Książki

Zaczytana Madusia: „Sekret indygo” Natasha Boyd – recenzja

Pięć lat temu wyszłam za mąż. Niebo było wtedy błękitne. Niebieska była też moja sukienka. A dzisiaj przychodzę do Was z recenzją niezwykle przejmującej książki, traktującej właśnie o jednym z odcieni tego koloru. „Sekret indygo” autorstwa Natashy Boyd to przykład doskonałej powieści historycznej, opartej na prawdziwych wydarzeniach, w większości zapomnianych. I dlatego tym większe brawa należą się autorce, że przywróciła tę historię i postać Elizy Lucas Pinckney szerszej publiczności. Była to prawdziwie nietuzinkowa kobieta i taka też jest opowieść o niej. Zapraszam na recenzję!

Podejrzewam, że praktycznie nikt nie kojarzy nazwiska głównej bohaterki – Elizy Lucas Pinckney – jednej z najwybitniejszych postaci amerykańskiej Karoliny Południowej. Zresztą, sam stan dopiero niedawno wyciągnął ją na swoje sztandary, skupiając się wcześniej wyłącznie na postaci jej męża. A tak naprawdę to z niej była prawdziwa wojowniczka i bohaterka, chociaż przyznam się szczerze, że przez większą część książki jej postać irytowała mnie niemożebnie.

Jest to zapewne związane z faktem, że poznajemy ją jako buńczuczną szesnastolatkę, na której barkach złożony został ciężar ponad jej siły. Otóż jej ojciec powierza jej zarządzanie posiadłością i pilnowanie interesów rodzinnych plantacji w Karolinie Południowej, gdyż sam musi na pewien czas opuścić amerykański ląd. Jej młodsi bracia znajdują się w angielskich szkołach, zostaje więc jedynie z matką i gromadą niewolników. Eliza, pełna młodzieńczych marzeń i energii, której nic nie jest w stanie zatrzymać, przyjmuje z radością nałożone na nią obowiązki. Jest pewna siebie, tą zadziorną pewnością nastolatki, której jeszcze życie nie rozczarowało i przekonana, że poradzi sobie ze wszystkim z łatwością.

Rzeczywistość szybko weryfikuje jej plany i pomysły – zarządcy plantacji nie są zadowoleni, że ma nimi rządzić nieopierzona smarkula, więc dziewczyna praktycznie musi radzić sobie sama. Matka nie jest dla niej żadnym wsparciem, uważa ona bowiem, że jej jedyną powinnością jest znaleźć odpowiedniego męża. Standard w tamtych czasach. Eliza jednak się nie poddaje, pragnąc zrealizować swoje największe marzenie, które ma szansę postawić rodzinny majątek na nogi. Swoje działania podporządkowuje wyłącznie jednemu celowi – wyhodowaniu indygo zdatnego do pozyskania barwnika, na punkcie którego oszalał wtedy cały świat. Nie jest to jednak proste zadanie.

Postać Elizy początkowo niezwykle mnie irytowała, ale z każdym kolejnym ciosem, który na siebie przyjmowała i musiała sobie radzić, wzrastał mój szacunek do niej. W ciągu zaledwie kilku lat z przemądrzałej dziewczynki wyrosła pewna siebie kobieta, która z niezwykłą odwagą przełamywała wszelkie konwenanse, którą stawiała przed nią jej płeć i czasy, w których przyszło jej żyć.

„Sekret indygo” to niezwykła powieść o kobiecej odwadze, o szacunku i determinacji. Natasha Boyd z brutalną precyzją odmalowała także i ciemne strony tamtych czasów – bezwzględność życia na plantacji, radzenie sobie z siłami natury, jak również kwestię niewolnictwa. Życie Elizy to świat pełen kontrastów – z jednej strony salonowe życie i sztywne konwenanse, a z drugiej wzrastające niepokoje społeczne i zwykła brutalność. Trzeba przyznać, że wszystko to tworzy intrygującą historię, od której ciężko się oderwać.

I chociaż Eliza w większości gardzi mężczyznami, którzy widzą w niej jedynie bezbronną kobietę (ewentualnie materiał na posłuszną żonę), to są dwie postacie, które wywarły na nią ogromny wpływ. Pierwszą jest towarzysz jej dziecięcych zabaw, niewolnik o imieniu Quash, który wielkim zbiegiem okoliczności, stał się jej największym sojusznikiem w uprawie indygo. To bardzo ciekawa relacja, nieco zaskakująca, chociaż chwilami też mocno naiwna, szczególnie po stronie Elizy. Drugą jest niejaki Charles i to już jest zdecydowanie inna historia. Niezwykle piękna, delikatna i subtelna, która sprawia, że na widok jego imienia nieświadomie się uśmiechamy w trakcie lektury.

„Sekret indygo” zadowoli gusta nawet najbardziej wybrednych koneserów powieści historycznych. Mimo mojej początkowej niechęci do głównej bohaterki, nie mogłam się oderwać od poznania jej losów, które wywarły na mnie spore wrażenie. Należy przyznać, że Eliza zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy i udowodniła, że kobieca siła to coś, z czym należy się liczyć. Polecam szczerze z całego serduszka.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Kobiece/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *