Podróże

Hiszpańskie opowieści: zachód słońca nad Oceanem. :)

        Tydzień temu wróciliśmy z Hiszpanii. Aż tydzień temu i zaledwie tydzień. Absolutnie błyskawicznie przeleciało mi tych siedem niezwykle zamotanych dni, a te najbardziej poplątane w pracy jeszcze przede mną. O początku najbliższego tygodnia wolę nawet nie myśleć, dlatego postanowiłam napisać dzisiaj o czymś, co zawsze poprawia mi humor. Wam pewnie też, bo przyznajcie szczerze – kto nie lubi oglądać zachodów słońca? A ja dzisiaj zaserwuję Wam (i sobie też, bo od razu jak obejrzałam zdjęcia, to nastrój mi się poprawił) cudowny spektakl natury nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego w miejscowości o pięknie brzmiącej nazwie – Chipiona. 😉

        Właściwie nie planowaliśmy oglądać zachodów na Oceanem, jedynie pod Malagą, gdzie na koniec naszego wyjazdu mieszkaliśmy dwa dni. Doszliśmy jednak do wniosku, że tam jednak słońce nie będzie zachodzić nad wodą, tylko nad górami, więc szybko zrewidowaliśmy plany i wylądowaliśmy na brzegu Oceanu Atlantyckiego właśnie w Chipionie. To był jeden z momentów, gdy dziękowaliśmy za \”darmowy\” roaming, bo dzięki temu mogliśmy bardzo szybko zmieniać nasze plany – wystarczyło włączyć transfer danych w telefonie i sprawdzać wszystko, co nas ciekawiło. Tak właśnie było i w tym przypadku, zwłaszcza że wyczytaliśmy, że znajduje się tutaj fajna latarnia morska i można ją zwiedzać. To przeważyło i pruliśmy naszym dzielnym Seatem (cóż innego w Hiszpanii można wypożyczyć ;p) przez pół Andaluzji, żeby zdążyć przed zachodem. Udało nam się, jednakże nie doczytaliśmy, że owszem, latarnię można zwiedzać, tylko trzeba się wcześniej umówić telefonicznie. I zonk – tego nie zrobiliśmy, więc mogliśmy ją podziwiać jedynie z zewnątrz. Też prezentowała się całkiem uroczo, ale wiadomo, że widok z niej w blasku zachodzącego słońca musiałby być epicki. Może innym razem się uda. 🙂

       Zwiedzanie Andaluzji w listopadzie ma dużo plusów, a jednym z nich jest fakt, że jest wtedy właściwie już po sezonie i wiele miejsc jest absolutnie wyludnionych. Zwłaszcza w takich miejscowościach typowo letniskowych, jak tutaj. Zachód nie przyciągnął zbyt wielu amatorów pięknych widoków i byliśmy na plaży niemalże sami. Pomijając sesję zdjęciową jakiejś pary, którą wykonywali dronem, który chwilami bardzo brzęczał nam nad uszami. 😉

pusta plaża. 😉
 
      Jak już wspominałam, plaża była właściwie nasza, więc rozłożyliśmy się na niej, popijaliśmy wodę i jedliśmy ciastka – taka nasza wersja romantycznej kolacji. 😉 Mieliśmy całkiem sporo czasu, bo słońce miało się schować dopiero w okolicach godziny 18.30 (teraz w Krakowie już po 15 się robi ciemno, więc cierpię ogromnie z tego powodu).

a to jest selfie z zachodzącym słońcem jakby ktoś się pytał. ;p
       Trzeba przyznać, że zachodzące słońce i jego promienie są niezwykle wdzięcznym obiektem do fotografowania, więc ilość zrobionych przez nas zdjęć tego wieczoru idzie w setki. 😉 Nie będę Was nimi oczywiście zamęczała, bo nie o to chodzi, jednak chciałam pokazać te, które najbardziej mi się spodobały. Patrząc po reakcjach na Instagramie to nie tylko mnie się podobały. 😉

        Strrrrasznie mi się podobają i może tylko troszku popadam w samozachwyt. 😉 Wracając do zachodu, nie posiedzieliśmy za długo na plaży, bo mimo iż całkiem ciepło było, to jednak ciut wiało i przez to nie było aż tak przyjemnie. Zresztą, spacery po plaży też są fajne, zwłaszcza gdy można zbierać muszelki, których tutaj było całkiem sporo. I to całkiem dużych. 😉 
 
       Na sam zachód przenieśliśmy się z plaży na taras widokowy obok latarni morskiej. Siedliśmy sobie na murku i po prostu podziwialiśmy ten absolutnie przepiękny spektakl natury. Zawsze mnie urzeka i zawsze jest to dla mnie duże przeżycie, bez względu na to gdzie go oglądam.
       I zaszło. A gdy tylko w Andaluzji słońce zachodzi, ochładza się błyskawicznie, więc szybciutko pomknęliśmy do auta i pojechaliśmy do Sanlúcar de Barrameda, gdzie mieliśmy nocleg. A o tym, dlaczego akurat tam spaliśmy będzie już inna opowieść, do śledzenia której bardzo Was zachęcam i namawiam. 😉

~~Madusia.

22 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *