Książki

Zaczytana Madusia: „Przedświt” Tomasz Michniewicz – recenzja

Nigdy nie spodziewałam się, że książka napisana przez mężczyznę tak mocno mną wstrząśnie. Nigdy nie spodziewałam się, że na ledwo ponad dwustu stronach dostanę gotowe odpowiedzi na dręczące mnie głęboko w serduszku pytania. Nigdy nie spodziewałam się, że „Przedświt” Tomasza Michniewicza stanie się jedną z najważniejszych książek mojego życia. I nigdy nie spodziewałam się, że wszystko to, co się we mnie kłębi, tak doskonale opisze mężczyzna. Dziś zapraszam Was na wyjątkowo ważną dla mnie recenzję, bo jest to książka, która po prostu jest dobra. I piękna.

Na początku było słowo. Zacznijmy więc od zachwytu nad nim. Tomasz Michniewicz ma niespotykany talent, by w krótkich zdaniach zawierać cały sens wszechświata. Wiem, że brzmi to górnolotnie, ale taka jest ta powieść, mimo iż jest zarazem tak zwyczajna. Wystarczą dwa, na pozór banalne, zdania: „To jest chyba przedświt. Granat powoli przechodzi w szarość”, a ja już drżę z zachwytu. Czuję w tym przedświcie całą czułość i delikatność świata. Marcin Świetlicki napisał wiersz pod tytułem „Delikatnienie” i to idealnie oddaje całą paletę uczuć, które rozlewały się we mnie w trakcie lektury.

Delikatnienie dla mnie to taki proces, gdy pozbywam się tej grubej warstwy – sarkazmu, ironii, nerwowego śmiechu – i na wierzch wychodzą te skrywane uczucia, tak przecież zbędne w codziennym życiu. Pojawia się wrażliwość, za nią przychodzi czułość, za którą kroczą ważne pytania, a zwłaszcza to, którego zwykle nie dopuszczam do głosu – co by było gdyby… Chyba każdy z nas czasem się zastanawiał czy gdybyśmy kiedyś podjęli inną życiową decyzję, to gdzie i kim byśmy teraz byli. Na szczęście na to pytanie możemy znaleźć odpowiedź w ostatniej książce Tomasza Michniewicza.

Nasz główny bohater znalazł się na rozdrożu i prowadzi w rozmowie z terapeutką (chociaż częściej też z samym sobą) rachunek sumienia, co tak naprawdę osiągnął w swoim życiu. Jest świeżo rozwiedzionym, bezdzietnym dziennikarzem, chociaż do charakteru jego pracy bardziej pasuje słowo reporter. I w tych dyskusjach i monologach rozkłada swoje życie na poszczególne czynniki i kategorie – dom, rodzina, praca, znajomi, pasje. Raz wychodzi na plus, raz na minus, czasem na zero. Takie życie.

W nieco onirycznym klimacie wędrujemy z nim nocami po Warszawie, wspominamy jego dzieciństwo, czasy szkolne i te młododorosłe. I spotykamy w tych dziwnych senno-spacerowych klimatach różnych ludzi, którzy także snują swoje historie, jakże zupełnie różne od przeżyć bohatera. Dzięki nim zyskujemy spojrzenie na to, co mogłoby się stać, gdyby jednak coś kiedyś wybrał inaczej. Nie do końca jest to ten magiczny przycisk, gdy cofamy się w czasie, ale i tak te inne opowieści i punkty widzenia zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Powiedziałabym nawet, że spustoszyły mój umysł i wyobraźnię do tego stopnia, że co noc, przez kilka ładnych dni, śniły mi się alternatywne wersje mojego własnego życia. To były dopiero dziwne przeżycia.

Niezwykłą siłą tej książki jest właśnie to spojrzenie na drugiego człowieka, na jego punkt widzenia. Nasz bohater przerabia to dość mocno na przykładzie swojego rozwodu, gdy szuka winnych, gdy zarzuca coś swojej byłej żonie, jednocześnie samemu nie widząc winy w sobie. To wydaje się brzmieć jak banał, ale dopiero gdy się przeczyta te wszystkie, przecież proste, słowa czarno na białym, wydrukowane na kartce papieru, to dostrzega się ich moc. Patrzymy na życie tylko przez pryzmat nas samych (co w sumie wydaje się logiczne, bo to nasze życie), ale Tomasz Michniewicz bardzo wyraźnie pokazuje nam, że w relacjach międzyludzkich zawsze jest ten drugi człowiek i jego punkt widzenia. Może on być zupełnie odmienny od naszego, mimo iż wydaje się, że na pozór wszystko układa się dobrze. Smutne są szczególnie fragmenty wypowiadających się małżonków z długim stażem, którzy nie potrafią ze sobą rozmawiać, bo tak naprawdę nic ich nie łączy, poza dziećmi, które dawno wyfrunęły z gniazda. Wydaje się, że to wszystko wiemy, ale „Przedświt” boleśnie uświadamia, że niekoniecznie coś z tą wiedzą robimy. Czy w tym życiowym zamieszaniu, gonieniu za kolejnym terminem, dyplomem czy po prostu za chlebem, znajdujemy chociaż chwilę, by docenić tych, którzy wiodą z nami życie? Czy zastanawiamy się nad ich szczęściem, bo wiadomo, że nad naszym tak. Po jakimś czasie to wszystko się rozmywa, dlatego też znalezienie momentu, gdy coś się zaczyna psuć jest trudne, gdy każdego dnia po prostu po kawałeczku coś tracimy z siebie, aż wreszcie niewiele zostanie. I czy to, co zostanie, będzie na tyle silne, by trwać czy jednak próbować coś zmienić. Mam wrażenie, że są to pytania, które moje pokolenie zaczyna sobie zadawać, bo wychowano nas w kulcie „aż do śmierci”, a obecne czasy pokazują, że wcale niekoniecznie. Tylko że nam ciężko wyrwać się z tych schematów, bo nie wypada, bo jak to tak i co ludzie powiedzą. „Przedświt” też mocno analizuje i te zagadnienia, o których głośno nie chcemy mówić, ale siedzą gdzieś w nas głęboko, czekając na swój moment. A co jeśli nie nadejdzie albo już był? Jak wtedy żyć? Moc oddziaływania tej książki na mnie jest ogromna, aż naprawdę sama nie wierzę, że jeszcze teraz mogę tak dogłębnie odczuć czyjś tekst. Tomaszu Michniewiczu – napisałeś coś pięknego. Myślę, że absolutnie każdy znajdzie w niej coś dla siebie.

Mam tylko jeden zarzut do tej książki – nie do końca jestem przekonana co do zakończenia, chociaż idealnie pasuje, jest świetnie zrobione, zaskakujące i bardzo prawdziwe. Przez to chyba, że wzięło mnie tak przez zaskoczenie, coś mi tam jednak zgrzytnęło. Absolutnie nie sprawia to, że moja ocena w jakikolwiek sposób się zmienia. „Przedświt” to zdecydowanie książka, która będzie w moich ulubieńcach całego życia. Wiem, że będę do niej wracała w trudnych chwilach, bo pomoże mi nabrać odpowiedniej perspektywy, bo przy nie się zatrzymam i będę mogła zastanowić, przemyśleć, odetchnąć. I znów przez kilka chwil przeżyć to niesamowite delikatnienie. Polecam to zbyt małe słowo, żeby przekazać to, jak bardzo pragnę, żebyście sięgnęli po ten tytuł.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Otwarte/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *