Książki

Zaczytana Madusia: „Tutaj mieszka zło” Sonia Rosa – recenzja przedpremierowa

Szalony jest ten lipiec, oj szalony! Ostatnio nie wyrabiam na zakrętach, musiałam nawet porzucić drzemki po pracy (bo przedostatni tydzień drzemeczkowałam codziennie), bo mam wrażenie, że gonię własny ogon i biegam jak ten chomik w kołowrotku. Satysfakcjonujący jest jednak fakt, że dostrzegam efekty tego szaleństwa i to motywuje mnie do dalszego działania. Spontaniczne plany urlopowe popsuła niepewna pogoda, ale na szczęście, książkom kiepskie warunki atmosferyczne zupełnie nie przeszkadzają. A nawet sprzyjają czytaniu, co sprawia, że dzisiaj zapraszam na recenzję przedpremierową thrillera o mocnym tytule „Tutaj mieszka zło”!

Piękny dworek nad jeziorem, podmiejskie okolice, spokój i sielanka – na pierwszy rzut oka brzmi jak idealne miejsce do życia. Marta z Bartoszem mogą czuć się prawdziwymi szczęściarzami, gdyby nie jeden przykry fakt. Otóż ów dworek ma wyjątkowo kiepską reputację, stąd też niska cena i chęć pozbycia się go przez właściciela. Przed laty doszło w nim bowiem do dramatycznych wydarzeń, gdy ogarnięta psychozą poporodową kobieta zamordowała w brutalny sposób dwójkę swoich dzieci. Nie brzmi to jak wymarzone miejsce do zakładania rodziny, mimo to para decyduje się na tworzenie własnej historii tego miejsca.

I tu zaczynają się schody, gdyż tragiczna zbrodnia mocno wpłynęła na psychikę kobiety – wydawało się jej, że słyszy płacz i krzyki dzieci, a także śmiech dziewczynki, starszej z zamordowanego rodzeństwa. Długotrwała terapia pozwoliła jej odbudować równowagę, a my towarzyszymy jej w trakcie ostatniego spotkania. Stabilizacja nie trwa jednak długo, do ich domu wprowadza się młodsza siostra Bartosza – wiecznie będąca na zakręcie Izabela. Jest ona całkowitym przeciwieństwem poukładanej Marty, także konflikty wybuchają szybciej niż fajerwerki w ostatni dzień roku.

Początkowo to relacja między kobietami dyktuje tempo i temperaturę akcji, Bartosz zaś wydaje się być między młotem a kowadłem. Wywodzące się z przemocowej rodziny rodzeństwo łączą wyjątkowo mocne więzi, czego Marta, jako wychuchana jedynaczka absolutnie nie jest w stanie zrozumieć. Kryzys małżeński zbliża się zatem wielkimi krokami, a to dopiero początek. Będzie się działo, oj będzie.

„Tutaj mieszka zło” początkowo czytało mi się świetnie, główni bohaterowie mają swoje charakterki i chociaż Marta wydaje się być kreowana na „tą dobrą”, to przyznam się szczerze, że dawno nie spotkałam bardziej irytującej mnie kobiety. Nie dziwię się, że Izabela miała z nią takie przejścia, sama w wielu momentach bym nie zdzierżyła. Owszem, żadna z nich nie jest kryształowa, każda dźwiga swoje traumy, ale ciężko było mi wykrzesać z siebie jakiekolwiek pozytywne emocje skierowane w stronę Marty.

Najtrudniej jest mi zrozumieć zachowanie Bartosza, mam wrażenie, że jego postać została mocno przerysowana. Część jego postępowania można uzasadnić ciężkimi doświadczeniami z dzieciństwa, ale mimo wszystko – no bez przesady! Tu zdecydowanie poszło za daleko i nie kupuję takiego poprowadzenia akcji. Za lekko, za szybko, zbyt prosto – można to było pewnie inaczej rozwiązać, żeby to miało nieco więcej sensu. Mam wrażenie, że jego wątek został mocno spłycony, ale to wynika z faktu, że on nie staje się narratorem tej historii – znamy ją jedynie z punktu widzenia Marty i Izabeli. Trochę więcej psychologii w jego przypadku by się przydało. Nie umniejsza to jednak zbyt mocno całej historii, bo i tak pochłonęłam ją jednym tchem!

„Tutaj mieszka zło” w ogólnym rozrachunku podobało mi się, kilka niedociągnięć jednak jest, przez co nie zachwycam się tą historią tak mocno, jak myślałam, że to nastąpi. Mimo to, sam pomysł mi się bardzo podoba, a postać Izabeli jest dla mnie perfekcyjnie stworzona – pewnie dlatego, że utożsamiam się z nią w wielu kwestiach. Na pewno jest to książka warta poświęconych jej godzin, absolutnie nie żałuję tej lektury, a ostatnio naprawdę mam za mało czasu, żeby tracić go na thrillery, które mnie nie wciągają. Myślę też, że nie jest to ostatnie moje spotkania z autorką, bo jestem ciekawa, co jeszcze interesującego wyszło spod jej pióra. A to w sumie największy komplement dla pisarza, że chce się dalej poznawać jego twórczość.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Mroczna Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *