Zaczytana Madusia: „Ciemność żyje w nas” Michał Zgajewski – recenzja przedpremierowa
Zgodnie z obietnicą przybywam dziś z pierwszą recenzją przedpremierową. Na tapet wzięłam drugi tom przygód niesfornego detektywa Norberta Krzyża, do którego zapałałam zaskakującą sympatią, mimo nieco szorstkiego usposobienia. „Ciemność żyje w nas” to doskonały przykład, że Michał Zgajewski nie oszczędza swojego bohatera, powieść jest dużo mroczniejsza od wcześniejszej, pojawiają się teorie spiskowe, wyrwane serca i tkwiące w nich jak drzazga sekrety sprzed lat. Komu tym razem Norbert Krzyż zajdzie za skórę i cóż takiego spotka go na zboczach malowniczego Pilska i w kilku mniej urokliwszych miejscówkach? Koniecznie czytajcie dalej!
„Strażnika jeziora”, pierwszą książkę o Norbercie Krzyżu, chwaliłam bardzo za umiejscowienie akcji, bowiem Beskid Żywiecki to jedna z mniej docenianych krain, a szczególnie przez pisarzy. Michał Zgajewski świetnie wykorzystuje beskidzkie okolice, na ich kanwie tkając te wszystkie okropności, które spadają na biednego detektywa. Tytułowa ciemność jest zdecydowanie nieprzypadkowa, jest o wiele mroczniej niż w pierwszej części, a Krzyż zostaje wciągnięty w sprawy, o których nigdy nie chciałby się dowiedzieć.
Jak przystało na dobry kryminał, na początku jest trup. I to malowniczo wypatroszony, a dodatkowo niekompletny. Wydawać by się mogło, że jest to sprawa policji, jednak dzień wcześniej ofiara chciała przekazać detektywowi poufne i niezwykle ważne informacje. A że zamordowany chłopak był dilerem, to sprawa mogła mieć naprawdę gruby kaliber. I dodajmy jeszcze, że miał pseudonim Elf – szanuję takie mrugnięcie okiem do czytelnika.
Mimo wszystko Norbert nie zamierzał ciągnąć tej sprawy, dopóki nie zgłosiła się do niego eterycznie piękna siostra Elfa, która od razu wpadła mu w oku. A czegóż to mężczyzna nie zrobi dla olśniewającej kobiety, żeby ją zadowolić. Oczywiście wejdzie w największe bagno! Tak właśnie się dzieje, Krzyż zaczyna węszyć wokół tematu, szybko trafia na dziewczynę Elfa, która uwaga… zaginęła tuż zaraz po przesłuchaniu przez policję. A że nasz detektyw ma z nimi na pieńku, to woli więcej nie podpadać (zgadnijcie, czy ta sztuka mu się uda i dlaczego nie? ;p), to przyjmuje zlecenie odnalezienia dziewczyny, o którą niepokoi się jej ojciec i babka. Ciekawy duet, skądinąd. Zresztą „Ciemność żyje w nas” to prawdziwa plejada naprawdę nietypowych postaci, co pojawia się ktoś nowy, to jest jeszcze bardziej popaprany niż mogłoby się wydawać na kilka pierwszych rzutów oka. Pozory jednak mocno potrafią mylić, a czasem nasze własne wyobrażenia skutecznie zaciemniają prawdziwy obraz sytuacji.
A wszystko to jest dopiero ledwo wprowadzeniem do całej historii – „Ciemność żyje w nas” nie daje odetchnąć ani na moment, ciągle pojawiają się nowe wątki, nowe ofiary i zaskakujące powiązania. Wpadniemy z wizytą do pewnej prywatnej bielskiej szkoły wyższej, która coraz częściej przewija się w sprawie, odwiedzimy także szpital psychiatryczny, by zapoznać się z personelem i pacjentami, wyprawimy się nocą na Pilsko, a dodatkowo spotkamy nieco zakręconego egzorcystę. A wszystko to połączy się w niesamowicie zgrabny kryminał i chociaż Norbert Krzyż nie będzie miał lekko, to na koniec zrobi nam zaskakujące entrée do trzeciego tomu. Już nie mogę się doczekać, aczkolwiek boję się, że przy jego trybie życia tych tomów za wiele nie będzie. 😉
„Ciemność żyje w nas” Michała Zgajewskiego będzie miała swoją premierę już czternastego sierpnia nakładem wydawnictwa Agora, w którego to konkursie na Instagramie wygrałam swój przedpremierowy egzemplarz.