Książki

Zaczytana Madusia: „Lilie Królowej. Matki” – Lucyna Olejniczak – recenzja premierowa

Od ładnych kilkunastu lat powieści historyczne należą do moich ulubieńców. Historią zaczęłam się pasjonować ponad trzydzieści lat temu i ta pasja pozostała mi do dzisiaj, stąd w mojej biblioteczce dominują książki w tym właśnie temacie. Co ciekawe, na blogasku praktycznie wcale o nich nie pisałam, więc najwyższa pora to zmienić. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją trzeciego tomu sagi średniowiecznej „Lilie królowej. Matki”, które wczoraj zagościły na rynku wydawniczym. Czy trzeci tom nie odbiega poziomem od pozostałych i czy w ogóle przypadł mi do gustu, dowiecie się czytając dalej!

Zacznijmy od tego, że uwielbiam średniowiecze! Jest to jeden z ciekawszych okresów historii naszego państwa i niezwykle wdzięczny tło do powieści. Są to czasy, o których wiemy stosunkowo niewiele, a na kanwie zachowanych informacji, można stworzyć wspaniałe historie. Nie inaczej jest w przypadku sagi Lucyny Olejniczak – „Lilie królowej” to majsterszyk pod względem jakościowym – research jest na wysokim poziomie (w czym pomaga Autorce jej syn, czego dowiedziałam się na spotkaniu premierowym w krakowskiej Kawiarni Literackiej), co mocno wpływa na wiarygodność książki.

Autorka na spotkaniu sama mówiła, że lubi tworzyć postacie silnych kobiet, co doskonale widać w całej sadze. Bohaterki są trzy – Milda (po chrzcie Anna) z Litwy, Węgierka Amalia i królowa Jadwiga, której to dwórkami są dwie pierwsze kobiety. Łączy je prawdziwa przyjaźń i mnóstwo przeżyć, które koniec końców mocniej ją scementowały. Ich życie nie jest jednak usłane różami, czego dowiecie się w dwóch pierwszych tomach, ale to nie o nich chcę dzisiaj opowiedzieć.

Trzeci tom nosi podtytuł „Matki” i na tym się skupia – na macierzyństwie, na relacjach między głównymi bohaterkami, a ich dziećmi. W porównaniu do poprzednich tomów, ten jest nieco bardziej sielankowy, ale nie staje się przez to banalny. Bohaterki dalej muszą walczyć o swoje, nawet w środowisku, wydawałoby się, uprzywilejowanym. Niestety, rola żony i matki w średniowieczu sprowadzała się tylko do zajmowania się dzieckiem i domem, nie wypadało mieć własnych zainteresowań i pasji.

Niezwykle mocno podobało mi się wyjaśnienie autorki, że ona ma nadzieję, że gdzieś w tych mrokach średniowiecza była naprawdę taka Amalia i taka Milda, które mogły (przynajmniej w jakiejś części) żyć po swojemu, tylko my po prostu o nich nie wiemy, bo nikt nie zapisał ich historii. W średniowieczu kobiety nie odgrywały zbyt wielkiej roli, nawet (a zwłaszcza) w rodach królewskich były traktowane jako narzędzie do przedłużenia i zabezpieczenia trwałości rodu. A jak wiadomo, narzędzie nie ma własnego zdania i nie trzeba się z nim liczyć, dlatego w zapisach z tamtego okresu spotykamy wyjątkowo mało kobiet. Osobiście zgadzam się z autorką, że na pewno takie kobiety istniały i walczyły o swoje.

„Lilie królowej. Matki” są książką, którą można czytać nie znając pozostałych części, aczkolwiek zdecydowanie nie polecam tej opcji, ominie Was mnóstwo przygód, a i nie do końca zrozumiecie wszystkie wątki trzeciego tomu. A dla pewnej pięknej historii miłosnej warto, a także dla możliwości prześledzenia jak bohaterki na przestrzeni lat zmieniały się i dojrzewały. Brakuje mi trochę Jadwigi, ma o wiele mniej czasu niż Milda i Amalia, a w poprzednich częściach było jej ciut więcej. Trochę szkoda, bo jej krótkie życie, małżeństwo z Jagiełłą i zasiadanie na polskim tronie jako król zawsze mnie fascynowało. To jeden z bardziej wyświechtanych fragmentów mojego ukochanego „Pocztu królów i książąt polskich” tak nawiasem mówiąc. 😉

Jeśli planujcie w najbliższym czasie urlop, to polecam spakować wszystkie trzy tomy Lilii – będziecie mieć idealne zajęcie na tydzień, gdyby pogoda nie dopisała. I nie będziecie żałować, że pada deszcz, tylko cierpieć, że słońce wyjrzało zza chmur i trzeba wyjść na spacer, zamiast skończyć kolejną część. A tak nawiasem mówiąc – czwarty tom już się pisze. 🙂

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *