![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/mini-6.jpg)
Magiczna Polska: Spływ kajakiem Partęczyny – Skarlanka – Bachotek
W trakcie zeszłorocznego Zlotu w Lipowie jeździliśmy trochę na rowerach po okolicy i mój mąż umyślił sobie wtedy, że jak przyjedziemy za rok, to koniecznie musimy wybrać się na spływ kajaczkiem. Słowo się rzekło i na tegoroczny Zlot w Lipowie (o którym niedługo napiszę) wzięliśmy kilka dni wolnego więcej. I tak oto w poniedziałkowy poranek (bo weekendy były zajęte hen do przodu) wyruszyliśmy na kajaczki. Moja trzecie w życiu.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5452-1024x768.jpg)
Spływ kajaczkiem załatwiał mąż telefoniczne z PTTK Bachotek – umówiliśmy się na godzinę 10 rano, przyjechaliśmy na miejsce, gdzie czekał już na nas pan z kajakiem załadowanym na busa i zawiózł nas nieopodal ośrodka wypoczynkowego Partęczyny, gdzie planowaliśmy rozpocząć nasz spływ. Zdecydowanie na plus był fakt, że płynęliśmy w poniedziałek, bo byliśmy jedynymi chętnymi na wyprawę w ten właśnie dzień – także całe jeziora dla nas (bo faktycznie minęliśmy raptem może z 7 kajaków). Pan nam ładnie wypakował kajak, wytłumaczył co i jak mniej więcej, dał kamizelki ratunkowe i wiosła, po czym pojechał w siną dal. I tu padło moje pytanie do męża – Kochanie, czy Ty wiesz gdzie w ogóle mamy płynąć?
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5243-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5253-1024x768.jpg)
Wiedział! Zapakowaliśmy się sprawnie do kajaka (miał nawet siedzisko i miejsce do przechowania rzeczy, zabezpieczone przed wodą – Marian! tu jest jakby luksusowo!) i ruszyliśmy ku przygodzie. Na pierwszy ogień poszła przeprawa przez część jeziora Wielkie Partęczyny (które, uwaga, leży już w województwie warmińsko-mazurskim) prosto do jeziora Dębno (już w kujawsko-pomorskim). Przyznam szczerze, że znaleźć przejście na kolejne jezioro chwilami nie było najprostszą rzeczą, czasem trzcina dość mocno i gęsto porasta brzegi i trzeba wypatrywać tego malutkiego przesmyczka. Czasem przydałaby się lornetka.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5257-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5262-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5268-1024x768.jpg)
Osobiście niesamowite wrażenie robiło na mnie przepływanie pod różnymi mostkami czy kładkami, co widać na zdjęciu powyżej. Niektóre były tak nisko zawieszone, że trzeba było się na chwilę kłaść w kajaku, żeby nie zahaczyć głową. I nawet moje metr sześćdziesiąt to było za dużo i też musiałam się schylać. Chwilami te przejścia były porośnięte trzciną, liliami wodnymi czy też wystającymi z wody drzewami, więc było to dla mnie zdecydowanie największe wyzwanie. A przynajmniej tak myślałam na początku.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5470-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5313-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5397-1024x768.jpg)
Z jeziora Dębno szybko przedostaliśmy się na jezioro Robotno, gdzie wiatr postanowił dać nam trochę do wiwatu. Praktycznie z flauty na Dębnie zrobiła się szybciutko trójka w skali Beauforta, która wiała nam prosto w twarz (w ogóle to było niesamowite przez cały spływ – ZAWSZE wiało nam w twarz) i trzeba było się nieźle namachać, żeby spłynąć z tych nieprzyjaznych wód. Przed nami ciągnęło się malownicze, acz dość wąskie jezioro Kurzyny.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5285-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5294-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5287-1024x768.jpg)
To był zdecydowanie przyjemniejszy fragment drogi – słoneczko świeciło, przestało wiać mocno (bo wiaterek ciągle był, ale dzięki niemu nie czuło się tych ponad trzydziestu stopni) i można było podziwiać okolice. Spływ kajakiem zdecydowanie temu służy – ogląda się miejsca niedostępne z lądu, chwilami dzikie, ale zawsze piękne. Można się było szczerze zachwycać i co kilka chwil robić zdjęcie, tak bowiem było pięknie.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5303-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5319-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5378-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5386-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5349-1024x768.jpg)
Widać, że trasa naszego spływu należy do uczęszczanych, bo na brzegach w kilku miejscach znajdziemy miejsca postoju, gdzie można łatwo i bezpiecznie przycumować kajakiem w celu rozprostowania nóg na brzegu. My skorzystaliśmy z tego nad Skarlanką, nieopodal ścieżki dydaktycznej Bobrowiska (ale niestety żadnego nie udało nam się spotkać, jedynie mnóstwo różnych ptaków, ryb i owadów). I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie prąd rzeczki nie zniósł mnie samej na środek – na szczęście szybko sobie poradziłam (pro tip – nie wyciągać obu wioseł na brzeg!) i zabrałam męża w dalszą drogę, gdzie czekała na nas największa niespodzianka spływu.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/20230717_121908-768x1024.jpg)
Płyniemy sobie dalej Skarlanką w pięknych okolicznościach przyrody, aż tu nagle wpływamy w mocno zacienione miejsce na którego końcu jest zapora, a za nią widać jakiś budynek. No to pięknie – coś nam się pomyliło i trzeba wracać. Zaparkowaliśmy przy mostku przy zaporze, zorientowaliśmy mapę i okazało się, że za chwilę, tylko musimy kawałek zawrócić i skręcić w prawo, a nie w lewo, będzie na nas czekać PRZENOŚKA! Czyli takie super miejsce, gdzie bierzesz kajaczek za fraki i przenosisz kawałek, żeby wrócić na rzeczkę. Okazało się bowiem, że dotarliśmy do starego młyna wodnego w Grzmięcej (możecie kojarzyć z książek Kasi Puzyńskiej), stąd to spiętrzenie wody i nie ma to tamto – trzeba nosić. Nie wiem czy próbowaliście kiedyś podnieść taki kajaczek – nie jest lekko. Na wielkie szczęście nasza przenośka wiodła w dół, więc mąż sobie sam poradził, ale gdyby była w odwrotnym kierunku, utknęlibyśmy tam na zawsze. Nie było szans, żebym go podniosła i przeniosła na więcej niż 5 centymetrów. Serio.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5401-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5404-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5408-768x1024.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5410-768x1024.jpg)
Na szczęście to było ostatnie zaskakujące miejsce i mogliśmy się skupić już tylko i wyłącznie na podziwianiu widoków. A jezioro Strażym i później rzeka Skarlanka zdecydowanie im sprzyjały. Co ciekawe, przepływaliśmy obok kaczek i łabędzi, które zupełnie nie zwracały na nas uwagi. Jedyne co nam troszkę utrudniało drogę to zajmujące strasznie dużo miejsca na tafli jeziora lilie wodne i nenufary, po których nie chciałam pływać. Przez to chwilami nasz spływ wyglądał jak slalom gigant, ale było w tym coś fajnego.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5424-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5426-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5434-1024x768.jpg)
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5452-1024x768.jpg)
Skarlanką dopłynęliśmy w końcu na szerokie wody Bachotka, po którym już jak najkrótszą drogą spłynęliśmy do PTTK. Cała nasza wyprawa trwała trzy i pół godziny, w trakcie których przepłynęliśmy niecałe 12,5 km – co uważam za całkiem przyzwoity wynik. Dopiero pod sam koniec zaczęły mnie boleć ramiona od wiosłowania i troszkę dłonie, bo jednak mam małe rączki i nieco ciężej szło mi wiosłowanie niż np. mojemu mężowi. Jako radę na przyszłość wynieśliśmy z tego spływu fakt, iż dobrze zabrać ze sobą rękawiczki rowerowe, wtedy dłonie się tak nie obcierają. Każdy spływ czegoś uczy. 😉
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5479-1024x768.jpg)
Koszt wynajęcia kajaczka na cały dzień dla jednej osoby wynosi 70 zł, w tym był również dowóz na miejsce, gdzie rozpoczynaliśmy naszą wyprawę. Zdecydowanie warto skusić się na taką przygodę, jest to na pewno coś niecodziennego, a i widoki są po prostu boskie. Moje trzecie pływanie kajakiem (bo w sumie taki spływ to był po raz pierwszy, wcześniej płynęliśmy trochę po mazurskim jeziorku i po Gardzie we Włoszech) zaliczam zdecydowanie do udanych i szczerze polecam skusić się na niego także i Wam.
![](https://poprostumadusia.pl/wp-content/uploads/2023/07/IMG_5438-1024x768.jpg)