Zaczytana Madusia: „Sława i śmierć” J.D.Robb – recenzja
Myślę, że prawie każdemu czytelnikowi jest doskonale znane nazwisko Nory Roberts, autorki wielu poczytnych romansów. Niewielu jednak wie, że od dawna tworzy ona także pod pseudonimem i że również pod nim święci wiele sukcesów. Jako J.D. Robb specjalizuje się w nieco cięższej tematyce, mamy tu do czynienia z nieco sensacyjnymi kryminałami, a na pewno określiłabym tak jej najnowszą, wznowioną książkę „Sława i śmierć”, będącą drugim tomem serii Oblicza śmierci. Czy spotkanie z ciemniejszą stroną twórczości Roberts było dla mnie udane? Czytajcie dalej!
Nieopatrznie dopiero po lekturze dowiedziałam się, że to jest to drugi tom cyklu, co wyjaśniło sporo moich uwag co do książki. Nie do końca chwytałam o co chodzi, szczególnie w przypadku głównej bohaterki Eve Dallas i jej ukochanego, z którym zdecydowanie łączyły ją jakieś wcześniejsze wydarzenia, które były tu tylko wspominane w sposób niezwykle fragmentaryczny. Przyznam, że odbierało mi to trochę radości z lektury (to tak samo jak wchodzi się gdzieś w trakcie rozmowy i tylko kiwa głową, udając że doskonale wie się o czym mówią pozostali, gdy tak naprawdę nie ma się zielonego pojęcia. To dokładnie ta sama sytuacja, chociaż jak podkreślam – wyłącznie z mojej winy).
Ciężko mi także przyszła akceptacja czasu i miejsca, w którym rozgrywa się akcja książki. Było dla mnie wielkim zaskoczeniem usytuowanie jej w takim a nie innym okresie i też nie bardzo mi się ten zabieg spodobał. Aczkolwiek trzeba przyznać, że było to coś oryginalne w czasach, gdy książka powstawała, bowiem jej pierwsze wydanie datowane jest na rok 1995. Gdy się o tym fakcie wie, to na pewno spojrzy się łaskawiej na całą historię.
Ale! Żeby nie było, że ciągle narzekam, to zdecydowane brawa za intrygę. To ona podobała mi się najbardziej, powiązanie losów pięknych kobiet sukcesu, na których życie ktoś poluje, to naprawdę doskonały pomysł na dobry kryminał. Główna bohaterka, wspomniana już Eve, nie daje sobie w kaszę dmuchać, przykłada się do sprawy, chociaż momentami aż za bardzo, można by rzec. Jej działania komplikują sprawę jeszcze bardziej, ale trzeba jej przyznać, że jest konsekwentna w swoich czynach, a gdy popełni błąd, jest w stanie za niego przeprosić. A to w gronach detektywów, których do tej pory poznałam, wyjątkowo rzadka sztuka. Oni się przecież nigdy nie mylą. A Eve tak. I za to ją polubiłam.
Na duży plus „Sławy i śmierci” poczytuję także fakt, że nie spodziewałam się takiego zakończenia i to podwójnie – zaskoczyło mnie samo rozwiązanie zagadki morderstw jak i wydarzenia z ostatniej strony książki. I dlatego, mimo to wszystkich niedociągnięć, o których pisałam na początku, dam szansę tej serii. A na pewno w najbliższym czasie nadgonię pierwszy tom, żeby wreszcie poznać wszystkie dziury fabularne, które wynikały z tej właśnie niewiedzy.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Świat książki/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.