Książki

Zaczytana Madusia: „Kalina Jędrusik. Opowieść córki z wyboru” Aleksandra Wierzbicka, Mikołaj Milcke – recenzja

Koniec lata, piękne słońce, delikatny zapach czereśni z bursztynem utrzymuje się w powietrzu – w takich oto warunkach przyszło mi czytać niezwykle piękną i ciepłą opowieść o Kalinie Jędrusik widzianą oczami jej córki z wyboru, jak określa samą siebie Autorka. I do tego jeszcze ten cudny kot na okładce i zalotny wzrok Kaliny – jakby rzucała w twarz, że to „we mnie jest seks”. Czy jednak naprawdę tak było? Kim naprawdę była Kalina Jędrusik – kobieta, którą zachwycali się mężczyźni kilkadziesiąt lat temu.


Przyznam się szczerze, że o Kalinie nie wiedziałam zbyt wiele. Ba, nie wiedziałam nawet, że urodziła się w Częstochowie (dokładnie to w Gnaszynie, obecnie jednej z dzielnic miasta), z której pochodzę, a także, że razem przemierzałyśmy korytarze jednego liceum. Ciekawe czy też lubiła siedzieć na schodach w szkole albo podglądać z wyższych pięter ludzi na pobliskim bazarze? Myślę, że ze swoją żywiołową duszą, raczej wolała wybiegać ze szkoły i zaszywać się ze znajomymi w jednej z pobliskich bram, których w śródmieściu nie brakuje do dzisiaj.

Aleksandra Wierzbicka znalazła się w życiu Kaliny przez przypadek – zainteresowały ją pieski wyprowadzane przez jej męża – Stanisława Dygasa – to z nimi jako nastoletnia dziewuszka lubiła się bawić. Jakaż była jej rozpacz, gdy pewnego dnia ujrzała jakąś panią – nie, nie wiedziała wtedy kim była Kalina. Przez długi czas była dla niej „panią od piesków”, mimo iż w roku poznania (1966) Kalina święciła największe tryumfy świeżo po wystąpieniu w Kabarecie Starszych Panów. Trzeba jednak pamiętać, że wtedy czasy były zupełnie inne, dzieci w telewizji oglądały najwyżej dobranockę, a o żadnych social mediach nawet jeszcze nie marzono.

Wywiad-rzeka Wierzbickiej jest podzielony na kilka rozdziałów dotyczących różnych aspektów życia aktorki – o pieniądzach, o roli matki, żony i kochanki, o jej podróżach i fanach. Perspektywa Aleksandry, która spędziła z Kaliną ponad ćwierć wieku, jest zupełnie inna niż te, spotykane w przeróżnych biografiach czy artykułach o Jędrusik. Tutaj mamy do czynienia z czułą rozmową, z rozsznurowanym workiem dawno zapomnianych wspomnień, które jednak utkwiły głęboko w pamięci i wyryte serduszku.

Ogromną wartością dodaną książki jest sięgnięcie do przepastnych worków pamiątek po Kalinie – mamy tu mnóstwo jej przepięknych kadrów. Praktycznie na każdym zdjęciu wygląda inaczej, co świadczy o tym, jak dobrą była aktorką. Są pocztówki, są rysunki od fanów, nawet na końcu przepisy kulinarne i no i oczywiście listy. Mnóstwo listów pisanych odręcznie przez nią czy jej męża. Wtedy to był najlepszy sposób wymiany myśli (ach, przypominam sobie niepowtarzalne listy Przybory i Osieckiej) i okazywania uczuć. To właśnie one biją z każdej kartki, zaś ze zdjęć uśmiechają się znane twarze z tamtych lat – czasem aż trudno uwierzyć w podpisy pod nimi. To zupełnie inny świat, który w uzupełnieniu z gawędziarskim stylem Aleksandry, staje się miejscem magicznym, jak z bajki.

„Opowieść córki z wyboru” nie jest książką gloryfikującą Kalinę, nie stawia jej na piedestale, by na koniec rozmowy boleśnie ją z niego zrzucić. Nie, Jędrusik tutaj jest zwyczajną kobietą, ze zwykłymi codziennymi problemami, bo właśnie z takiej perspektywy obserwowała ją każdego dnia Aleksandra. Była z nią na dobre i na złe, to na jej rękach „przybrana matka” zmarła, zostawiając jej w podarku cały swój dorobek. I trzeba tu przyznać, że był to dobry wybór, bowiem tą właśnie książką Aleksandra Wierzbicka (tak pięknie przepytana przez Mikołaja Milcke) udowadnia, że spuścizna Kaliny Jędrusik nie zostanie zapomniana.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka i z firmą kosmetyczną Mokosh/ dziękuję za egzemplarz do recenzji i bosko pachnące kosmetyki

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *