Zaczytana Madusia: „Dziki, mroczny brzeg” Charlotte McConaghy – recenzja premierowa
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze, czyli krótka opowieść o tym, jak to przez ten długi weekend się ogarnę, opiszę to wszystko, co przeczytałam i w ogóle będzie miodzio. Nie było, bo spędziłam ten czas głównie leżąc, śpiąc i po raz kolejny wciągając tasiemcowo „Plotkarę” na Netflixie. A kiedy już zabrałam się za robienie zdjęć do recenzji, to żadne, ale to absolutnie żadne, mi się nie podobało i tylko postępujące uczucie niepokoju wynikające z piętrzących się zaległości, mościło sobie coraz wygodniejsze miejsce. I dlatego postanowiłam, że metodą małych kroczków, zacznę wypływać na powierzchnię. Na pierwszy ogień wybrałam dzisiejszą premierę, chociaż „Dziki, mroczny brzeg” do najbardziej optymistycznych lektur zdecydowanie nie należy. Zapraszam na recenzję!

Niewielka wyspa u wybrzeży Antarktydy nie brzmi jak wymarzone miejsce do życia. Na tym wyjątkowo nieprzyjemnym skrawku lądu, który nieustannie się kurczy, bo wzrastający gwałtownie poziom oceanu bezlitośnie wydziera kawałek po kawałku, kiedyś prężnie działało rozbudowane centrum badań. Obecnie jednak pozostał wyłącznie bank nasion, mający na celu zapewnienie przetrwania dostępnym na świecie gatunkom roślin i jedna jedyna rodzina, w rękach której spoczywa los zabezpieczenia tych zbiorów i przygotowania go do transportu w bezpieczne miejsce. Nawet w normalnych warunkach zadanie wydaje się być niewiarygodnie trudne, a co dopiero w miejscu, w którym wszystko zależy od kaprysów natury, coraz bardziej nieprzewidywalnej przez postępujące zmiany klimatyczne.
Nasi bohaterowie nie są też typową rodziną. Najważniejszą postacią jest ojciec rodziny – Dominic Salt – mający pod opieką trójkę swych dzieci, w tym synka Orly’ego, nieznającego życia poza wyspą. Ich ośmioletni pobyt dobiega końca, aczkolwiek nie przebiegnie on tak łatwo, jak przewidywali. W trakcie ogromnego sztormu, na plaży znajdują wyrzucone na brzeg ciało kobiety, co samo w sobie brzmi wręcz nieprawdopodobnie, bowiem nic tutaj nie pływa przypadkowo. I to w promieniu kilku tysięcy kilometrów. Nie można tutaj rozważać żadnego zbiegu okoliczności, jedynie zastanawiać się, co takiego powoduje człowiekiem, żeby przypłynąć w takie miejsce dobrowolnie. A biorąc pod uwagę wzajemny brak zaufania, prawda będzie wychodziła na jaw wyjątkowo niespiesznie.
Każdy z bohaterów dźwiga ze sobą bagaż doświadczeń, nawet najmłodszy chłopiec i to on właśnie obarczony jest tym najtrudniejszym. Aczkolwiek daleka jestem od gradacji obciążeń, bowiem wszyscy muszą zmagać się ze swoimi demonami, wynikającymi z okoliczności, w których przyszło im żyć bądź w których się znaleźli. Osobiście największą nić porozumienia znalazłabym z Fen, córką Dominica, dla której najważniejsze są zwierzęta i to im podporządkowała całe swoje życie na wyspie. To zdecydowanie mój ulubiony wątek, chociaż trudnych momentów także i tu nie brakowało.
„Dziki, mroczny brzeg” nie jest łatwą lekturą. To książka, która mocno siada na psychice, szczególnie poruszając tych, dla których kwestie klimatyczne są wyjątkowo bliskie. Autorka nie owija w bawełnę, nie upiększa rzeczywistości – jest mrocznie, pusto i przeraźliwie smutno. I chociaż bohaterowie chronią bank nasion, to znaczącą rolę odgrywa też fauna, a te fragmenty najbardziej rozdzierają moje serduszko. Opowieści o pingwinach czy też walka o dwa wieloryby mocno załzawiły moje oczy, a czytałam je z zapartym tchem, mając nadzieję, że tym razem natura będzie łaskawa. Nie spodziewajcie się tu jednak zbyt wielu happy-endów, życie jest brutalne, zwłaszcza w okolicach Antarktydy.
Ale jak to w prawdziwym życiu bywa – nawet w tak okrutnym i bezwzględnym czasie znajdzie się miejsce dla odrobiny dobra i nadziei, a po burzy zawsze świeci słońce. Mimo naprawdę przygnębiającego nastroju przez zdecydowaną większość czasu, ta historia nie zostawia nas z jednoznaczną diagnozą, chociaż czasu na poprawę zostało niewiele. „Dziki, mroczny brzeg” to kawał dobrej literatury, budzący emocje i zmuszający do refleksji, których zwykle staramy się unikać, bo jest mocno niewygodna i winny za tą sytuację jest wyłącznie człowiek. Polecam!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Literacka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.



