Zaczytana Madusia: „Dziewczyna z siódmej alei” Natasha Lester – recenzja
Mam ostatnio niezwykle dobrą pasję czytelniczą – trafiają mi się same świetne książki i dzisiaj przychodzę z recenzją jednej z nich. „Dziewczyna z siódmej alei” to powieść, która chwyta za serce i wciąga do samego końca. Jest olśniewająca, porywająca i zachwycająca jak okładka, w której ta historia się mieści. Ciężko mi napisać w jednym zdaniu, co o niej myślę, więc zapraszam na wyjątkowo długą recenzję – mam nadzieję, że podzielicie moje pozytywne odczucia!
Przyznam się od razu szczerze na wstępie, że jest mi wyjątkowo trudno napisać recenzję tej powieści. Jestem w niej obłędnie zakochana, zaczarowała mnie swoim magicznym klimatem od pierwszych stron, poczułam ją totalnie i wzięłam jako swoją. Przypomniała mi wszystkie piękne i dobre uczucia, sprawiła, że uśmiechałam się do wspomnień i chciałam więcej i więcej. Spokojnie mogłaby mieć tak z tysiąc dodatkowych stron, zupełnie bym się nie obraziła. 😉
Ale przechodząc do sedna – „Dziewczyna z siódmej alei” to opowieść o spełnionych marzeniach. Każdy z nas nosi w sobie coś takiego, co zawsze chciałby osiągnąć, ale zwykle brakuje mu odwagi, środków czy powodu, by coś zmienić i zacząć spełniać swoje najskrytsze pragnienia. Nie inaczej jest w przypadku Estella, którą poznajemy w mrocznych dniach przed upadkiem Paryża na początku drugiej wojny światowej. Dziewczyna żyje z kopiowania modeli ubrań znanych projektantów, ale marzy o swojej własnej karierze i kolekcji modowej. Wskutek niespodziewanych wydarzeń, w której zostaje wplątana, wyrusza do Nowego Jorku na jednym z ostatnich statków płynących w tym kierunku. Okazało się bowiem, że jej akt urodzeniach pochodzi właśnie ze Stanów, więc jest ich obywatelką. To na pewno ratuje jej życie.
Na statku szczęście jej dopisuje, spotyka kogoś, kto podziela jej marzenia i jest w stanie je urzeczywistnić. Oczywiście nie jest to bajka o Kopciuszku, więc długa i daleka droga do tego, ale najważniejsze to mieć plan. Estella zadziwiająco dobrze radzi sobie na obcej ziemi, chociaż czasy w Ameryce też nie należą do najłatwiejszych. Dziewczynie nie brakuje jednak wytrwałości, uporu i niezbędnej w tych okolicznościach porcji szczęścia. Perypetie Estelli to prawdziwy materiał na świetny film.
Ale – książka nie skupia się wyłącznie na niej, poznajemy także jej wnuczkę Fabienne. Ją także czeka w najbliższej przyszłości sporo wyzwań, głównie zawodowych, aczkolwiek dziewczyna boi się, że nie będzie w stanie dźwigać na ramionach ciężaru wynikającego z noszonego przez nią nazwiska. Z tak znaną babcią w świecie mody jaką jest Estella, ma się wyjątkowo wysoko zawieszoną poprzeczkę. Pytanie czy Fabienne do niej doskoczy czy w ogóle zrezygnuje z próby?
Cudownym łącznikiem tych dwóch historii jest odkrywanie przez Fabienne losów swojej rodziny, z babcią na czele. Okazuje się, że większość doświadczeń spowija gęsty mrok niedopowiedzeń, zaś pozostałe nie bez powodu są głęboko ukryte. Historia dwóch pokoleń kobiet z rodziny Bissette jest niesamowita, tak bardzo jako czasy, w których przyszło im żyć. Początek lat dwudziestych zeszłego wieku i okres drugowojenny kryje w sobie wiele tajemnic, które czasem aż szokują.
„Dziewczyna z siódmej alei” jest także piękną historią o miłości – w wielu jej aspektach. Jest tu miłość rodzicielska, miłość międzypokoleniowa między babcią a wnuczką, miłość siostrzana i ta najważniejsza – damsko-męska. Och, mężczyźni tutaj są stworzeni po to, żeby łamać kobiece serca i zostawiać w nich ogromną pustkę. Nie sposób wybrać tego, który zachwyca najbardziej, każdy ma w sobie to magiczne coś, co sprawia, że pamięć o nim zostaje na zawsze w serduszku. I chociaż miłosne opowieści to zdecydowanie nie mój gatunek, tak tutaj współdzieliłam z bohaterami całą gamę odczuć, z którymi przyszło im się mierzyć. I płakałam, oj jak płakałam w niektórych momentach. A to naprawdę często się nie zdarza.
Jeśli szukacie pięknej historii o trudnych czasach, o ludzkich wyborach i marzeniach, o sekretach i tajemnicach to koniecznie sięgnijcie po „Dziewczynę z siódmej alei”. W pełni zasługuje na największe zachwyty, jest po prostu dobrą książką. Nie mówię tego często, ale tak po prostu jest. To dobra, wartościowa książka, która na pewno Was zachwyci. I nie tylko – przeżyjecie z nią cały wachlarz emocji!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Kobiece/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.