Książki

Zaczytana Madusia: „Ludzie bez dusz” Danuta Psuty – recenzja

Są takie książki, które już samą okładką zachęcają do tego, żeby po nie sięgnąć. Tak właśnie było w przypadku przepięknie wydanych „Ludzi bez dusz”, których po prostu musiałam mieć na moim regale. Po pierwszym zachwycie przeczytałam opis i wtedy emocje opadły – młodzieżowa fantastyka ostatnio mi nie leży. Zdecydowałam się jednak na lekturę (ach ta okładka!) i jakże byłam zaskoczona, że otrzymałam tu kawał porządnej historii. I to takiej dość mocno życiowej. Już po kilkudziesięciu stronach byłam bardzo na tak i trwałam w tym uczuciu do samego końca. A cóż mnie przekonało? Czytajcie dalej!

Akcja „Ludzi bez dusz” dzieje się w wymyślonej krainie, podporządkowanej religii Wyznawców Bogini. Jest to wyjątkowo rygorystyczny kult, skupiony praktycznie wyłącznie na kobietach. To one pełnią najważniejsze funkcje, zaś szczególnie gloryfikowana jest Wybranka Bogini, której pojawienie się na świecie zakończyło epidemię niezwykle zjadliwej choroby określanej Carską Zarazą. Zasady obowiązujące wyznawców są dość płynne, wyjątkowo łatwo można zostać wykluczonym ze wspólnoty, który wówczas staje się człowiekiem bez duszy. Brzmi strasznie, ale tak naprawdę ci z duszami i bez nich niczym się od siebie nie różnią, poza miejscem zamieszkania. Kapłanki bowiem mocno strzegą swych tajemnic zarówno przed nimi jak i wojskami okupującymi tę krainę. Brzmi niego zagmatwanie, ale w trakcie lektury wszystko szybko się łapie.

Główną bohaterką jest kapłanka Elena, córka najważniejszej opiekunki Wybranki, która nie poświęca jednak praktycznie nie poświęca własnemu dziecku żadnej uwagi, skupiając się na spełnianiu zachcianek swojej podopiecznej. Dodatkowo Elena pochodzi z mieszanej rodziny, jego ojciec został pozbawiony duszy, a dziewczynka mieszka z nim, zamiast pozostawać na stałe na terenach świątynnych. Dzięki temu dziewczyna nie wierzy na ślepo temu co głoszą kapłanki, ma dużo wątpliwości, a poza tym pragnie leczyć wszystkich, a nie tylko modlić się czy przygotowywać maści, bo właśnie na tym głównie skupia się medycyna w świątyni. Trochę słabo, zwłaszcza w obliczu zbliżającej się pandemii. To już brzmi nieco znajomo.

Wydawać by się mogło, że jest to kolejna książka fantastyczna, z ciekawie zarysowanym światem i nieszablonowymi bohaterami. Tu jednak kryje się coś więcej – Danuta Psuty stworzyła niezwykle wnikliwe studium sytuacji, gdy religia zaczyna dominować nad medycyną i racjonalnymi argumentami. Ślepa wiara w Wybrankę Bogini, która uzdrowiła naród od zarazy wygrywa z dowodami, że nie do końca tak się stało. Nawet kolejne przypadki choroby są ignorowane przez kapłanki, zindoktrynowane przez założenia ich wiary. Elena jako bohaterka dociekająca drąży jednak temat i odkrywa, że pod religijną fasadą kryją się mroczne tajemnice, a najważniejsze kapłanki doskonale wiedzą co się dzieje, chociaż oficjalnie temu zaprzeczają. To też brzmi niezwykle znajomo.

Książka ma wyjątkowo słodko-gorzki wydźwięk, pokazuje bowiem jak prosto można manipulować nieświadomymi masami ludzi, ustalając kanon założeń, do których sami autorzy (a w tym przypadku autorki) pochodzą niezwykle wybiórczo. Ukrywanie prawdy, pudrowanie rzeczywistości, kłamanie prosto w oczy, żeby tylko przypadkiem nie osłabić własnej pozycji – wiara to potężne narzędzie, które w niewłaściwych rękach może stać się potężną bronią, o ile nie znajdzie się ktoś, kto znajdzie w sobie siłę i odwagę, by się temu przeciwstawić. To właśnie rola Eleny, która świetnie się w niej sprawdziła. Jeśli szukacie niezwykle wciągającej, zaskakująco oryginalnej i nieszablonowej powieści, to koniecznie zainteresujcie się historią „Ludzi bez dusz”. Piękna okładka to dopiero początek fascynującej przygody.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *