, pisząc te słowa, łzy kapią mi na klawiaturę, bo jak nie lubię dzieci, tak narodziny małego Zbyszka są prawdziwym cudem. Mimo iż jego matka, Lucynka umiera przy porodzie, wszystkie kobiety postanawiają dać mu szanse na przeżycie, które wiążą z ucieczką Lizki z obozu z małym w objęciach. Brzmi nieprawdopodobnie, ale to nowe życie jest dowodem, że naprawdę wszystko jest możliwe.
SPOILER SIĘ SKOŃCZYŁ! Dla mnie niezwykle ważnym wątkiem książki „Nasze drzewa są jeszcze młode” jest kwestia kobiecej siły, zdolności przetrwania w najtrudniejszych warunkach, gdy pozostają tylko resztki nadziei, a także wielkiej mocy przyjaźni. Jest to prawdziwie piękny portret kobiecy, mimo iż ubrany w łachmany. Wszak nie szata czyni człowieka.
Najważniejszą jednak osią całej Opowieści warmińskiej jest przeznaczenie, miłość przepowiedziana już w kołysce i ogromne uczucie między Lizką i Franciszkiem (swoją drogą prawdziwym Niemcem pochodzącym z rodziny, gdzie jego wszyscy trzej bracie i ojciec są zafascynowani i ślepo oddani głosom płynącym z Berlina), którego nawet obóz, rozłąka i wojna nie są w stanie zniszczyć. Czy jednak aby na pewno?
Ciekawym także aspektem tej miłości jest relacja rodzicielska, są tu bowiem ukazane różne postawy rodziców wobec dzieci (swoich, nieswoich, przybranych), którym zwykle daleko do poprawnych. Widać, że Autorka pisząc o emocjach doskonale czuje się w tych tematach i wychodzi jej to naprawdę świetnie.
Opowieść warmińska to moje pierwsze spotkanie z twórczością Wioletty Sawickiej, ale teraz już wiem, że jak będę szukała interesującej książki, która zmusi mnie do przemyśleń i nafaszeruje mnie uczuciami, to zwrócę się ku jej książkom. Zdecydowanie warto, bo ta Opowieść jest tego najlepszym przykładem. Jak i fakt, że tak bardzo rozpisałam się w recenzji, co zdarza mi się tylko, gdy książka wzbudza we mnie naprawdę wyjątkowo mocne emocje.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka i z firmą kosmetyczną Mokosh/ dziękuję za egzemplarz do recenzji i bosko pachnące kosmetyki