Zaczytana Madusia: „Para idealna” Ruth Ware – recenzja premierowa

Jeszcze nie tak dawno temu pasjami pochłaniałam większość programów typu reality show, które doskonale sprawdzały się w roli odmóżdżacza. Obecnie nawet na to nie mam siły, regeneruję się głównie drzemkami, przez co moje czytanie nieco ostatnio kuleje. Niemniej, najnowszą książkę Ruth Ware pochłonęłam jednym tchem i dzisiaj, z okazji premiery, zapraszam na recenzję „Pary idealnej”!

Ruth Ware wyrasta na jedną z moich ulubionych zagranicznych autorek i chociaż ostatnio zdarzały jej się słabsze powieści, tak „Para idealna” totalnie trafiła w mój czytelniczy gust. Po zapoznaniu się z opisem i zapowiedziami zastanawiałam się, jak Ware ugryzie temat reality show o ogranym już mocno formacie – zamykamy kilka par na wyspie, dajemy im zadania i zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie spodziewałam się jednak aż tak soczystego kryminału, który „Para idealna” mi zaserwowała.

Już sama główna bohaterka jest postacią mocno nietypową, szczególnie w kontekście reality show, plaży i frywolnych zachowań. Lyla jest bowiem naukowczynią, zajmuje się kwestiami, o których nie mam bladego pojęcia i nawet ciężko mi powtórzyć czego jej badania dotyczą. Jej kontakt na uczelni wisi na włosku, projekt przez nią prowadzony najprawdopodobniej skończy się niepowodzeniem, a dodatkowo jej związek z Nico, przystojnym aktorem z gatunku tych wiecznie aspirujących też niekoniecznie zmierza w dobrą stronę. Postanawia jednak zaryzykować i dać mu szansę, zgadzając się na udział w programie „Para idealna”, do którego chłopak otrzymał zaproszenie. I tak była pewna, że się nie dostaną, bo o ile Nico wygląda faktycznie jak model, tak jej daleko do dziewcząt aspirujących do takich programów, więc jest zaskoczona, gdy błyskawicznie zostają wybrani i w ciągu kilku dni płyną już jachtem na wyspę o jakże patetycznej nazwie „Długo i Szczęśliwie”.

Na miejscu okazuje się, że poza nimi są cztery pary, aczkolwiek na tym podobieństwa do znanych im programów się kończą. Już pierwsze wyzwanie kompletnie zmienia układ sił na wyspie, a gwałtowna nocna burza sprawia, że zostają oni całkowicie odcięci od świata. Jedynym ratunkiem pozostaje jacht, na którym znajdowała się ekipa realizująca program, ale przed wieczorem odpłynął i łączność z nim została zerwana. A te dramatyczne okoliczności to dopiero początek niezwykłych perypetii, z którymi muszą mierzyć się tymczasowi mieszkańcy wyspy. Napięcie rośnie z dnia na dzień, szczególnie gdy okazuje się, że zapasy topnieją zbyt szybko i wcale nie są tak wielkie jak zakładali. Zdecydowanie to nie będzie wyspa miłości!

„Para idealna” perfekcyjnie dawkuje napięcie, budując atmosferę niepokoju i niepewności. Ciekawym zabiegiem jest obserwowanie i powolne odkrywanie charakterów uczestników, bowiem szybko wychodzi na jaw, iż stanowią niezwykle ciekawą zbieraninę. Mocno rozwinięte są także kwestie psychologiczne, motyw radzenia sobie z traumą i ekstremalnymi przeżyciami jak również tematy dotyczące przemocy, która z czasem wysuwa się na pierwszym plan. Na szczególną uwagę zasługuje też wątek manipulacji i szantażu, wykorzystujący stosunek podległości wynikający z trudnego położenia i przewagi siły. Pod względem psychologicznym jest to kawał świetnej lektury.

Drobne uwagi mam jedynie co do zakończenia, którego w pewnym momencie stało się dość przewidywalne, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze całości historii. Szczególnie, że wjechał tam ciekawy twist, który wzbudził mój porozumiewawczy, a jednocześnie kpiący uśmieszek na twarzy.

„Para idealna” to jedna z ciekawszych książek pióra Ruth Ware, na pewno dołączy do grona moich ulubieńców. Podoba mi się wzięcie na tapet niezwykle popularnego tematu reality show i przerobienie go w swoim, pozornie absolutnie niepasującym stylu – to Ware wyszło fantastycznie! Z czystym sumieniem polecam spędzenie z nią swojego czasu, nie będziecie żałować tej przygody.

_{/*współpraca barterowa z wydawnictwem Czwarta Strona Kryminału/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.}