Zaczytana Madusia: „Profesorka” Layne Fargo – recenzja
Przez prawie cały wrzesień recenzowałam książki, którymi byłam zachwycona i oczarowana. Muszę przyznać, że mam szczęście w wybieraniu tytułów, bowiem większość trafia idealnie w mój czytelniczy gust i mogę z czystym sumieniem napisać pozytywną recenzję. Zdarzają się jednak też i takie, które na pierwszy rzut oka brzmią jak skrojone pode mnie, a przy lekturze czeka mnie rozczarowanie. Tak właśnie mam w przypadku zbierającej mnóstwo zachwytów książce „Profesorka” autorstwa Layne Fargo. O tym co nie zagrało, ale też i co mi się podobało – czytajcie koniecznie dalej!
Bardzo się napaliłam na ten tytuł, gdy zauważyłam, że główna bohaterka jest porównywana do serialowego Dextera, którego oglądało mi się bardzo dobrze (chociaż nie ukrywajmy, ostatni sezon odebrał sporo jego historii). I może początkowo gdzieś coś dało się poczuć jego klimat, ale to jednak nie ten poziom, nie ta bajka. Takiej kobiecej wersji Dextera nie kupuję.
Głowna bohaterka, notabene Scarlett ma na imię, jest profesorką języka angielskiego na uniwersytecie w Gormanie. Oprócz dobrze rozwijającej się kariery naukowej, ma także dodatkowe zajęcie, już po godzinach pracy i na własną rękę. Otóż każdego roku akademickiego typuje jedną męską ofiarę, która jej zdaniem najbardziej zagraża bezpieczeństwu dziewcząt na kampusie i doprowadza do jego zgonu. Czasem pozoruje wypadek, czasem brudzi własne dłonie, z poczuciem, że kobiety stają się dzięki temu mniej zagrożone. Jest to dość ciekawy sposób na poprawę świata, który praktykuje już od kilkunastu lat. Niezauważona, aż wreszcie uniwersytet stwierdził, że należy zbadać tę sprawę we własnym gronie.
To co mi się podoba to podwójna perspektywa, bowiem oprócz historii Scarlett jednocześnie poznajemy Carly, nieśmiałą nastolatkę, dla której pierwszy rok studiów jest wyrwaniem się spod kurateli niezwykle surowego ojca. Dopiero na campusie ma szansę poznać prawdziwą siebie, a jej nowe oblicze może mocno zaskoczyć. Ten zabieg poczytuję na plus, chociaż początkowo ciężko się domyślić czy są to historie równoległe czy jednak mamy tu do czynienia z dwiema liniami czasowymi. W sumie do tej pory nie jestem pewna, czy aby na pewno dobrze to wszystko zrozumiałam.
Wątków w obu historiach jest sporo, chwilami można się pogubić, ale dość łatwo można przejrzeć całą intrygę. I chociaż potępianie wykorzystywania kobiet na różne sposoby to temat warty wybrzmienia, tak wydaje mi się, że tutaj został mocno spłycony i sprowadzony chwilami do absurdu. Niektóre sytuacje są aż abstrakcyjne, jak chociażby cały wątek z kobietą prowadzącą śledztwo na kampusie, a dorzucanie jakby na siłę zagadnień dotyczących seksualności – chwilami było dla mnie tego za dużo.
Liczyłam na zdecydowanie coś głębszego, bardziej mrocznego, nieco bardziej tajemniczego, a dostałam wyrób thrilleropodobny, który tak po ludzku mnie rozczarował. Czytałam sporo dobrych thrillerów psychologicznych, ale „Profesorka” nie znajdzie się w tym gronie. A szkoda, bo potencjał ta historia miała przeogromny – kobieca zemsta to jedno z bardziej atrakcyjnych zagadnień na kanwie której można stworzyć coś naprawdę dobrego. Niestety, tutaj to nie wyszło.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Czwarta Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.