Książki

Zaczytana Madusia: „Efekt morza” Katarzyna Bonda – recenzja przedpremierowa

Ostatnia książka Katarzyny Bondy „Krew w piach” sprawiła, że znacznie przychylniej zaczęłam znów spoglądać na jej twórczość. A gdy moim oczom ukazała najnowsza książka, która przedpremierowo zagościła na Targach Książki i Mediów Vivelo, to nie mogłam się jej oprzeć. Szczególnie gdy dowiedziałam się, że po raz kolejny będziemy się poruszać w klimacie true crime, chociaż w przypadku „Efektu morza” jest to bardzo luźna interpretacja prawdziwego przypadku. I tak oto pochłonęłam ją w dwa dni i spieszę z recenzją niemalże dwa tygodnie wcześniej przed premierą. A to definitywnie coś oznacza!

Większość z nas zna doskonale sprawę tajemniczego zniknięcia Iwony Wieczorek w Sopocie, którego rozwiązania nie doczekaliśmy się do dziś, mimo upływu wielu lat i wielu przeznaczonych środków na jej poszukiwania. Podobna historia pojawia się w „Efekcie morza” – nastoletnia Marta Berg pokłóciła się na dyskotece ze znajomymi i samotnie wracała do domu nad ranem w stanie wskazującym na spożycie. Jedynym śladem po niej jest nagranie z monitoringu, na którym widać dziewczynę rozmawiającą z tajemniczym mężczyzną z ręcznikiem. Później ślad się urywa, a Marta gnie na długie lata. Brzmi znajomo c’nie?

Dalej mamy jednak już tylko fikcję literacką i to na niezwykle wysokim poziomie. W książce pojawia się dobrze znany z wcześniejszych powieści (i to jeszcze tych, które czytałam, zanim Żywioły mnie skutecznie zniechęciły) profiler Hubert Meyer, który drobnym podstępem zostaje wciągnięty do sprawy odnalezienia niezwykle brutalnie potraktowanych zwłok na posesji przeznaczonej do wyburzenia w nadmorskiej Łebie. Nie wiadomo czy było to wyjątkowo dziwne samobójstwo czy jednak precyzyjnie przeprowadzone morderstwo. Dodatkowo w miasteczku zaczynają krążyć plotki, że ów tajemniczy mężczyzna mógł mieć pewne powiązania ze zniknięciem kilkanaście lat wcześniej Marty Berg.

Hubert Meyer zostaje postawiony przed niełatwym zadaniem. W Łebie czuje się jakby wpadł w odwiedziny do dr House’a, bowiem absolutnie wszyscy kłamią i mają swoje sekrety. Większe bądź mniejsze, ukrywane od dawna i mocno obciążające sumienie i psychikę. Jak to bowiem zwykle bywa u Katarzyny Bondy, mamy tu rozbudowaną sferę psychologiczną bohaterów. Możemy zaobserwować wyraźnie zarysowane problemy wynikające z tłumienia w sobie emocji, ze strachu czy braku zaufania i akceptacji. Dowiadujemy się także, jak ciężko jest nieść na brakach czyjeś grzechy i być obciążanym za nieswoje winy. Przekonamy się, jak dzieci dziedziczą traumy swoim rodziców i jak wielkie znaczenie ma wychowanie. Atmosfera w Łebie staje się wyjątkowo duszna, mimo listopadowych wiatrów i zamarzniętego morza. Aż nagle wszystko spłonie! Na tym jednak nie koniec, to dopiero preludium zagęszczające całą akcję jeszcze bardziej. Tu naprawdę ciągle coś się dzieje, jest niezwykły dynamizm, mimo pozornie spokojnego małomiasteczkowego klimatu.

„Efekt morza” to prawdziwy majstersztyk pełen emocji, zwrotów akcji i zaskakujących wydarzeń. Wszyscy w książce knują, każdy ma jakiś prywatny cel do zrealizowania i własny biznes do ugrania. Dla jednych jest to spokój duszy, dla innych pieniądze – świat zdecydowanie nie jest czarno-biały, skrzy się różnymi odcieniami szarości jak skute lodem morze w listopadzie. A spotkanie z Hubertem po tylu latach uważam za niezwykle udane i czekam na następne. Premiera książki 05.06.2024, ale na stronie wydawnictwa już można nabyć swój egzemplarz. Zdecydowanie warto!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Muza S.A. / dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *