Zaczytana Madusia: „Niemiecka żona” Debbie Rix – recenzja
Przyznam się szczerze, że często mam problem z książkami osadzonymi w realiach wojennych, nie będącymi stricte tytułami historycznymi. Zdarza się bowiem, że relacje międzyludzkie pojawiające się w nich są mocno przerysowane czy wprost mało prawdopodobne, a romantyzowanie niektórych wątków czasami poraża. Na szczęście „Niemiecka żona” Debbie Rix jest wolna od tych wad i dlatego też przeczytałam ją z wielkim zaciekawieniem skutkującym nieprzerwaną lekturą od początku aż do samego końca. A dziś zapraszam Was na recenzję!
„Niemiecka żona” dołącza do grona świetnie napisanych powieści historycznych, po które zdecydowanie warto sięgnąć. Nie spotkamy w niej niepotrzebnej egzaltacji, bagatelizowania problemów czy malowania rzeczywistości jaśniejszymi barwami niż te, które zdawały się przykrywać Niemcy w latach trzydziestych i czterdziestych zeszłego wieku. Momentami jest surowo, jest strasznie i po prostu prawdziwie.
Główną bohaterką jest młoda kobieta – Annaliese, która wychodzi za mąż za niemieckiego doktora o sporych ambicjach. Jest końcówka lat trzydziestych, kraj prze do konfrontacji z sąsiadami, przechodząc jednocześnie sporą metamorfozę – do rządu dochodzi pewien głośny kanclerz, a z roku na rok wzrastają prześladowania mniejszości (o czym na pewno doskonale wiecie z lekcji historii). Szybko pojawia się pierwszy obóz pracy przymusowej, o groźnie brzmiącej nazwie Dachau. I to właśnie w nim zostaje zatrudniony mąż Annaliese, licząc na zwiększenie funduszy i przyspieszenie swoich badań nad szczepionką nad malarię.
I mimo iż w większości historia skupia się na kobiecie, to Hans, jej mąż, ma też dużo do powiedzenia w tej powieści. I przyznam szczerze, że to jego wątek zdecydowanie bardziej mi się podoba. Na jego przykładzie pokazana jest wewnętrzna walka człowieka z jego sumieniem, gdy okazuje się, że w obozie owszem będzie miał większe pole do testowania leków, ale zamiast zwierząt będzie miał do dyspozycji prawdziwych ludzi. Są to wyjątkowo paskudne fragmenty, bowiem mężczyźnie brakuje odwagi (choć w tych okolicznościach mowa już bardziej o heroizmie) i poddaje się temu, co zgotował im wszystkim los w postaci pewnego Austriaka. Ma jednak przebłyski sumienia, które na pewno go nie wybielają, ale świadczą o tym, że odrobina człowieczeństwa w nim została. To przykry obraz systemu, w który ludzie dali się wtłoczyć i w pewnym momencie nie mogli już z niego znaleźć drogi ucieczki.
Jednak nie Hans jest to najważniejszy, chociaż on też doprowadza do narodzenia się głównego wątku. Aby uratować jednego z mężczyzn, prosi o skierowanie go do prac przymusowych jako ogrodnika w swoim domu, gdzie znudzona samotnością Annaliese stara się nawiązać z nim znajomość. Wydawać by się mogło, że historia stara jak świat i „to już było w każdej książce”, ale jest dość oryginalnie poprowadzony motyw i przyznam szczerze, że mimo iż, gdzieś w głowie miałam, że może się pojawić, to byłam zaskoczona takim zwrotem akcji. A później było jeszcze ciekawiej.
Na osobną uwagę zasługuje jeszcze teściowa Annaliese – to jest dopiero hetera z piekła rodem. Na jej przykładzie autorka doskonale ukazała wpływ ideologii niemieckiego nacjonalizmu na zwykłego człowieka. To zaślepienie, wiara w ciemno, bez żadnego zastanowienia, bez dopuszczania jakiejkolwiek krytyki – to świetny, acz bolesny obraz otumanienia populizmem. Na pierwszy rzut oka wątek może śmieszyć, ale tak naprawdę powinien budzić przerażenie.
Historia nie kończy się jednak wraz z samą wojną, podoba mi się pociągniecie jej jeszcze dalej, aż do końcówki lat dziewięćdziesiątych. Doceniam też fakt, że „i żyli długo i szczęśliwie”, które wydaje się być naturalnym zakończeniem tej opowieści, nie brzmi jednak tak, jakbyśmy się tego spodziewali. Jak na powieść historyczną z mocnym wątkiem obyczajowym, to książka jest oryginalnie poprowadzona i może zaskoczyć. A zaskoczenie w tego rodzaju lekturach to dodatkowe punkty do oceny – „Niemiecka żona” ma ich naprawdę sporo. Jest to lektura, z którą warto się zapoznać – na pewno nie będziecie zawiedzeni po jej lekturze. Ja byłam oczarowana!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Świat Książki/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.