Podróże

Jesienne migawki z Częstochowy. :)

        Zbliżający się dzień Wszystkich Świętych praktycznie zawsze spędzam w rodzinnej Częstochowie. Tylko raz zdarzyło mi się do tej pory być w Krakowie, ale to zdecydowanie nie było to samo. Jednak jest to dzień, który powinno spędzać się w gronie rodzinnym i cieszyć się swoją obecnością. Jak chyba każda rodzina, też mamy swoje małe tradycje, których rokrocznie staramy się dotrzymać. W tym roku układ dni jest na tyle sprzyjający, że mogłam do Częstochowy wrócić już wczorajszego wieczora. I korzystając dzisiaj z wolnego dnia i przepięknej pogody, wybrałam się na mały sentymentalny spacer po swojej dzielnicy. Powiem szczerze, że był to zdecydowanie jeden z piękniejszych spacerów, jaki zrobiłam w ostatnim czasie. Tak uroczych widoków dawno nie widziałam. I wiem, że nie jest to nic spektakularnego, żadne magiczne ani znane miejsca, ale uważam, że takie urocze zakątki są równie ważne. I też warto je pokazywać. 🙂

         Od samego rana miałam w planach, że wybiorę się na spacer, jednak moje lenistwo cały czas brało nade mną górę i zupełnie nie chciało mi się wychodzić z domu. Bo i lubię też posiedzieć sama w domu, patrząc jak moje dwie świnki zaprzyjaźniają się ze świnką mojej mamy. W końcu jednak zmęczyły się, ucięły sobie drzemki, a ja zdecydowałam się na wyjście z domu. Celem mojego spaceru była Promenada imienia Czesława Niemena znajdująca się w dzielnicy Północ. Tutaj się właśnie całe życie wychowywałam, a że moje szkoła podstawowa i gimnazjum były zaraz przy Promenadzie (w czasach, gdy jeszcze nie nosiła takiego zacnego imienia), to bardzo często na niej bywałam. Jest to taki szeroki spacerniak, długi prawie na dwa kilometry, obok którego po jednej stronie rozciągają się przez pewien czas ogródki działkowe. Zaś pomiędzy nimi, a asfaltową promenadą rozciąga się dość spory pas zieleni, obsadzony drzewami, przy którym znajduje się między innymi fontanna (teraz niestety już nie działa, ale wcześniej zdarzało się nam w niej wielokrotnie kąpać) i plac zabaw. I to właśnie ten pas zieleni był najważniejszym fragmentem mojego spaceru. Zwykle wygląda bardzo niepozornie, ale dzisiaj zrobił na mnie ogromne wrażenie. I sprawił, że prawie polubiłam jesień. Tak fantastycznie dawno nie wyglądała. 🙂

         Jak już wspominałam, zaraz obok znajduje się plac zabaw. Jest to miejsce, z którym mam związanych mnóstwo przeróżnych wspomnień, bowiem dość często na nim bywaliśmy i wygłupialiśmy się totalnie. Tutaj też wylądowaliśmy całą klasą na swoich pierwszych grupowych wagarach, uciekając z lekcji bodajże języka niemieckiego (za co pewnie w późniejszych czasach byłam srogo karana przez los ;p). Wtedy jednak to miejsce wyglądało zupełnie inaczej, zdecydowanie bardziej odnowione zostało i dodano sporo nowych sprzętów, w tym popularną w ostatnim czasie, siłownię. Uważam, że ta lokalizacja dla niej była strzałem w dziesiątkę, bo pomimo stosunkowo wczesnej pory, znajdowało się tam sporo osób. I to nie tylko młodzieży, najbardziej urzekła mnie para staruszków, biegająca razem na jednym ze sprzętów. Fajnie, że takie rzeczy są robione również w Częstochowie. 🙂

          Miałam sporo szczęścia, bo akurat praktycznie nikogo nie spotkałam na swojej ścieżce, dzięki czemu mogłam spokojnie robić zdjęcia. Cieszyło mnie to, bo zwykle ta ścieżka jest miejscem, gdzie ludzie wyprowadzają swoje psy, gdyż jest tu zdecydowanie spokojniej. I tak było też i tym razem, spokój, cisza i tylko szum liści pod stopami. Już nie pamiętam kiedy ostatnio spacerowałam tak beztrosko, rozrzucając nogami liście dookoła siebie. Czasem chyba każdy chce się poczuć jak dziecko. 🙂

         Spacerując tą ścieżką na nowo zdefiniowałam sobie pojęcie \”polskiej złotej jesieni\”. Tylu przepięknych odcieni żółci dawno nie widziałam. W słońcu mieniła się absolutnie przepięknie. Byłam wprost oczarowana i trochę brakuje mi słów, żeby opisać ten zachwyt. Najlepiej niech zdjęcia same za siebie przemówią. 🙂

       Dodatkowo niesamowite wrażenie robiły promienie słońca, przebijające się chwilami między drzewami. Taka gra świateł i kolorów nie zdarza się każdego dnia i byłam naprawdę zachwycona, że udało mi się uchwycić tak przepiękne kadry. I nie mogłam się powstrzymać, żeby ich nie wrzucić na bloga. 😉

         Spacer w tym miejscu wprawił mnie w bardzo dobry humor i otworzył ogromną skarbnicę wspomnień, które kryją się w moim serduszku. Odkąd z niego wróciłam, cały czas uśmiecham się do nich pod nosem. I czuję się dzięki nim niesamowicie naładowana pozytywną energią. Teraz kilka dni z rodziną, chwila odpoczynku, a na początku tygodnia lecimy do przepięknej Hiszpanii, która po powrocie na pewno zagości na blogasku z kolejnym cyklem opowieści. Trzymajcie się wszyscy ciepło. 🙂

~~Madusia.

32 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *