
Zaczytana Madusia: „Punkty przecięcia” Paulina Cedlerska – recenzja
Różne są powody, dla których sięgam po konkretną książkę. Zwykle jest to interesujący opis, często wystarczy piękna okładka, ale „Punkty przecięcia” Pauliny Cedlerskiej przyciągnęły mnie miejscem akcji. Piaski na Mierzei Wiślanej to wyjątkowo malownicza miejscowość dosłownie na końcu świata, do której mam ogromny sentyment. Brzmi to jak idealne miejsce zbrodni, więc zupełnie mnie nie dziwi, że ktoś wreszcie umiejscowił tam akcję swojej książki. Zapraszam na recenzję, bo tu się naprawdę dużo dzieje!

Mierzeja Wiślana nieopodal granicy to ciągle miejsce ciche i spokojne, gdzie dociera niewielu turystów. Piękne piaszczyste plaże, nieskalane parawanami, ciągną się na wiele kilometrów, po których jedynie hula wiatr, mewy i dziki. To doskonałe miejsce na stworzenie własnego azylu, by skryć się przed światem i spróbować uciec przed kłębiącymi się w nas samych problemami i tajemnicami z przeszłości. Tak postąpiła bohaterka „Punktów przecięcia” Luiza walcząca z własnymi demonami wynikającymi z traumatycznego dzieciństwa.
Luizę poznajemy w trakcie wyjątkowo oryginalnej terapii, mającej na celu uratowanie jej małżeństwa. Kobieta ma problem z bliskością, dotyk drugiego człowieka ją paraliżuje, co w relacjach damsko-męskich bywa mocno kłopotliwe. Jej związek z mężem przypomina raczej układ partnerski, który w ramach rozwoju akcji popada w coraz większy kryzys. Nasila się on w momencie odkrycia na plaży brutalnie zmasakrowanych zwłok młodej kobiety, którą to sprawę początkowo prowadzi mąż Luizy, będący policjantem. Znalezienie ciała jest jednak dopiero wstępem, zupełnie jak u Hitchcocka.
„Punkty przecięcia” nieprzypadkowo noszą taki tytuł – mamy tu do czynienia z naprawdę pokręconą intrygą, która tylko na pozór wydaje się łatwa i klarowna. Bolesna przeszłość Luizy powoli do niej wraca, a jej fragmentaryczność sprawia, że teraźniejszość komplikuje się coraz bardziej, a pętla podejrzeń zaciska się mocniej i mocniej. W pewnym momencie każdy wydaje się być podejrzanym, zdarzyło mi się samej zastanawiać, czy to jednak nie sama bohaterka odwala tutaj brudną robotę. Dzieje się dużo!
Mimo pozornie sporego tempa, akcja wcale nie rozwija się zbyt szybko. Owszem, dostajemy sporo kawałków, z których możemy próbować zbudować swoją wersję prawdy, ale szybko okazuje się, że do złożenia całego obrazka brakuje nam zbyt wielu fragmentów. Albo pomimo pozornego przypasowania, różni je jeden drobny, acz niezwykle ważny szczegół. To duży plus tej historii, lubię taką zabawę w kotka i myszkę z czytelnikiem. Kupił mnie także totalnie klimat tej historii – duszny i mglisty. Aż chwilami czułam dreszcze na plecach, gdy miałam wrażenie, że coś się czai w ciemności – drobna porada – lepiej czytać jak jest jasno za oknem. ;p
„Punkty przecięcia” to dobra lektura, z wyraźnie mocniej zaznaczoną sferą psychologiczną, która dominuje nad całą historią. Problemy głównej bohaterki są na pierwszym planie, mam wrażenie, że zbrodnie były tylko dodatkiem, chociaż całkiem udanym. Na pewno w książkę trzeba się wgryźć, początkowa niewiedza sprawia, że pewne fragmenty i zachowania są dla czytelnika niezrozumiałe, ale większość wyjaśnia się w miarę rozwoju akcji. Ma to swoje plusy i minusy, ale koniec końców podobała mi się ta historia. Jest to na pewno coś oryginalnego i świeżego, co w natłoku czytanych przeze mnie książek, na pewno się wyróżni i zostanie w pamięci. I to nie tylko dzięki moim ukochanym Piaskom. 😉
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Mroczna Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

One Comment
CM
Ksiazka jest okropna, bezsensowna fabula i wcale nie jest jakas straszna.