Zaczytana Madusia: „Wydeptane ścieżki. Wichry losu” Agnieszka Stec-Kotasińska – recenzja
Lubię sobie czasem odpocząć od moich ulubionych mrocznych klimatów kryminalno-thrillerowych i sięgnąć po coś z założenia lżejszego. Zwykle jednak okazuje się, że mimo braku spektakularnych porwań, zbrodni i intryg, książka i tak mocno siada mi na serduszku. Tak właśnie stało się w przypadku pierwszego tomu serii „Wydeptane ścieżki” Agnieszki Stec- Kotasińskiej – „Wichry losu”, które urzekły mnie swoim spokojem i niecodzienną historią miłosną sprzed lat. Już chociażby dla niej samej, warto ją przeczytać. A cóż jeszcze nas w niej spotka? – koniecznie czytajcie dalej!
Główna bohaterka powieści, młoda dziennikarka Weronika wydawać by się mogło, że wiedzie spokojne i szczęśliwe życie. Ma pracę, którą w sumie lubi i narzeczonego, którego w sumie kocha. Można by rzec, że dalszy scenariusz jej życia został już napisany i nic go nie zmieni, zostaje jej tylko odhaczać kolejne punkty. Na pierwszy rzut oka wszystko brzmi idealnie, ale Weronika jednak chciałaby czegoś więcej. I gdy jej szef proponuje jej przeprowadzenie wywiadu, zamiast pisania następnych porad domowych, z zachwytem rzuca się na to zadanie.
Okazuje się jednak, że nie czeka na nią żaden celebryta, tylko starsza pani – Petronela, która pragnie opowiedzieć światu historię swojej siostry bliźniaczki – Bogny. W trakcie drugiej wojny światowej pracowała ona w rzeszowskim szpitalu i w trosce o rannych narażała swoje własne życie. Wydawać by się mogło, że historia jak jedna z wielu, więc Weronika czuje się mocno rozczarowana, ale… Każda rozmowa z Petronelą sprawia, że atmosfera tamtych czasów odżywa na nowo, opowiadane przez kobietę postaci żyją naprawdę, a Weronika razem z nimi przeżywa wzloty i upadki w tych wyjątkowo trudnych czasach.
Sama też nie ma lekko, bowiem po długiej nieobecności wraca do kraju ze Stanów jej najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. A nie od dziś wiadomo, jak to bywa z tymi przyjaciółmi, zwłaszcza płci przeciwnej. Niby nic ich nigdy nie łączyło, ale… Spory kawał wspólnej historii, podlany dawką sentymentalizmu i obecnymi niedoborami we własnym w związku (ewentualnie wynikających z zakończenia takowego) potrafią sporo zamieszać.
Weronika zdaje się przeżywać dwie nowe historie jednocześnie – jedną w czasach wojennych, a drugą obecnie, które powodują spore zamieszanie, w jej spokojnym do tej pory życiu. Przed dziewczyną długa i kręta droga, by poradzić sobie z własnymi emocjami i odnaleźć siebie samą na nowo. Musi się zmierzyć z pytaniami, co jest dla niej naprawdę ważne i czego oczekuje w życiu i od niego. Nie są to łatwe rozważania, zdarzyło mi się kilka razy uśmiechnąć pod nosem, gdy sytuacja wydawała mi się podobna do mojej. Weronika jest dobrą bohaterką, jeśli czujemy, że sami nie wiemy czego chcemy (a taki moment w życiu każdego kiedyś przychodzi), bo na podstawie jej rozterek można sytuację odnieść również do samego siebie. Przy okazji ciekawej lektury dostajemy własną analizę. Win-win!
Na szczególną uwagę zasługuje rozciągnięta w czasie historia miłosna bohaterów przedwojennych – jest to niezwykle interesująco poprowadzony wątek. W naszej literaturze sporo ostatnio spotykamy podobnych historii, jednak tutaj Autorka poszła wyjątkowo oryginalną drogą i tym zyskała moją uwagę i sympatię. Jestem niezwykle ciekawa drugiego tomu, bo zakończenie jest mocno niedopowiedziane, chociaż każdy może się spodziewać, co się stało po przeczytaniu ostatnich stron. A i tak, już chciałabym wiedzieć jak to wszystko będzie wyglądało.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Replika/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.